Z okna katowickiego mieszkania
1 września 1939 roku ze snu wyrwał ją hałas przejeżdżających pod jej oknem czołgów. Od razu zerwała się w stronę telefonu, by poinformować brytyjską ambasadę. Po drugiej stronie słuchawki nikomu nie chciało się wierzyć, że wojna już się rozpoczęła. Clare wystawiła telefon za okno, tak by jej rozmówca mógł na własne uszy przekonać się, że nie żartuje.
- Clare zawiadomiła swoich przełożonych w Warszawie, zaś ci zadzwonili do polskiego MSZ z prośbą o komentarz. Ministerstwo najwidoczniej po raz pierwszy, i to od przedstawiciela mediów, usłyszało o ataku na Polskę. Najpierw zaprzeczono tej informacji. Ale potem, w trakcie rozmowy, zawyły w Warszawie syreny alarmowe i stało się jasne, co się dzieje. Paradoksalnie, także ona sama nie była pewna czy to nie fałszywy alarm, ponieważ Polacy mówili jej, że to ćwiczenia – mówił w rozmowie z „DW” Patrick Garrett, krewny i oficjalny biograf korespondentki.
Clare, dopiero gdy Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Trzeciej Rzeszy, zdała sobie w pełni sprawę z wagi wydarzeń. - Zaczęła się zastanawiać, czy jej własne mieszkanie nie zostanie wkrótce zamienione w gruz – dodaje Garrett. Hollingworth już na zawsze związała się z wojną.