Mała czarna
„Paryż to zawsze dobry pomysł” - mawiała Audrey. I nie tylko mawiała, ale także udowadniała. La petite noir, czyli z francuskiego mała czarna to był jej must have na wieczorne wyjścia. Aktorka w dużej mierze przyczyniła się do popularyzacji tego elementu garderoby. Jej satynowa kreacja z filmu „Śniadanie u Tiffany'ego” została okrzyknięta najlepszą sukienką w historii kina. Był to projekt Huberta de Givenchy, francuskiego kreatora mody i przyjaciela aktorki. W 2006 roku kreacja została wylicytowana za ponad 900 tysięcy dolarów. A zysk z tej sprzedaży przekazano na cele charytatywne.
Mała czarna to numer jeden na wigilijną kolację. To swego rodzaju wytrych: dobry na wszystko, wszędzie i dający wiele możliwości stylizacyjnych. Pozorną banalność i prostotę małej czarnej Audrey przełamywała ekscentrycznymi dodatkami w postaci pereł, tiary we włosach i oczywiście długich rękawiczek. Wybierając sukienkę o prostym kroju i gładkiej fakturze postaw na modny naszyjnik w wersji XXL, czy welurową kopertówkę. Wtedy twój look zyska nowoczesny wymiar.
W tym sezonie jednak warto wybrać małe czarne w klimacie dekadenckim. Lansowały je takie domy mody, jak Rodarte, Chloe, czy Dolce&Gabbana. Królują koronki, prześwity i ażury. A w ich przypadku im mniej dodatków tym lepiej. Na wigilię załóż świąteczne metaliczne szpilki, pięknie odbijające światło z choinki. W towarzystwie czerwieni na ustach na pewno wzbudzisz niemałe zainteresowanie. Koronkowa mała czarna to inwestycja w przyszłość. Możesz ją jeszcze spokojnie założyć na sylwestra, bal karnawałowy i walentynkową randkę. Klasycznie nie musi oznaczać nudnie.