Blisko ludziMatka Teresa z Kalkuty – nie taka święta?

Matka Teresa z Kalkuty – nie taka święta?

Niepozorną, zgarbioną kobietę ubraną w charakterystyczny, biało-niebieski strój, z honorami przyjmowali papieże i przywódcy największych krajów. Po śmierci Matki Teresy kościół przyśpieszył procedury, by ogłosić ją błogosławioną.

Matka Teresa z Kalkuty – nie taka święta?
Źródło zdjęć: © AFP

Niepozorną, zgarbioną kobietę ubraną w charakterystyczny, biało-niebieski strój, z honorami przyjmowali papieże i przywódcy największych krajów. Po śmierci Matki Teresy kościół przyśpieszył procedury, by ogłosić ją błogosławioną. Jednak ostatnie informacje o tajnych kontach i nierozliczonych milionach dolarów Misjonarki Miłości kładą się cieniem na biografii założycielki zgromadzenia.

„To media uczyniły z niej świętą jeszcze za życia” – mówi w rozmowie z „Krytyką Polityczną” Genevieve Chenard, naukowiec z Uniwersytetu w Montrealu i współautorka kontrowersyjnej publikacji „Ciemna strona Matki Teresy”, która w ostatnich tygodniach wywołała wiele dyskusji.

Zdaniem badaczy do wykreowania mitu zakonnicy przyczynił się przede wszystkim wpływowy brytyjski dziennikarz Malcolm Muggeridge. Pod koniec lat 60. reporter przygotowywał film o zgromadzeniu Misjonarek Miłości. Spotkanie z Matką Teresą wywołało u niego objawienie religijne. Do tego stopnia, że nawet dobrą jakość materiału nagranego w mrocznych pomieszczeniach hospicjum w Kalkucie Muggeridge przypisał „boskiemu światłu” bijącemu od zakonnicy. Nie przekonały go racjonalne argumenty innych członków ekipy, wyjaśniających dobre nagranie czułością taśm firmy Eastman Kodak.

Film Muggeridge „Coś pięknego dla Boga” okazał się wielkim hitem i przyczynił się do stworzenia mitu Matki Teresy, która na ponad ćwierć wieku stała się bohaterką mediów. W 1979 r. założycielka Misjonarek Miłości otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Urzekła świat, gdy odmówiła udziału w uroczystym bankiecie na cześć laureatów i poprosiła, by nagrodę w wysokości blisko 200 tys. dolarów ofiarować biednym w Indiach.

Z całego świata zaczęły wówczas spływać pieniądze na działalność kilkuset przytułków dla ubogich i chorych prowadzonych przez Misjonarki Miłości. Jednak – zdaniem kanadyjskich badaczy – tylko niewielka część była przeznaczana na potrzebujących.

Wiara bogatych

Kontrowersje wokół sposobu wydawania pieniędzy przez zgromadzenie Matki Teresy zaczęły pojawiać się już w latach 90. Najzagorzalszym krytykiem działalności słynnej zakonnicy był pisarz i dziennikarz Christopher Hitchens, autor książki „Misjonarska miłość. Matka Teresa w teorii i w praktyce”.

„Ludzie bogaci chcą wierzyć, że ktoś, gdzieś naprawdę coś robi dla Trzeciego Świata. Dlatego nie chcą przyglądać się motywom działania i praktykom stosowanym przez tych, którzy zdają się pełnić tę rolę, bez względu na to, jak się z niej wywiązują” – przekonywał Hitchens, który zarzucał Matce Teresie, że nie wydawała pieniędzy na łagodzenie ubóstwa i poprawianie warunków w jej hospicjach, lecz na otwieranie nowych obiektów.

Powodem krytyki były też źródła pochodzenia niektórych darowizn. Matka Teresa bez skrupułów przyjmowała datki m.in. od krwawego dyktatora Haiti Francois Duvaliera czy znanego oszusta Charlesa Keatinga, którego wspierała nawet po aresztowaniu.

Gdzie te miliony?

Część zarzutów potwierdzili ostatnio kanadyjscy badacze, którzy natrafili na informacje o tajnych kontach zgromadzenia, gdzie do dzisiaj mogą być zdeponowane miliony dolarów. „Ustaliliśmy, że tylko 5 proc. wszystkich pieniędzy poszło na opiekę. Cała reszta została przeznaczona na budowę domów dla sióstr misjonarek albo przejęta przez Watykan” – twierdzi Genevieve Chenard w „Krytyce Politycznej”. „Z tego, co mówiły byłe misjonarki i z badań przeprowadzanych przez dziennikarzy wynika, że Matka Teresa dysponowała majątkiem wynoszącym ponad 100 milionów dolarów. Wobec takiego bogactwa nic nie tłumaczy faktu, że misjonarki nie miały leków przeciwbólowych dla chorych albo jednorazowych strzykawek” – dodaje.

Zdaniem badaczy Matka Teresa, choć nie żałowała chorym i ubogim modlitwy, raczej oszczędnie wydawała pieniądze, nawet w przypadku klęsk żywiołowych i katastrof.

Wyznawana przez założycielkę zgromadzenia „teologia cierpienia” jest dzisiaj często uznawana za jedną z głównych przyczyn fatalnych warunków, w jakich egzystuje wielu podopiecznych placówek Misjonarek Miłości.

Modlitwa zamiast leczenia

„Jest coś pięknego w widoku wielu ubogich, których przyjmuję. Muszą cierpieć, jak Chrystus na krzyżu. Świat zyskuje wiele dzięki cierpieniu” – twierdziła Matka Teresa. Takiej idei nie akceptowała m.in. Colette Livermore, która postanowiła odejść ze zgromadzenia. W książce „Hope Endures: Leaving Mother Teresa, Losing Faith and searching for Meaning” zarzuca Misjonarkom Miłości odmawianie pomocy potrzebującym, zniechęcenie zakonnic do kształcenia medycznego, a nawet nakładanie „niesprawiedliwych kar”, takich jak przenosiny z dala od przyjaciół.

„Zachwyt nad cierpieniem, bólem, wpatrywanie się w brud, nędzę, umieranie i dostrzeganie w tym Jezusa to specyficzna duchowość” – stwierdził w radiu TOK FM prof. Tadeusz Bartoś. „Przytułki zakładane przez Misjonarki Miłości trudno nazywać lecznicami. Te siostry nie pomagały chorym i umierającym. Miały tylko być, modlić się, asystować przy umierających. Chcą się napawać swoją dobrocią. Momenty duchowości, które są perwersyjne, narcystyczne. Ja tego nie wymyśliłem, wystarczy poczytać wielkich mistrzów mistyki chrześcijańskiej”.

Zdaniem teologa zgromadzenie Matki Teresy zdradza cechy sekty. „Deprywacja snu, silna kontrola wewnętrzna... To są elementy struktury sekty. Brzmi nieładnie, ale proszę przeczytać podręcznik Hassana o sektach” – mówił prof. Bartoś.

Uczciwość obroni się sama

Mimo tych zarzutów pozycja Matki Teresy jest wciąż silna. Po jej śmierci Watykan zdecydował się odstąpić od zwykłego pięcioletniego okresu oczekiwania, aby otworzyć proces beatyfikacyjny. Zakonnicy przypisano cudowne uzdrowienie indyjskiej wieśniaczki – Moniki Besry, która cierpiała na silne bóle brzucha spowodowane rakiem jajników. Dolegliwości miały ustąpić po przyłożeniu do ciała medalika pobłogosławionego przez Matkę Teresę.

Jednak innego zdania był Ranjan Mustafi, lekarz zajmujący się Besrą. W rozmowie z „New York Timesem” stwierdził, że guz nie był wcale rakiem, lecz torbielą spowodowaną gruźlicą. „To nie był cud, brała lekarstwa przez kilka miesięcy” – przyznał.

Matce Teresie nie brakuje też obrońców. „Proces beatyfikacyjny skupiał się na całokształcie jej działalności, badał jej świętość jako osoby. Dlatego też jestem przekonany, że bardzo dokładnie przyjrzano się także działalności fundacji, którą Matka Teresa prowadziła” – przekonuje w rozmowie z portalem natemat.pl ks. dr Zbigniew Sobolewski, sekretarz generalny Caritas Polska. „Ale niestety takie ataki, jak ten na Matkę Teresę, nie uderzają tylko w Kościół czy katolickie organizacje charytatywne, ale w ogóle we wszystkie stowarzyszenia, które zajmują się pomocą innym. Czemu one służą? Przecież to nie podnosi aktywności społecznej, nie sprawia, że chętniej angażujemy się w wolontariat. Ale jeśli chodzi o Matkę Teresę, jestem spokojny. Jej uczciwość, czystość intencji, obronią się same, piana wkrótce opadnie” – dodaje kapłan.

Tego samego zdania jest Szymon Hołownia. W programie „Dzień dobry TVN” popularny publicysta stwierdził: - Matka Teresa przeżyła swoje życie najlepiej, jak potrafiła. Mogła wybrać wygodę, a wolała dzielić los z biedakami. A co my zrobiliśmy, żeby zmienić ten świat?

Tekst: Rafał Natorski

(raf/sr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

rafał natorskifinanseświęta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (2580)