Ochroniarz Diany zdradza jej sekrety. Kogo obwinia o jej śmierć?
Minęło już prawie 20 lat od śmierci księżnej Diany, a historie o niej nie milkną. Wielu Brytyjczyków nie może zapomnieć o swojej ulubienicy. Tym razem jej sekrety zdradza osoba z jej najbliższego otoczenia.
Ken Wharfe pracował jako ochroniarz Diany przez ponad sześć lat. Ze swojej pozycji zrezygnował w 1993 roku. W wydanych przez brytyjski „Daily Mail” wspomnieniach opisuje prywatne życie Diany. Najwięcej kontrowersji wzbudziły jednak jego słowa o śmierci księżnej. Kogo obwinia o wypadek?
Zobacz też:
Ten dzień zapamiętali wszyscy
Przypomnijmy, Diana zginęła 31 sierpnia 1997 roku w Paryżu. Samochód, którym jechała, rozbił się o filar tunelu Alma. Razem z nią w samochodzie znajdowali się kierowca Henri Paul, towarzysz księżnej, Dodi Al-Fayed, którzy zmarli na miejscu, i ochroniarz Dodiego, Trevor Rees-Jones. Brytyjski dwór informował później, że prawdopodobnie uciekali przed paparazzi.
- Tej nocy było nieznośnie gorąco. Leżałem w moim łóżku i powoli zapadałem w sen, gdy ciszę przerwał dźwięk mojego pagera o 4.00 nad ranem. Sięgnąłem po niego, a komunikat na ekranie zażądał, abym pilnie skontaktował się z nadinspektorem Dai Davisem z rodziny królewskiej i Departamentu Ochrony. „Mam złe wieści” – usłyszałem od szefa bez żadnego wstępu. To, co powiedział, zwaliło mnie z nóg. Księżna Walii nie żyje, zginęła w wypadku samochodowym w Paryżu w nocy – opisuje jej były ochroniarz.
Jak przyznaje, Spencer nie musiała zginąć tamtego wieczora. Obwinia jednak nie tylko siebie.
– Co służby mogły zrobić, żeby ją uratować? Jak to się mogło stać? Przecież to ja miałem pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo księżniczki przez prawie 6 lat, a jej ochroniarz w Paryżu, Travor Rees-Jones był u jej boku tylko przez kilka tygodni – pisze Wharfe.
To oni byli winni?
Wharfe otwarcie mówi o tym, że wciąż jest wściekły na osoby z otoczenia Diany, które do tego dopuściły.
– W imieniu wszystkich profesjonalistów z departamentu królewskiej ochrony MET, chciałbym powiedzieć, że ani Rees-Jones, ani żaden z pozostałych ochroniarzy, którzy uczestniczyli w ochronie bezpieczeństwa Diany w ciągu dwóch miesięcy poprzedzających jej śmierć, nie byli z naszego wydziału. Rees-Jones jako były żołnierz, który nie otrzymał szkolenia niezbędnego do ochrony członka rodziny królewskiej, ponosi za to odpowiedzialność. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że został mianowany do strzeżenia Diany we Francji, wiedziałem, że coś się może stać – deklaruje ochroniarz.
Błędy ochroniarzy
Punktuje także, że najgorszą decyzją Diany było nieprzyjęcie propozycji królowej o stałej ochronie policji. To spowodowało ogromne problemy organizacyjne. Brytyjczyk mówi również, że Rees-Jones powinien zainterweniować, kiedy widział, że Fayed pozwala swojemu kierowcy usiąść za kierownicą, choć ten wcześniej pił alkohol. Zdenerwowany Paul jechał zbyt szybko, żeby uciec fotografom. A to nie wszystko. Potwierdza, że wszyscy pasażerowie nie mieli zapiętych pasów bezpieczeństwa, a to szczególnie w przypadku przewożenia członków rodziny królewskiej jest szczytem niekompetencji.
Po tym głośnym dniu, który dosłownie pogrążył w rozpaczy Brytyjczyków, pojawiło się mnóstwo spekulacji co do tego, dlaczego właściwie Diana miała wypadek. Jedni sugerowali zamach, inni próby samobójcze. Teoriom spiskowym nie było końca. Jednak Wharfe stara się rozwiać wszystkie wątpliwości.
- Moje doświadczenie w pracy w policji pozwala mi potwierdzić, że to nie było morderstwo, a okropny wypadek, którego można było uniknąć. Nie była ofiarą jakichś niewiadomych osób, którzy uważali, że przynosi wstyd monarchii, a nieodpowiedzialności swojego chłopaka i jego ochroniarza – dodaje.
Jaką mamą była Diana?
W swoich wspomnieniach Brytyjczyk skupia się jednak nie tylko na tragicznej śmierci Diany. Przywołuje też historie z jej życia prywatnego, pokazuje, jaką była matką. Williama i Harry’ego kochała ponad wszystko i zrobiłaby dla nich wiele. Pracy łatwej nie miała. Wielokrotnie musiała ściągać ich na ziemię, bo wychowani w otoczeniu służby chłopcy, potrafili się zapomnieć.
Szczególnie William. Od dziecka mówiono mu przecież, że jest wyjątkowy.
- William był skrytym, trudnym dzieckiem. Harry był jego przeciwieństwem. Jego wszyscy uwielbiali, bo był zabawny. Williama niekoniecznie. Starszy z braci wiedział dokładnie, kim jest i potrafił się z tym obnosić. Diana była doskonała w sprowadzaniu go na ziemię – opisuje Wharfe.
Jej życie rodzinne stało się jednak przekleństwem Diany. Królowa jej nie znosiła za wszystkie wybryki, mąż zdradzał z Camillą. Ona jednak starała się ratować ten związek. Dobrze wiedziała, jak przyznaje jej ochroniarz, że gdyby naprawili swój związek, byliby jedną z najpotężniejszych par na świecie. Tylko że Karol nie potrafił znieść jej popularności. Szybko także i Diana zaczęła przekraczać granice.
Upokorzona
Wharfe potwierdza, że na dworze wszyscy plotkowali o romansie Karola i Camilli, jeszcze na długo przed tym, kiedy Diana mogła coś podejrzewać. Kiedy wreszcie się dowiedziała, powiedziała mu: „przychodzi taki moment, w którym masz już to wszystko gdzieś”.
Informacje o romansach Diany szybko trafiły do mediów. Nie wszystkim podobało się to, co robiła, o królowej nie wspominając. Tymi doniesieniami o kolejnych romansach wiele straciła. Sympatię odzyskała, dopiero gdy do brukowców trafiły nagrania z rozmów Karola i Camilli. Mąż Diany mówił swojej kochance m.in. że chce być jej tamponem.
Diana była pokazywana jako ofiara tej rozkochanej w sobie dwójki. Jeśli ktoś jeszcze wiedział o jej związkach na boku, to przymykał na to oko. Po tym, co zgotował jej mąż, miała prawo do szczęścia.
Jak jej kochanek spaliłby pałac
Wharfe obserwował to wszystko z dystansu. Na łamach „Daily Mail” opowiada też jak jeden z kochanków księżnej, Oliver Hoare, prawie puścił pałac Kensington z dymem.
– To było w 1992 roku. Godzina 3.30 nad ranem. Nagle włączyły się wszystkie alarmy przeciwpożarowe. Od razu rzuciłem się w kierunku sypialni Diany, ale zanim wpadłem do apartamentu, zobaczyłem, co jest przyczyną alarmu. W korytarzu tuż za ogromną rośliną, ukrywał się Hoare z cygarem. Diana, która nienawidziła dymu, musiała go wyrzucić z sypialni. Poradziłem mu tylko, żeby odłożył palenie na później i wrócił do niej. Rano próbowałem obrócić wszystko w żart. Powiedziałem przy stole, że pewnie grali w kraty, w pokera rozbieranego. Zaczerwieniła się i już nigdy o tym ze mną nie rozmawiała. Wiedziałem, że przekroczyłem granicę – mówi.
Sam przyznaje, że ich relacja nie była do końca profesjonalna. Diana zjednywała do siebie ludzi. Wharfe jest tylko jednym z wielu Brytyjczyków, którzy darzyli ją ogromnym szacunkiem, choć wiedzieli, że ma wiele na sumieniu. Dziś jego wspomnienia dają nowe światło na to, jaka była w rzeczywistości, jeśli zdejmie się z niej mit ideału.