Przewodnik idealny
Można zostać autorem przewodnika kulinarnego albo historycznego, ale jeśli interesują Was najlepsze miejsca do turbogolfa czy wyprzedaży dla shoefreaks, warto podzielić się swoimi doświadczeniami z podróży. Moleskin daje okazję, by spełnić największe przewodnikowe marzenia, także te śnione przez miłośników bunkrów i sklepów modelarskich.
14.02.2008 | aktual.: 26.06.2010 15:08
Można zostać autorem przewodnika kulinarnego albo historycznego, ale jeśli interesują Was najlepsze miejsca do turbogolfa czy wyprzedaży dla shoefreaks, warto podzielić się swoimi doświadczeniami z podróży. Moleskin daje okazję, by spełnić największe przewodnikowe marzenia, także te śnione przez miłośników bunkrów i sklepów modelarskich.
Niemal każdy pozujący na intelektualistę lub szanujący się snob miał je w ręce: czarne notesy z lekko pożółkłymi kartkami, które zabezpiecza czarna gumka. Takie, które można włożyć do kieszeni i zabrać ze sobą na najnowszą kinową czy teatralną premierę, na spacer do parku lub na wyprawę przez lądy i oceany. Hemingway pewnie zabierał je na połów marlinów, Matisse chodził z nimi po Paryżu i szkicował bohemę, Bruce Chatwin pokazał im świat. Boje się myśleć, co robili ze swoimi Celine i Van Gogh, gdyż jak wiadomo różnorodność ich stanów psychicznych może wskazywać na niekoniecznie szczytne zastosowania. Zwłaszcza że nazwa tych legendarnych notesów – Moleskin – sugeruje, że kiedyś naprawdę oprawiane były w skórę krecików…
_**It's the city guidebook you write**_
Ci, którzy znają Moleskin z ich flagowych produktów – notesów dla pisarzy i rysowników – często nie wiedzą, że można już kupić najnowszy wynalazek tej firmy: przewodniki po miastach. Użytkownicy przewodników produkowanych przez Wallpaper pewnie spodziewają się po nich kolekcji zdjęć hoteli, na które nas nie stać, i sklepów z płytami, których i tak nie mamy jak przewieźć…
Nic bardziej mylnego. Moleskin postanowił spełnić sen Aldousa Huxleya, który twierdził, że jedynym przewodnikiem dla wytrawnego podróżnika jest taki, który sam napisze. Kierując się jego słowami, specjaliści z Moleskina opracowali projekt notesów, które mieszczą się w kieszeni, a przy tym zawierają wszystko, co potrzebne, by twórczo zagubić się w metropolii. Jest tu mapa miasta i komunikacji miejskiej oraz lista najbardziej przydatnych kontaktów. Jest lista dworców, lotnisk, korporacji taksówkarskich. Są przeliczniki miar i wag oraz rozmiarów butów czy ubrania… Po tych przydatnych informacjach, które powinien zawierać każdy szanujący się przewodnik, umieszczono jednak puste strony.
Indywidualiści
Oglądam na youtube berliński Moleskin – video uploadowane przez cordebrę. Po stronach z mapami i różnymi informacjami następują kartki zapisane równymi, czarnymi literkami. Wklejony bilet tramwajowy, opakowanie po cukrze z nazwą kawiarni, szkice muzeów, zdjęcia wejść do metra i przystanków. Zapisane impresje, historie, top places i best picks. Niezwykły dziennik podróży do Berlina, do którego z chęcią bym się dobrała, bo właśnie się tam wybieram – niestety, jakość youtube’owego przekazu nie pozwala odczytać słów. Zadowolę się wskazówkami, które widać – nazwą kawiarni w Ka De We i jeszcze innej w Mitte… Z kolei moja koleżanka Fiona opiera swój dziennik z San Francisco na szkicach. Jest plastyczką, więc jej Moleskin to niezwykła ilość rysunków, które przypominają jej, gdzie pójść, kiedy jest głodna, ma ochotę na tofu czy sałatkę z egzotycznych kwiatów. Jej przewodnik nie przyda się raczej drugiej osobie.
Ja , mój , moje
Oscar Wilde nigdy nie ruszał się nigdzie bez swojego notesu – twierdził, że zawsze dobrze jest mieć coś sensacyjnego do poczytania w pociągu. Jako jego wierna uczennica także nie wychodzę nigdzie bez notatnika. Od czasu mojego wyjazdu do NY zdarzyło mi się raz nie zabrać mojego miejskiego Moleskina ze sobą – kiedy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam, że ziemia usuwa mi się spod stóp. Czy to znaczy, że zaraz się zgubię? Wyląduję na Bronksie i – być może – przeżyję przygodę życia bez możliwości notowania jej na gorąco? I gdzie ja jestem, dokąd idę?
W przeciwieństwie do notesu Fiony, mój zacznie niedługo podróżować w kieszeniach i torbach innych ludzi. Przestanie może pachnieć moimi perfumami, lecz być może wzbogaci się o notatki innych ludzi. Moja krecia skórka wypełniona jest bowiem setką wskazówek: naniesione na mapę fioletowe punkty mówią o tym, gdzie jest najlepsze sushi i gdzie mieszka Ana. Wszystko to uzupełnione jest o notki na stronach specjalnie do tego zaprojektowanych. Moleskin ma specjalne sekcje na:
– places, legends, recipes (miejsca, legendy, przepisy);
– bars, wineries, stories (bary, winiarnie, opowieści);
– places, dreams, adventures (miejsca/hotele, sny/marzenia, przygody);
– names, faces, encounters (nazwiska, twarze, spotkania);
– info, shopping, art (informacje, zakupy, sztuka);
– books, music, movies (książki, muzykę, filmy).
Już samo połączenie shopping i art warte jest zastanowienia… Oczywiście, jeśli te kategorie Ci nie wystarczają, Moleskin oferuje także miejsce na stworzenie swoich. Ja wpisałam tam typy moich przyjaciół, listę galerii i „różne”, moja koleżanka – nazwiska kochanków…
Najlepszy prezent
Nie ma chyba rzeczy bardziej motywującej do podróży niż przewodnik Moleskina. Pasek na notesie przypomina lotniskową naklejkę, kartki z mapami dają zapowiedź podbicia nowych lądów, a mapa metra uspokaja, że się nie zgubimy. Dalej już tylko puste kartki dla naszych przeżyć, biletów z metra, wizytówek i zdjęć z ulicznych automatów.
Chilijski pisarz Luis Sepulveda wspomina, że jedną ze swoich książek napisał tylko dzięki Moleskinowi, który podarował mu Bruce Chatwin. Jeśli więc Wasz przyjaciel wybiera się w podróż – nie zapomnijcie podarować mu Moleskina.
ZOBACZ TEŻ:
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Nowego Jorku nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty...