Pani na zamku
Polka nie kryje, że był to najtrudniejszy okres w jej życiu. "Zaznałam straszliwej biedy i przekonałam się, jak nisko można upaść. Nigdy nie żebrałam na ulicach, bo uważałam, że to byłoby poniżej mojej godności, ale nieraz weszłam do sklepu i coś zjadłam, żeby przetrwać kilka godzin do dnia następnego. Myślałam tylko o tym, kiedy dostanę moją pierwszą wypłatę albo pójdę do kogoś i coś zjem. To były okrutne dni mojego życia".
Nawet przez chwilę nie myślała jednak o tym, by spakować się i wrócić do Polski. Przeciwnie: życiowe trudności zmobilizowały ją do działania. Pracowała ciężko, uczyła się, wychowywała syna. Jednak swoją przyszłość widziała w handlu. "Sporo współpracowałam z Węgrami w dziedzinie produktów wysokiej technologii, choćby komputerów, kaset wideo, audio, które sama częściowo produkowałam. Przez półtora roku miałam linię produkcyjną w Hongkongu" - mówiła "Gali".