Śmiertelna bladość
Złota opalenizna, a czasem nawet skóra w odcieniu dojrzałej pomarańczy to marzenie wielu współczesnych kobiet. W końcu wiele z nich żyje w przekonaniu, że kwadrans odpoczynku w mieniącej się ultrafioletem trumnie z solarium jeszcze nikomu nie zaszkodził. O zgubnych skutkach takich przyjemności żadna oczywiście nie pomyśli.
Najwidoczniej z podobnego założenia wychodziły kobiety w dawnych czasach– te, w przeciwieństwie do wyżej wspomnianych, pożądały jedynie skóry w kolorze mleka. Im jaśniejszą karnację miała dama, tym wyższy był jej status społeczny. Aby wspiąć się na najwyższy szczebel społecznej drabiny, unikały słońca, stosowały zabiegi flebotomii, czyli upuszczania krwi, albo piły ocet. Jednak powyższe metody nie niosły za sobą tak poważnych konsekwencji jak popularne m.in. na wersalskim dworze bielidła.
Mieszanka białego ołowiu, kredy oraz rtęci maskowała brud oraz wszelkie niedoskonałości cery. Skutki uboczne wyglądu porcelanowej lalki kończyły się utratą włosów oraz śmiercią.