Tobi spędził cały rok na 70-centymetrowym łańcuchu, a zamiast miski z jedzeniem miał garnek z piachem. Owczarek Bruno zamiast biegać, czołgał się po ziemi. Natomiast uwięziony Bodzio zamarzał na 20-stopniowym mrozie. Wszystkie te zwierzęta i tysiące innych uratowali pracownicy OTOZ Animals. Ktoś bowiem dał znać, ktoś pomógł, ktoś inny wpłacił pieniądze. Jak mówi prezeska towarzystwa – na świecie jest mnóstwo dobrych, wrażliwych na krzywdę zwierząt ludzi, którzy pomagają im przetrwać i żyć. Trzon towarzystwa zawsze stanowią właśnie takie osoby.