Ekscentryczka i prymuska
Nosowska miała 16 lat, kiedy rozpoczęła przygodę z muzyką. Tak to wspomina: „na ochotniczym hufcu pracy w NRD poznałam chłopaka, który nie dość, że wprawił w łopot moje młodzieńcze serce, to jeszcze grał na gitarze w punkowym zespole. To było absolutnie fascynujące. Zaprosił mnie po powrocie na próbę i tam po raz pierwszy przełamałam nieśmiałość i coś wykrzyczałam do mikrofonu. Okazało się, że świetnie krzyczę, inaczej niż Beata z Bajmu czy Kora”. Wkrótce powstał HEY, powoli zdobywali popularność, ale o sukcesie finansowym nie było jeszcze mowy.
Kulesza: „lata 90., eksplozja popularności Heya, a wy przychodziliście całym zespołem do mnie i Gośki Kożuchowskiej, z którą mieszkałam, wykąpać się, bo nie mieliście ciepłej wody w Izabelinie. Dziwne czasy. Dla mnie również. Przestałam być taranem, nie potrafiłam o siebie zadbać, przestraszyłam się, schowałam. Musiałam poczekać i zawsze będę miała w pamięci, jak to jest, kiedy nie dzwoni telefon, na który się czeka. Wiem, że to, co mam teraz, może być chwilą”.