Jak jej kochanek spaliłby pałac
Wharfe obserwował to wszystko z dystansu. Na łamach „Daily Mail” opowiada też jak jeden z kochanków księżnej, Oliver Hoare, prawie puścił pałac Kensington z dymem.
– To było w 1992 roku. Godzina 3.30 nad ranem. Nagle włączyły się wszystkie alarmy przeciwpożarowe. Od razu rzuciłem się w kierunku sypialni Diany, ale zanim wpadłem do apartamentu, zobaczyłem, co jest przyczyną alarmu. W korytarzu tuż za ogromną rośliną, ukrywał się Hoare z cygarem. Diana, która nienawidziła dymu, musiała go wyrzucić z sypialni. Poradziłem mu tylko, żeby odłożył palenie na później i wrócił do niej. Rano próbowałem obrócić wszystko w żart. Powiedziałem przy stole, że pewnie grali w kraty, w pokera rozbieranego. Zaczerwieniła się i już nigdy o tym ze mną nie rozmawiała. Wiedziałem, że przekroczyłem granicę – mówi.
Sam przyznaje, że ich relacja nie była do końca profesjonalna. Diana zjednywała do siebie ludzi. Wharfe jest tylko jednym z wielu Brytyjczyków, którzy darzyli ją ogromnym szacunkiem, choć wiedzieli, że ma wiele na sumieniu. Dziś jego wspomnienia dają nowe światło na to, jaka była w rzeczywistości, jeśli zdejmie się z niej mit ideału.