Blisko ludzi"Policzyłeś już pieniążki? To oddaj". Do kogo należy zawartość komunijnych kopert

"Policzyłeś już pieniążki? To oddaj". Do kogo należy zawartość komunijnych kopert

"Policzyłeś już pieniążki? To oddaj". Do kogo należy zawartość komunijnych kopert
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
24.03.2019 17:21, aktualizacja: 24.03.2019 20:20

Modlitwy pozaliczane, przebrania miniaturowych panien młodych pokupowane, decyzja "żur czy rosół" zapadła. Wielkimi krokami zbliża się sezon komunijny. Wraz z nim powracają wspomnienia sprzed lat i pytanie: "gdzie się podziała moja kasa z komunii?"

Po sieci od kilku lat krąży symptomatyczne nagranie w jakości VHS. Komunia, 1995 rok. Ojciec na oczach chłopca w garniturku otwiera kopertę i chce zgarnąć banknoty, ale włącza się matka: "Janusz, pozwól mu zobaczyć, przecież to jest jego".

Nie taka jednak matka hojna, jak może się wydawać: "Możesz sobie policzyć i masz oddać" – instruuje po chwili syna. Dzieciak liczy. W kopercie jest 5 500 000 starych złotych. "Nacieszyłeś się, widziałeś pieniądze, to oddawaj" - mówi kobieta bez cienia zażenowania. Tak się po prostu robiło.

Grosz do grosza, a będzie boombox

Na swojej komunii też liczyłam pieniądze z wypiekami na twarzy. To była raczej niewinna zabawa liczmanami, niż zastanawianie się, czy te wszystkie papierki z królami da się zamienić na hulajnogę i Barbie-syrenkę.

Dla 9-latki już 50 złotych to majątek. Koniec końców punktem odniesienia w tym wieku jest raczej cena żelka-glizdy w sklepiku szkolnym niż shopping w Galerii Mokotów. Pamiętam, że mama upominała mnie, bo po przeliczeniu zawartości każdej koperty wykrzykiwałam na głos cyfry. Największą rozrywką nudnej, rodzinnej posiadówy było dla mnie sumowanie kwot przy pomocy świeżo opanowanej umiejętności dodawania pod kreską.

Pieniędzy z komunii nie zobaczyłam. Poszłam za to z rodzicami do sklepu RTV i wybrałam sobie boomboxa w pseudo-nowoczesnej stylistyce lat 2000. Właśnie na dobre zaczynała się era CD. A że w domu miałam same kasety, do boomboxa dokupiłam płytę "Oops! I did it again".

Tym samym przyjęcie Jezusa do serca do dziś kojarzy mi się z balladą, w której Britney Spears wyśpiewuje: "Your body language says so much. Yeah, I feel it in the way you touch" (Twój język ciała mówi tak dużo. Tak, czuję to w sposobie, w jaki mnie dotykasz).

Oszukała mnie własna matka

W tym roku do komunii posyła swoje dziecko Olga, moja znajoma. Pieniędzy z komunii nie widziała na oczy i nie wie, co się z nimi stało, dlatego ma zamiar zostawić swojemu synowi zawartość kopert.

- Z komunią jest trochę tak, że nie bardzo wiesz, o co w niej chodzi, bo jesteś za mała. Impreza kojarzy ci się z przyjęciem urodzinowym. A co to za przyjęcie, na którym twoje prezenty zgarnia ktoś inny? Być może nawet nie zwróciłabym na to uwagi, ale w poniedziałek po komunii poszłam do szkoły i wszyscy opowiadali, ile pieniędzy dostali i co sobie kupią. Pamiętam to straszne uczucie bycia w jakiś sposób oszukaną przez własnych rodziców – wspomina Olga.

Pieniądze, które dostanie Janek, będą do jego dyspozycji. Oczywiście Olga nie da mu ich do ręki. Ale jeśli syn będzie chciał coś sobie kupić, będzie wiedział, że mama ma pieniądze z komunii, które może wydać.

– Myślę, że to też dobra lekcja przedsiębiorczości. Masz konkretną sumę, musisz się na coś zdecydować, rezygnując z czegoś innego i nie jest rachunek na 20 złotych, tylko na 2500 – dodaje Olga.

Co zabawne, rekwirowanie pieniędzy komunijnych jest nie do końca zgodne z prawem. Kodeks rodzinny i opiekuńczy mówi, że rodzice mogą zarządzać pieniędzmi dzieci, np. zachować do momentu uzyskania pełnoletności.

Zarządzanie nie jest jednak równoznaczne z wydawaniem wedle własnego uznania. To ostatnie wedle Kodeksu karnego (art. 284 § 2) nosi znamiona przywłaszczenia, za które może grozić od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

Umówmy się jednak, że nikt o 3 miliony starych złotych, przywłaszczonych 25 lat temu z własnymi rodzicami sądził się nie będzie.

Ciało Chrystusa – iPhone

Siostra mojej znajomej Zosia, chodzi do prywatnej szkoły. Większość jej klasy nie przystępuje do komunii. Z Zosią miało być podobnie. Sakrament jest jednak bardzo ważny dla jej bogobojnych dziadków.

Żeby nakłonić - żeby nie powiedzieć - przekupić do niego dziewczynkę, dziadkowie obiecali jej iPhone'a. Różowego.

Rodzice oponowali, ale kiedy dyskusja weszła na wysokie emocjonalne tony spod znaku: "Tylko tego pragniemy przed śmiercią", odpuścili. Zosia jest nawet zadowolona, w kościele poznała koleżanki z innych szkół.

Z drugiej strony błaga rodziców, żeby chodzili z nią na niedzielne msze i pyta, czy będą się nią opiekować po śmierci. Siostra zakonna mówiła, że ludzie, którzy się nie modlą, kończą w piekle.

To właśnie ze względu na retorykę kary i wszczepiania dzieciom silnego poczucia winy, rodzice Zosi postanowili nie zapisywać jej na religię. Skończyło się na tym, że chodzą z nią na msze i oglądają różowe iPhone'y na Allegro. Nie chcą być dla swojej córki surowymi prawodawcami.

Zosia jest za mała zarówno na pojęcie istoty przemienienia ciała w wino, jak i powodów dla których jej rodzice są niewierzący. Jeśli chodzi o prezenty, poprosili rodzinę, żeby kupiła córce książki i zabawki, a koperty sobie darowała. Ma być zwykły obiad i zwykły dzień Zosi, a nie weselne "postaw się a zastaw się" w wersji demo.

Święto rowerów i komputerów

Trudno się dziwić, że najważniejszy sakrament katolicki się zeświecczył. Koniec końców przystępują do niego 9-latki. Dzieciakom, które w szkole nie słyszały jeszcze o ułamkach, przyczynach wybuchu II wojny światowej ani mitochondrium, trudno zrozumieć tak abstrakcyjne pojęcia jak trójca święta czy niepokalane poczęcie.

No jasne, 9-latek potrafi zapamiętać stosowne formułki: "trzy osoby boskie, które tworzą jedność" czy "na Marię spłynęła łaska, a w jej brzuchu pojawiło się dziecko", ale ich sens umyka. Uwaga koncentruje się więc na przystępniejszych kwestiach: naklejkach zbieranych na roratach, pieśni "Przenajświętsze członki" budzącą wesołość kolejnych pokoleń 9-latków, no i oczywiście – na prezentach. W Polsce od lat to przede wszystkim pieniądze.

Pomysł z prezentami rzeczowymi dla dzieci przystępujących do komunii, jest tyle banalny, co genialny. Dzieciaki czują się obdarowane i mają o czym rozmawiać w szkole. Nie chodzi przecież o wartość prezentów, ale o wspólne doświadczenie. O to, żeby nie być wykluczonym z grupy. Zanim więc zagarniecie zawartość kopert, zastanówcie się, czy za 5 lat nie będzie z tego pyskówki z nastolatkiem marzącym o nowych nike'ach, który przypomni sobie o tym umownym depozycie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (476)
Zobacz także