Fototerapia przegna zimowe smutki?
Wielu z nas myśli, że w taką pogodę nie można czuć się dobrze, że jesień i zimę po prostu trzeba przetrwać w złym nastroju. Nic bardziej błędnego.
25.01.2008 | aktual.: 28.05.2010 01:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Światło to doskonale lekarstwo na przygnębienie i zimową depresję. Warto poznać najważniejsze założenia fototerapii, by poprawić sobie nastrój i dodać odrobinę chęci do życia.
Przez większą część dnia jest szaro. Gdy wstajemy do pracy jest ciemno, kiedy wracamy do domu – to samo. Do tego za oknem deszcz lub śnieg. I jeszcze to okropne zimno. Wielu z nas myśli, że w taką pogodę nie można czuć się dobrze, że jesień i zimę po prostu trzeba przetrwać w złym nastroju. Nic bardziej błędnego. Ponad 20 lat temu zdali sobie z tego sprawę naukowcy, którzy od tego czasu starają się poprawić samopoczucie w gorszej połowie roku. Jednym ze sposobów, które opracowali jest fototerapia. Z badań amerykańskich uczonych wynika, że fototerapia już po tygodniu u 80 proc. pacjentów polepsza samopoczucie i w znacznym stopniu przywraca chęć do życia.
Jej wielka kariera zaczęła się właśnie dzięki naukowcom. Na początku lat 80-tych odkryli oni , że dostęp do światła reguluje nasz nastrój. Latem często jesteśmy w euforii. Między październikiem a marcem nic nam się nie chce, jakby uszło z nas życie. Badacze wykryli wtedy chorobę SAD – sezonową zmianę nastroju spowodowaną m.in. brakiem światła słonecznego. Stwierdzili także, że trzy razy częściej chorują na nią kobiety niż mężczyźni. Dzięki wieloletnim eksperymentom wiadomo już, że sposobem na pozbycie się zimowej apatii są po prostu…spacery na świeżym powietrzu. Pomagają nawet wtedy, kiedy słońce nie wyłania się zza chmur przez długie tygodnie. Specjaliści radzą, by stosować ruch na świeżym powietrzu przez co najmniej 15 minut dziennie.
Do tego skuteczne są naświetlania. Służą do tego lampy fluorescencyjne, czyli świetlówki. Nie mogą być to jednak tradycyjne urządzenia, które widzimy na co dzień w sklepach. Są to specjalne lampy o mocy około 20 tys. razy większej niż zwykła żarówka. Każdego dnia powinniśmy przy niej spędzać od pół godziny do półtorej. Siedząc z otwartymi oczami, ale nie wpatrując się w źródło światła (dopuszczalne jest na przykład czytanie książki).
Naświetlanie ma w ofercie wiele gabinetów odnowy biologicznej oraz przychodnie medycyny naturalnej. Od niedawna lampy do fototerapii dostępne są także w specjalistycznych sklepach. Po zakupie można je samodzielnie stosować w domu. Jedną z tego typu lamp antydepresyjnych jest Fotovita, której ceny zaczynają się od kilkuset złotych. Droższe modele uszczuplą kieszeń nawet o kilka tysięcy złotych.
Urządzenia te nie psują wzroku, nie wydzielają promieni UV, nie parzą skóry. Co jednak bardzo istotne, nie wolno przesadzić z ich stosowaniem. W przeciwnym wypadku zamiast poprawy nastroju efektem świetlnej kuracji będą bóle głowy lub oczu. W takim wypadku trzeba koniecznie skonsultować się z lekarzem.