Katarzyna Sowińska
Jesień szybko zmieniła wygląd ulic naszych miast. Zamiast opalonych w słońcu lub solarium, starannie wydepilowanych łydek pojawiło się mnóstwo nóg bardzo kolorowych. Już nie tylko bardzo młode dziewczyny i artystyczne dusze dobierają kolor rajstop do reszty ubrań, choć trzeba przyznać, że to właśnie one są motorem zjawiska.
Kto wie, może jesień tego roku będzie stała pod znakiem łydek jednobarwnych, za to we wszystkich kolorach tęczy? Koniec z nudną czernią, z nobliwym beżem czy klasycznym „opalonym”. Teraz trzeba kupować rajstopy czerwone, fioletowe i pomarańczowe, chabrowe i turkusowe, oliwkowe i zielone, jak listki brzozy na wiosnę. Gładkie, trochę grubsze rajstopy (od 20 do 40 DEN) lubią wszystkie typy łydek – i te szczupłe i te pełniejsze.
Trzeba tylko pamiętać, że bardzo jasne kolory, w tym cytrynowy, a szczególnie błękitny, trochę nogi „pogrubią”. Ale już ciemniejsze zielenie, fiolety, granaty czy bordo – zdecydowanie dodadzą im urody. Bardzo istotne jest jednak, z czym te kolorowe rajstopy zestawimy. Ubiegłoroczna spódnica może zupełnie zmienić wyraz w towarzystwie pomarańczowych czy oliwkowych rajstop. Ale jeśli czerwone łydki mają być jedynym akcentem kolorystycznym, to reszta musi być już stonowana i jednobarwna (np. czarna, szara z małym dodatkiem bieli. Kolorowe, w zdecydowanym odcieniu rajstopy, odwrócą uwagę od innych części sylwetki, które wolimy pozostawić w cieniu.
Z tym szaleństwem nie kłóci się zasada, by obuwie było zawsze ciemniejsze od łydek. O tej porze roku i tak najczęściej chodzi się w obuwiu czarnym lub brązowym. Staranny dobór kolorów i stylu całej kreacji wytrzyma także jasne botki, a nawet białe kozaczki.