Reni Jusis: urodziłam się w takich czasach, kiedy wszystkiego brakowało
- Życie, które wcześniej prowadziłam, zmierzało donikąd – mówi Reni Jusis. Dawno niewidziana wokalistka wróciła niedawno z nową płytą „Bang”. O macierzyństwie i o tym, jak można wypalić się zawodowo u szczytu kariery, opowiedziała w najnowszym wywiadzie dla „Zwierciadła”.
Jusis dała się poznać jako aktywna działaczka na rzecz praw kobiet, szczególnie jeśli chodzi o tematy związane z macierzyństwem. Po urodzeniu pierwszego dziecka namawiała kobiety do tzw. ekologicznego stylu wychowania dzieci. Mycie malców w mleku matki, używanie tetrowych pieluch, pranie w orzechach indyjskich – to tylko część z jej zaleceń.
- Kiedyś się mówiło, że aby wychować dziecko, potrzeba całej wioski. Dzisiaj młode matki są zamknięte w czterech ścianach w bloku, radzą sobie z tym wszystkim same, pozostawione z płaczem niemowlęcia, z całą logistyką – mówi wokalistka. – Kiedy parę lat temu brałam udział w spotkaniu mam w metrze, gdzie ostentacyjnie karmiłyśmy piersią dzieci, żeby pokazać, że to nie jest obrazoburcze, że nie godzi w niczyje uczucia, spotkałam wiele matek, gdzieś w macierzyństwie zagubionych – dodaje.
Przez ostatnie 7 lat Reni Jusis rzadko pokazywała się publicznie. Poświęciła się całkowicie roli mamy. Ma dwójkę dzieci: Gaję i Teofila. Ich ojcem jest znany muzyk i mąż piosenkarki, Tomasz Makowiecki. Jak piosenkarka wspomina swoje dzieciństwo?
- Urodziłam się w takich czasach, kiedy wszystkiego brakowało. Wszystko wyrywaliśmy innym z gardeł. Moi rodzice stali w kolejce po pianino wiele miesięcy, podpisywali listy. I dzisiaj widzę dzieciaki, które mają niesamowite możliwości. Mają niesamowity komfort, dla nich naprawdę „limitem jest tylko niebo” – mówi.
Jusis opowiedziała też, dlaczego zdecydowała się przerwać karierę.
- W szczytowym momencie grałam ponad 20 koncertów w miesiącu. Krzyczałam ze sceny: „Cześć, Poznań!”, a saksofonista nachylał się i mówił mi, że dziś jesteśmy przecież we Wrocławiu. Czułam się jak koń wyścigowy. Może powoli docierało do mnie, że prawdziwe życie jest gdzie indziej? (…) Teraz mam wrażenie, że gdyby nie dzieci, byłabym dzisiaj zombi. Funkcjonowałabym na antydepresantach – przyznaje.