Niespotykanie spokojny człowiek
"Jestem spokojnym człowiekiem, co akurat bardzo sobie cenię." Rozmowa z Maciejem Stuhrem.
"Jestem spokojnym człowiekiem, co akurat bardzo sobie cenię." Rozmowa z aktorem, Maciejem Stuhrem.
Jest pan synem znanego aktora. To pomogło Panu wybrać zawód?
Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno głównie dzięki temu zacząłem interesować się aktorstwem. Wcześnie chodziłem do teatru i na plany filmowe i tam zacząłem przyglądać się tej pracy nie tylko od strony widza.
Nie bał się pan opinii, że jest pan wziętym aktorem ponieważ pana ojcem jest Jerzy Stuhr?
Kiedy zaczynałem bałem się trochę takich opinii. Teraz już się ich nie boję. Podobnie yło z porównaniami do pracy, warsztatu ojca. Kiedy startowałem obawiałem się tego. Teraz już nie mam z tym problemu.
Ukończył pan psychologię. Chciał pan mieć zawodową alternatywę?
Nie. Nigdy nie chciałem być psychologiem. Kiedy byłem zupełnie mały raczej myślałem o zawodzie taksówkarza.
A co jest pociągającego w pracy taksówkarza?
(śmiech) Po prostu lubię jeździć samochodem. Zawsze mi się to podobało i stąd ten pomysł. Gdyby ktoś zabronił mi być aktorem byłbym taksówkarzem, a jeśli nie taksówkarzem to pewnie pisarzem...
Wszystko przed panem.
To prawda. Są pisarze, którzy debiutują w późnym wieku, także dlaczego nie...
Pańskie wspomnienia z dzieciństwa związane są głównie ze sceną?
Nie, ale mam mnóstwo takich wspomnień. Dzisiaj, kiedy przychodzę do teatru i przebieram się w kostiumy, chodzę po jego zakamarkach przypominają mi się chwile z dzieciństwa.
Jest pan wtedy szczęśliwy?
Tak. Jestem szczęśliwym człowiekiem ponieważ czuję, że realizuję moje wczesne marzenia. Jako mały człowiek spędzałem więcej czasu w teatrze niż na planach filmowych i z teatrem mam najwięcej ciepłych wspomnień. Teatr Stary w Krakowie – jego garderoby, magazyny kostiumów i rekwizytów, zapadnie pod sceną. Bardziej niż jakieś anegdoty, pamiętam atmosferę tego miejsca, jego zapach i dziwność.
Jest pan znanym aktorem, ale nie ma o panu wielu wzmianek w „pismach kolorowych”. Nie zależy panu na popularności?
Przede wszystkim nie zależy mi na takiej popularności. „Kolorowe czasopisma” piszą o tak błahych rzeczach, że nie chce mi się na takie tematy w ogóle wypowiadać, lub inaczej, piszą o rzeczach ważnych dla człowieka, ale w bardzo błahy sposób. Nie jestem zainteresowany tym, żeby się wypowiadać na temat swoich uczuć, czy osób mi najbliższych w programie „przedpołudniowej kawy” adresowanej już sam nie wiem dla kogo. Poza tym bywam w miejscach, o których te gazety nie piszą.
Dodatkowo na siłę ograniczam podawanie informacji, które są dla mnie ważne. Nie chciałbym ich rozdrabniać i tanio sprzedawać.
Ale zna pan „gwiazdy”, które popularność zawdzięczają tylko doniesieniom medialnym na temat swojego „prywatnego” życia?
Tak i to są osoby, które o wiele lepiej się w takich rolach i sytuacjach sprzedają. Mają więcej rozwodów, więcej przygód miłosnych i różnych innych historii. U mnie takie tematy są potwornie nudne...
Czy pana wady i zalety są ciekawszym tematem?
Będzie trudno, ponieważ nie przepadam za analizowaniem samego siebie. Takie oceny pozostawiłbym osobom, które mają ze mną do czynienia. Człowiek czasami mniema o sobie więcej niż powinien, lub myśli o sobie tak, jakby chciał myśleć. A to może mijać się z prawdą. Tego nauczyłem się na studiach psychologicznych. Moje cechy czasami bywają wadami, a czasami zaletami, tak to już z cechami bywa. Do cech mojego charakteru należy np. introwertyczność, która powoduje, że jestem znośny dla otoczenia, bo rzadko wybucham. W zasadzie nie będę daleki od prawdy jeśli powiem, że w ogóle nie wybucham. Natomiast z tego co mówią lekarze nie jest to dla mnie dobre. Więc jest to zaleta i wada.
I tak wszystko się w panu zbiera i kumuluje...
(śmiech) Tak i tylko mam nadzieję, że mnie to kiedyś nie zabije.
Nie ma pan typowych zalet?
Jestem człowiekiem poukładanym. Choć to też może być zaletą i wadą. Wada, bo nie robię zbyt szalonych rzeczy i moje życie jest na tyle, na ile może być w tym zawodzie, przewidywalne. Staram się być punktualny, sumienny itd. Ale z drugiej strony może być to znowu wada, bo człowiekowi potrzebne jest w życiu szaleństwo i o to też staram się dbać. Nie jest to jednak moja wrodzona cecha.
Najbardziej szalona rzecz jaką pan zrobił to...
Nie będzie to specjalnie spektakularne. Ja po prostu staram się szukać niekonwencjonalnych momentów w życiu. W zachowaniu innych i swoim. Ale czasami przychodzi mi to z trudem.
Po prostu jest pan niespotykanie spokojnym człowiekiem.
Jestem spokojnym człowiekiem, co akurat bardzo sobie cenię. Staram się być umiarkowany i nie popadać w skrajności, bo jak widzę takie skrajne osoby, to wiem, że wolałbym stać z boku i spokojnie się przypatrywać, niż krzyczeć naokoło, zabierając głos w różnych debatach...