Do łóżka tak, do ołtarza nie
„Lubię seks oralny. Kiedyś miałem taką dziewczynę, stary! Jak sobie tylko przypomnę, to…” – słyszę rozmowę dwóch mężczyzn, którzy siedzą obok mnie w barze. „Asia? Coś Ty! Ja jestem jej pierwszym facetem. Moja żona jest taka delikatna, że nawet bym jej czegoś takiego nie zaproponował. Nigdy by się nie zgodziła” – rozwijają wątek. Czy to oznacza, że mężczyzn kręcą inne kobiety, niż te, z którymi decydują się spędzić resztę życia?
18.04.2012 | aktual.: 05.06.2018 15:59
„Lubię seks oralny. Kiedyś miałem taką dziewczynę, stary! Jak sobie tylko przypomnę, to…” – słyszę rozmowę dwóch mężczyzn, którzy siedzą obok mnie w barze. „Asia? Coś Ty! Ja jestem jej pierwszym facetem. Moja żona jest taka delikatna, że nawet bym jej czegoś takiego nie zaproponował. Nigdy by się nie zgodziła” – rozwijają wątek. Czy to oznacza, że mężczyzn kręcą inne kobiety niż te, z którymi decydują się spędzić resztę życia?
- Wielu seksuologów jest zgodnych: mężczyźni, którzy marzą o długonogich blondynkach, często żenią się z korpulentnymi brunetkami. Ta teoria znajduje potwierdzenie w licznych badaniach. Ona nie musi być ideałem piękna, czy w typie tego mężczyzny, bo co nam z tego, że kobieta jest niezwykle atrakcyjna, jeśli nie będziemy w stanie się z nią dogadać? – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. – Atrakcyjna seksualnie kobieta będzie magnesem, ale do zabawy, do romansu. Kiedy mężczyzna chce się na dobre związać, będzie szukał czegoś więcej. Przyciągnie go ciekawa osobowość, bądź istotne dla niego cechy, takie, jak: wsparcie, opiekuńczość, zaradność. Wtedy chce w partnerce widzieć matkę swoich dzieci i kobietę, której może w pełni zaufać.
Tak działa biologia
Zanim zaczniemy się zastanawiać nad tym, jakich cech charakteru szukają mężczyźni, którzy liczą na romans oraz ci, którzy chcą się ożenić, warto sięgnąć do najprostszego źródła: matka natura odgrywa tutaj większą rolę niż nam się wydaje.
- Możemy mówić o uwarunkowaniach biologicznych. Tam gdzie wchodzi w grę nasza motywacja do bycia z kimś na dobre i na złe, seksualność odkładana jest na później. Na początku koncentrujemy się na innych sprawach, które później będą odgrywały ważniejszą rolę. Jeżeli mężczyzna widzi, że kobieta szybko poszła z nim do łóżka, to zaczyna wątpić w jej długoterminową motywację. Czasem uruchamia się stereotyp dostępności: jeżeli mi dała, to równie dobrze da innym – wyjaśnia seksuolog Arkadiusz Bilejczyk.
Brzmi fatalnie? Czyżby to oznaczało, że takie pojęcia, jak miłość od pierwszego wejrzenia czy silna namiętność, nijak się miały do tego, z kim zostaniemy do końca życia? Mogłoby się wydawać, że o tym, czym kogoś poślubimy, zadecydujemy wtedy, gdy się zakochamy po uszy. Okazuje się jednak, że zazwyczaj jest to przemyślana decyzja, zatem umysł, a nie serce odgrywa dużą rolę.
Inna do tańca, inna do różańca
Tylko co - oprócz uwarunkowań biologicznych - sprawia, że mężczyźni często marzą o zupełnie innych kobietach niż te, które decydują się poślubić? Seksuolog Arkadiusz Bilejczyk wyjaśnia to następująco: - Mówi się, że facet całe życie chciałby trafiać na ladacznice, a poślubić zakonnicę. Jest to żart, w którym jednak możemy odnaleźć sporo prawdy. Kiedy mężczyzna zakłada rodzinę, chce mieć pewność, że jego kobieta będzie przy nim. Stąd ten wcześniejszy nacisk na cnotę, na bycie pierwszym partnerem ukochanej. Dzisiaj nie jest to może silne do tego stopnia, ale nikt nie chce się wiązać z dziewczyną, którą wcześniej mieli już wszyscy koledzy – wyjaśnia seksuolog. – Jeśli miała wielu partnerów, ale działo się to na „innym podwórku” to sytuacja wygląda już nieco lepiej. Mężczyzna będzie się czuł niekomfortowo w sytuacji, gdy inni wiedzą sporo na temat życia seksualnego jego partnerki, natomiast jeśli jej wcześniejsze doświadczenia dotyczą zupełnie innego towarzystwa czy miejsca, to już pewnie będzie to do przejścia.
Są wręcz panowie, którzy odczuwają misję i chcą sprowadzić rozwiązłą kobietę na dobrą drogę – mówi seksuolog.
Bronią "swego"
Okazuje się, że mężczyzna za wszelką cenę próbuje wpłynąć na to, jak jego partnerka jest postrzegana przez innych.
- To śmieszne, ale przekonałam się o tym na własnej skórze – mówi 29-letnia Paulina. Jest bardzo atrakcyjną, pewną siebie kobietą, która chętnie prezentuje swoje wdzięki. – Kiedy poznaję faceta, widzę, że podoba mu się to, że mam na sobie kuszącą sukienkę czy obcisły top, który pokazuje moje kształty. Jak tylko zaczynamy randkować, coraz częściej słyszę, żebym przykryła dekolt apaszką albo założyła leginsy pod spódnicę. To śmieszne, że to, co wcześniej wydawało mu się kuszące i atrakcyjne, raptem zaczyna być irytujące, a wręcz staje się katalizatorem do kłótni – wyznaje Paulina.
Dopiero po kilku podobnych sytuacjach zrozumiała, że to nie jest kwestia przesadnie zazdrosnego partnera, a raczej tego, że nikt nie lubi się dzielić. Mężczyźni często chcą, by partnerka tylko w domu ubierała się wyzywająco, a pozostałym osobom prezentowała coś zupełnie innego. Dotyczy to nie tylko wyglądu, ale także zachowania.
- To, że chcemy utrzymywać, iż nasza partnerka nie jest wyzywająca, jest związane z jej niedostępnością seksualną dla innych – wyjaśnia seksuolog. -Chodzi o to, by nikt nawet nie próbował. Dlatego w rozmowach między mężczyznami może się pojawić coś takiego: „Moja żona to nigdy nie zrobiłaby tego czy tamtego, wręcz rzadko ma ochotę na seks” czy podobne wypowiedzi. Często jest to pewien rodzaj „marketingu”, który ma niewiele wspólnego ze stanem faktycznym. Jest to ochrona przed ewentualną zdradą: im mniej osób próbuje ją zbałamucić, tym mniejsza szansa na to, że ona da się namówić na skok w bok – wyjaśnia seksuolog.
Jak wyglądałby ideał?
Wszystko jasne, tylko jak w tym całym bałaganie mają się odnaleźć kobiety? W końcu mężczyźni oglądają się za seksownymi blondynkami lub brunetkami w szpilkach, z wydatnymi ustami podkreślonymi czerwoną szminką, a wiązać chcą się z kimś innym…
- Najlepiej, żeby to była anielica na zewnątrz – niedostępna, ubrana niezbyt wyzywająco, ale w sypialni niech się przebiera w seksowne, wręcz agresywne stroje i niech będzie diablicą – z przymrużeniem oka radzi seksuolog.
(asz/pho)