Miley Cyrus
Trudno sobie wyobrazić, że Miley Cyrus, Rihanna czy Rita Ora występują na scenie w żakiecie albo jeansach i swetrze. One słyną z odważnych strojów, eksponowania na scenie swoich ciał ledwo zakrytych kilkoma paskami materiału lub bielizną. Niektórzy oskarżają je o obsceniczne zachowania i gesty podczas koncertów.
Tymi praktykami naraziły się na krytykę cenionej koleżanki po fachu.
Chrissie Hynde, liderka grupy The Pretenders, ostro zaatakowała młode gwiazdy pop.
- Określają się mianem feministek, ale ich zachowania temu przeczą. Może i są feministkami, ale postępują, jakby występowały w imieniu prostytutek. Sprzedają swoją muzykę paradując w wideoklipach w samej bieliźnie. To one kreują kulturę pornografii - powiedziała Hynde. W wywiadzie dla programu BBC "Woman's Hour" zrównała młode gwiazdy z prostytutkami.
Nie są to jedyne baty, które na nie spadły. Grace Jones zaatakowała Beyonce, Rihannę i Ritę Orę. W książce pt. "I'll Never Write My Memoirs", którą właśnie wydała, napisała, że notorycznie kopiują jej pomysły muzyczne i nie tylko. - Realizowałam je dla rozrywki, byłam pierwsza, a one powtarzają to, by zarobić więcej pieniędzy - uważa.
Jedna z obrzuconych przez nią błotem wokalistek chciała z nią współpracować, ale Jones nie zdradziła jej nazwiska. - Wszyscy radzili, bym spróbowała, bo to będzie korzystne posunięcie dla mojej kariery. Zyskasz dużo pieniędzy, nową publiczność - przekonywali mnie - wspomina. - Nie! To będzie dobre dla niej. Ściągnie ode mnie wszystko, a ja pozostanę z niczym poza chwilową uwagą mediów i publiczności - dodaje.
Czy młode królowe popu rzeczywiście ocierają się o pornografię?