O tej parze plotkowały polskie elity. Maria uwiodła prezydenta?
Różnica między Marią a Ignacym Mościckim wynosiła 28 lat. Ona była jego sekretarką, on szukał bliskości po śmierci pierwszej żony. Kiedy prezydent wybrał sobie kolejną pierwszą damę, wybuchł w Polsce ogromny skandal.
Był 23 listopada 1979 roku, gdy Maria zmarła. Na uchodźstwie, z daleka od ukochanej Warszawy. Ostatnie lata spędziła w Szwajcarii, gdzie razem z Ignacym Mościckim skazana była na uchodźstwo polityczne. Prezydent w testamencie zdążył zapisać, że chce być pochowany skromnie, bez żadnych pomników. Chciał tylko, by jego trumna stała gdzieś blisko trumny małżonki. Maria zostawiła podobną prośbę. Ta historia zakończyła się jednak dopiero w 1993 roku, gdy do Warszawy sprowadzono ich ciała. Podczas uroczystego nabożeństwa tylko jedna trumna stała w głównej nawie kościoła. Mościcki spoczął w krypcie prezydentów w katedrze św. Jana. Marię pochowano podczas osobnej uroczystości na Powązkach. Wbrew woli obojga.
Zwyczajny ślub ze zwyczajnym wojskowym
Oboje mieli na koncie po jednym małżeństwie. Maria była przeciętną Polką dwudziestolecia międzywojennego. Miała zwyczajnych rodziców i zwyczajne życie u boku wojskowego. W 1919 roku wyszła za oficera 23. Pułku Piechoty Tadeusza Nagórnego. Miała wtedy 23 lata. Nagórnego jedni opisywali jako przykładnego żołnierza, inni jako kobieciarza i ryzykanta, który zrobiłby wszystko, by przypodobać się swoim zwierzchnikom. Ignacy Mościcki go uwielbiał. Do czasu, gdy okazało się, że wojskowy zdradza swoją żonę. Nagórny wyjechał któregoś razu razem z Mościckim do Poznania. Tam poznał piękną ziemiankę, której zakręcił w głowie do tego stopnia, że dziewczyna oddała mu swoje serce w pakiecie z 30 tys. złotych na mieszkanie, które Tadeusz miał urządzić im w Warszawie. Wziął pieniądze i przepadł, a dziewczyna z pretensjami trafiła do prezydenta. I dobra reputacja Nagórnego poszła w zapomnienie. Gdy Maria dowiedziała się o wszystkim, postanowiła się z nim rozwieść.
Taka miłość, co na zawsze zostaje
Ignacy Mościcki przez 40 lat związany był ze swoją kuzynką, Michaliną z Czyżewskich. Jak pisał we wspomnieniach: „bliskie pokrewieństwo i młody wiek kuzynki miały duże znaczenie w moim wyborze. Dzięki bowiem tym warunkom obiecywałem sobie mieć większy wpływ przy dalszym wychowywaniu swojej przyszłej małżonki". Czy jego plan się powiódł? Trudno powiedzieć. Związek musiał być udany, bo Ignacy i Michalina doczekali się czworga dzieci. Żona prezydenta cieszyła się szacunkiem Polaków. Mówili o niej „dobra pani”, doceniali działalność charytatywną. Ich życie nie mogło być jednak idealne. Michalina przez lata chorowała na serce. W sierpniu 1932 roku zmarła. Na pogrzeb zjechały tłumy, pojawił się nawet marszałek Piłsudski. Mościcki w żałobie długo nie był. Rok później znów stanął na ślubnym kobiercu.
Ten ślub był skandalem
Maria pracowała jako sekretarka Michaliny. Mościcki poprosił ją, by kontynuowała swoją pracę także po śmierci małżonki. Zgodziła się. Prezydent przychodził do niej coraz częściej na rozmowy. Po kilku tygodniach łamiącym się głosem zapytał się, czy wyjdzie za niego za mąż. Cichy ślub odbył się na Zamku Królewskim, a plotki rozeszły się po całej Polsce w kilka chwil. Nie wysechł jeszcze tusz na depeszach kondolencyjnych, a już trzeba było pisać listy gratulacyjne dla Mościckiego.
Tak plotkowano o prezydencie i pierwszej damie
Złośliwych żarcików nie było końca. Piłsudski miał powiedzieć: „stary pryk kupuje browar, żeby raz na rok napić się szklankę piwa”. Jedni widzieli w tym związku prawdziwą miłość, inni Marię mieli za femme fatale, która dla luksusów poślubiła starszego.
- Kiedy to panią Marię porzucił piękny mąż, przygarnęła ją prezydentowa, dając jej stanowisko osobistej sekretarki. (...) Była poważna, swoje obowiązki sekretarki wypełniała sumiennie, z wielkim taktem. Wydawała się jakaś szara, niezwracająca na siebie uwagi. Dopiero gdy po śmierci swej protektorki została żoną prezydenta, zakwitła pełnią urody, w odpowiednim otoczeniu, ubraniu i w całych tych wspaniałych ramach, jakie dawało jej stanowisko - zaznaczyła we wspomnieniach Janina Dunin-Wąsowiczowa, która opisała także pierwsze dni rządów Marii. - Usunęła wszystkich jej nieżyczliwych, wszystkich, którzy ją tam może jeszcze jako sekretarkę gorzej potraktowali – dodała.
O Mościckim mówiono z kolei, że biega nago po Zamku z odbezpieczonym pistoletem, że przechodzi kurację hormonalną, by zadowolić małżonkę, a nawet posuwano się do stwierdzeń, że do Warszawy zjeżdżają rosyjscy lekarze, którzy mieli problem męskości prezydenta rozwiązać chirurgicznie.
Willa na kredyt
Plotki rozpuszczane przez złośliwców nie pokrywają się jednak z tym, co zachowało się ze wspomnień pracowników Zamku. Według nich było to dobre, kochające się małżeństwo, które nie rozstawało się na krok. Maria męża kochała, ale chciała być od niego niezależna. Zleciła więc wybudowanie willi, w której mogłaby zamieszkać, a która byłaby też jej zabezpieczeniem na przyszłość. Willa powstawała za jej własne pieniądze. Pierwsza dama zaciągnęła na nią kredyt w wysokości 34 tys. złotych (dla porównania Mościcki zarabiał miesięcznie 25 tys. złotych). Posiadłość stanęła przy ul. Racławickiej 126. Naprzeciwko willi do dziś zachował się Fort Mokotów. Maria była wniebowzięta, ale wkrótce jej szczęście miało legnąć w gruzach.
Miłość na uchodźstwie
Po wrześniu 1939 roku polski rząd trafił do Rumunii, a z nimi Mościcki z żoną. Po interwencji Roosevelta mogli wyjechać stamtąd do Szwajcarii. Na przygranicznej stacyjce dostali jeszcze od przyjaciół kilkaset dolarów na przyszłość. Na długo im nie starczyło. Mościcki został pozbawiony przez rząd Sikorskiego pensji, potem Szwajcarzy odebrali mu także immunitet dyplomatyczny. Z luksusu trafili do skrajnej biedy. 70-letni prezydent szybko podupadał na zdrowiu. On chorował, żona opiekowała się nim z ogromnym oddaniem. Podobno ich sąsiedzi do dziś pamiętają parę Polaków, którzy podczas każdego spaceru trzymała się za ręce.
Ignacy Mościcki zmarł 2 października 1946 roku. Maria jeszcze przez wiele lat strzegła pamiątek po mężu. Kiedy po śmierci oboje wrócili do Warszawy, odebrano im nawet możliwość wspólnego pochówku.