Blisko ludziSeks to kwestia ceny

Seks to kwestia ceny

Seks to kwestia ceny
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
08.03.2007 13:50, aktualizacja: 26.06.2010 23:42

Odkąd istnieje płatny seks, mężczyźni korzystają z usług prostytutek. Dlaczego tak się dzieje? Co mówią o swej "pracy" same prostytutki?

Odkąd istnieje płatny seks, mężczyźni korzystają z usług prostytutek. I choć wydawać by się mogło, że do płatnych kobiet przychodzą jedynie seksualni nieudacznicy i zboczeńcy, to nieprawda. Wystarczy przypomnieć historię przystojnego, zamożnego i mającego piękną narzeczoną, amerykańskiego aktora Hugh Granta, którego policja zatrzymała, kiedy oddawał się miłości francuskiej z ciemnoskórą prostytutką w zaparkowanym samochodzie.

Gwiazdorzy Hollywoodzcy, mogący mieć piękne dziewczyny na skinienie palcem, wolą zapłacić prostytutce za seks. Dlaczego?

- Bo jesteśmy lepsze od ich żon i narzeczonych - śmieje się Kamila, warszawska prostytutka. - Może dlatego, że godzimy się na to, czego ich kobiety nie chcą w łóżku robić - wiesz, oral czy anal. U nas to tylko kwestia ceny. Do mnie trafiają księża i policjanci. Biznesmeni i małolaty. Robotnicy po wypłacie i szanowni tatuśkowie. Zwykle przy pracy myślę tylko o tym, żeby solidnie wykonać robotę, żeby gość poczuł, że to jest prawdziwe i wrócił do mnie za jakiś czas. Moja przyjemność to rzadkość.

Czasem zdarzy się jakiś szmerek, jakiś dreszczyk, kiedy facet jest miły, czysty i ładnie pachnie. Na zboczeńców nie trafiłam, choć z drugiej strony, kto to jest zboczeniec? Nikt mnie w każdym razie nie chciał udusić, choć są misiaczki, które lubią być duszone w trakcie. Niektórzy proszą, żeby ich bić, bo to im sprawia przyjemność. Płacą, proszę bardzo. Biję ich paskiem, ale bez przesady, żeby nie zostawiać śladów. Najbardziej nie lubię chamów, ale na szczęście nie mam ich dużo. Większość jest grzeczna i jak ma jakieś specjalne życzenia, to prosi. Są potulni, bo przecież nie mają pewności, czy dostaną, czy ja się na dany numerek zgodzę.
Chociaż agencje towarzyskie i salony masażu pracują pełną parą, żaden z mężczyzn nie lubi się przyznawać, że korzysta z ich usług. Polacy nie są tu wyjątkiem. Zachodni politycy i artyści wolą niejednokrotnie wydać majątek, aby tylko wspomnienia panienek nie ukazały się drukiem na rynku, bojąc się, że ich reputacja zostanie narażona na szwank, kiedy społeczeństwo dowie się o nietypowych upodobaniach seksualnych.

Bo koszty uwodzenia są za wysokie...

- Mężczyźni chodzą do prostytutek, bo nie muszą z nimi rozmawiać - mówi Jerzy. - To oczywiście dość umowne. Nawiązując romans, człowiek jest niejako zobligowany do kolejnego spotkania. Myśląc o swojej wybrance, planuje strategię, ręce mu się pocą itp. Pozostając pod czyimś urokiem, inwestuje się w to mentalnie i finansowo.

Mężczyźni często podliczają koszty uwodzenia i wychodzi im, że to nieopłacalne. A co będzie jesli się zaangażuję, jeśli potem bedę cierpiał? A jak się znudzę i ona nie będzie chciała się odczepić? A jak się już z nią prześpię i okaże się do niczego, jak się jej pozbyć? Jak widać, romansowanie nie jest takie proste, zaś prostytutka to najtańszy i najprostszy sposób zaspokajania potrzeb. Czysto seksualna rozrywka, nie wymagajaca ani pomysłów ani nakładów. Wystarczy umówić się co do kwoty.

- Mnie bardzo ciekawią prostytutki, choć nigdy z żadną nie spałem. Być może dlatego, że mam uraz z dzieciństwa. Kiedy miałem 15 lat poszedłem z kolegą do prostytutki. Rzecz miała miejsce w Łodzi. Kobieta była znacznie od nas starsza i cała sceneria była dość odstręczająca. Dlatego nic nam z seksu nie wyszło. Po prostu nie byliśmy zdolni do odbycia stosunku. Potem próbowałem jeszcze wiele razy i zawsze było to niefortunne zdarzenie, nawet jeśli to była piękna, frapująca dziewczyna. Po co najmniej trzydziestu próbach już wiem, że przy prostytutce jestem całkowitym impotentem.
Są i powstają u nas lokale i salony nietypowe. Dla gejów, lesbijek, sado- i masochistów. Do przeróżnych salonów masażu trafiają panowie w różnym wieku i z różnym wykształceniem. Jest i inżynier i palacz c.o. Jest trzydziestolatek i mężczyźni po sześćdziesiątce.

Zalegalizować prostytucję?

Policja nie ma obecnie nic przeciwko paniom lekkiego prowadzenia i co do jednego jest zgodna - prostytucja powinna zostać zalegalizowana. - Dla dobra wszystkich trzeba skończyć z hipokryzją i zalegalizować to, co istniało od zarania i istnieć będzie zawsze - mówi aspirant z koszalińskiej komendy.

- Nam ułatwiłoby to znacznie pracę, mielibyśmy jakąś kontrolę, co w obecnej sytuacji jest niemożliwe. Skorzystaliby na tym klienci, bo panienki byłyby zobowiązane do okresowych badań lekarskich, miałyby karty zdrowia, a bez tego panuje "wolna amerykanka". Wystarczy wspomnieć, że w samym województwie koszalińskim prawie o sto procent zwiększyła się liczba zachorowań na kiłę i rzeżączkę.

Mało tego, dziewczyny też byłyby w lepszej sytuacji. Podam przykład. Przychodzi do mnie kiedyś panienka i mówi, że klient jej nie zapłacił i ona chce to zgłosić. Za dwa dni wróciła i pyta, czy komuś o tym powiedziałem, bo rozniosło się w środowisku, że dała za darmo i pół miasta się z niej śmieje. A gdyby prostytucja była legalna, dziewczyny płaciłyby podatki, to wtedy rzeczywiście można by ścigać klienta, który nie zapłacił za usługę.

- Nikt mi nie powie, że panienki są niepotrzebne - mówi bramkarz jednej z gdańskich agencji. - Ruch w interesie mamy od rana do wieczora. To mity, że wpadają do nas tylko potrzebujący przejezdni, czy napruci goście, którym zamknięto ostatni barek. Podam prosty przykład. Godzina trzynasta, wpada zdyszany facet i pyta: "Ile trwa najkrótszy masaż?" Mówię, że pół godziny, a czemu pan się tak spieszy? - pytam "Bo przed chwilą odprowadziłem żonę do solarium i mam tylko 25 minut, żeby zdążyć ją odebrać".