Zabójczyni
Jeszcze gorsza była 22-letnia sekretarka Johanna Altvater. Pracowała na Ukrainie, brała udział w likwidacji getta żydowskiego. Panna Hanna, jak ją nazywano, upychała więźniów na ciężarówki „jak bydło na ubój”. Pewnego razu weszła do budynku, który służył jako szpital dla Żydów. Podnosiła małe dzieci i wyrzucała je z trzeciego piętra. Wiele z nich umarło, inne odniosły poważne rany.
W ogóle zabijanie dzieci uważano za jej specjalność czy też, jak mówili współpracownicy, „przykry nawyk”. Potrafiła na przykład częstować je cukierkami, po czym, kiedy otwierały buzie, strzelać im prosto w usta. Innym razem przywołała do siebie małego chłopca, chwyciła go za nogi i zaczęła uderzać jego głową o ścianę.