Nietrzymanie moczu potrafi zrujnować życie
Nietrzymanie moczu, na które w Polsce cierpią nawet 4 mln osób (głównie kobiety) potrafi zrujnować życie i pogarsza jego jakość o wiele bardziej niż tak powszechne schorzenia, jak depresja, cukrzyca czy nadciśnienie tętnicze – przekonują eksperci.
28.03.2014 | aktual.: 03.04.2014 10:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nietrzymanie moczu, na które w Polsce cierpią nawet 4 mln osób (głównie kobiety) potrafi zrujnować życie i pogarsza jego jakość o wiele bardziej niż tak powszechne schorzenia, jak depresja, cukrzyca czy nadciśnienie tętnicze – przekonują eksperci. Lekarze i pacjenci mówili o tym na warsztatach dla dziennikarzy.
Podkreślali zarazem, że w większości przypadków nietrzymanie moczu można skutecznie leczyć.
Jak powiedział PAP prof. Włodzimierz Baranowski, kierownik Kliniki Ginekologii i Ginekologii Onkologicznej Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, z problemem nietrzymania moczu (NTM) zmagają się w Polsce ok. 4 mln osób. Większość z nich to kobiety.
Zobacz, jak ćwiczyć mięśnie Kegla:
Według specjalisty, ok. 50 proc. z nich ma nietrzymanie moczu typu wysiłkowego (do wycieku moczu dochodzi np. podczas kichania, kaszlu, śmiechu). Dwie trzecie z pozostałych 50 proc. przypadków NTM jest związane z tzw. zespołem pęcherza nadreaktywnego, a jedna trzecia – to mieszana postać NTM.
Wśród objawów pęcherza nadreaktywnego prof. Baranowski wymienił parcie naglące na mocz, częstomocz w dzień i w nocy, a także popuszczanie moczu. Specjalista podkreślił, że konieczność oddawania moczu w nocy jest bardzo uciążliwa dla pacjentów. „Pacjentki wstają nawet 8-10 razy w ciągu nocy - a ponieważ są to panie najczęściej w wieku pomenopauzalnym i bardzo dojrzałym – to po każdym takim wybudzeniu bardzo trudno im ponownie zasnąć. Rano wstają zmęczone, niewyspane i jeżeli się to utrzymuje to może prowadzić do szeregu zaburzeń natury psychicznej, w tym do depresji, a w skrajnych sytuacjach nawet do prób samobójczych” – tłumaczył prof. Baranowski.
Dr Andrzej Zbigniew Buczyński, specjalista w dziedzinie neurourologii wyjaśnił, że przyczyną pęcherza nadreaktywnego mogą być wady wrodzone kręgosłupa, schorzenia neurologiczne, takie jak stwardnienie rozsiane, udar mózgu, choroba Alzheimera czy Parkinsona, guzy mózgu, a także cukrzyca, operacje przeprowadzane w obrębie miednicy mniejszej (w obrębie której leży pęcherz moczowy). „Jeżeli nie znajdujemy żadnej przyczyny, dla której ta choroba występuje to mówimy o postaci idiopatycznej” – powiedział specjalista.
Prezes „UroConti” Anna Sarbak zwróciła uwagę, że problemy z pęcherzem nadreaktywnym (i ogólnie nietrzymanie moczu) stanowi ogromy problem społeczny.
Przytoczyła wyniki badań, które wskazują, że aż 76 proc. osób cierpiących na to schorzenie musiało zmodyfikować swój styl życia, 32 proc. ma obniżony nastrój, a 28 proc. uczucie ciągłego napięcia i stresu. "Schorzenie powoduje wykluczenie społeczne, ograniczenie aktywności zawodowej, źle wpływa na życie rodzinne" - tłumaczyła.
Według prof. Baranowskiego obecnie pacjentki z wysiłkową formą nietrzymania moczu można leczyć - z ponad 90 proc. skutecznością – przy pomocy zabiegów chirurgicznych (pacjentkom zakłada się tzw. taśmę). „Podczas gdy tylko połowa pacjentów z pęcherzem nadreaktywnym jest skutecznie leczona” – ocenił specjalista.
Przypomniał, że w terapii tej dolegliwości stosuje się leki antycholinergiczne, które blokują receptory muskarynowe w pęcherzu moczowym. Zaznaczył, że niedawno pojawiła się alternatywa dla tych medykamentów – lek z grupy antagonistów receptorów beta-3-adrenergicznych.
Daje on efekty także u tych chorych, u których nie zadziałały starsze leki. Obecnie nie jest jednak refundowany. U pacjentów, u których farmakoterapia nie przyniosła skutku można zastosować toksynę botulinową podawaną wielopunktowo do pęcherza moczowego.
"Niestety lekarze POZ nie mają wiedzy na temat pęcherza nadreaktywnego i czesto leczą pacjenta antybiotykami, jakby to była infekcja układu moczowego" - powiedziała Sarbak. To średnio o dwa lata opóźnia moment, w którym chory trafi do odpowiedniego specjalisty.
(PAP)/jjj/ dym/