Jedna śmierć za drugą
W lipcu 2011 roku zmarła Amy Winehouse, której historię życia i śmierci możemy właśnie oglądać w kinach. Pół roku później martwą znaleziono kolejną wielką wokalistkę, Whitney Houston. Na jej upadek świat patrzył równie bezradnie jak na koniec Amy. Ze zdziwieniem oglądaliśmy kolejne nagrania z koncertów, na których obie wokalistki ledwo trzymały się na nogach. Amy zmarła po wypiciu zbyt dużej dawki alkoholu, od którego organizm zdążył odzwyczaić się podczas ostatniego odwyku. Houston utonęła we własnej wannie, do czego przyczynił się szereg środków leków i narkotyków wykrytych w czasie sekcji w jej organizmie.
- Miała wszystko. Urodę i wspaniały głos. To smutne, że te dary i zdolności nie przyniosły jej takiego szczęścia, jakie dawały nam - powiedziała po śmierci Whitney Houston Barbra Streisand.
Paulina Lipka/(mr), WP Kobieta