"Taka już pani uroda". Diagnozę usłyszała po 12 latach bólu

"Taka już pani uroda". Diagnozę usłyszała po 12 latach bólu

Z endometriozą zmaga się aż 176 mln kobiet w wieku rozrodczym / zdjęcie poglądowe
Z endometriozą zmaga się aż 176 mln kobiet w wieku rozrodczym / zdjęcie poglądowe
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | rocketclips
Aleksandra Lewandowska
13.03.2024 15:00, aktualizacja: 15.03.2024 11:02

- Z jednej strony poczułam ogromny strach. Nie wiedziałam za wiele na temat endometriozy, ale kojarzyła mi się z tym, że nie będę mogła zajść w ciążę. A chciałam mieć dzieci. Z drugiej - odczułam ulgę. W końcu ktoś powiedział, co mi jest - opowiada Magda, u której po 12 latach zdiagnozowano endometriozę.

Endometrioza. Choroba, na którą choruje co 10. kobieta. Według informacji opublikowanych przez Warszawski Uniwersytet Medyczny w 2021 roku, na całym świecie zmaga się z nią aż 176 mln kobiet w wieku rozrodczym. W samej Polsce - ponad milion.

Prawidłowe zdiagnozowanie endometriozy trwa latami. Pacjentki, którym towarzyszy bardzo duży ból, słyszą najczęściej od specjalistów, że "taka już ich uroda", "miesiączka musi boleć", "jak urodzą, to minie". Część z nich z powodu "zwykłego bólu" nie jest jednak w stanie wstać z łóżka. Inne dowiadują się o niej w trakcie starań o dziecko. U 30 proc. kobiet z endometriozą występują bowiem problemy z zajściem w ciążę.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Taka już pani uroda"

Magda Strzelecka usłyszała diagnozę po 12 latach bólu. Z wyjątkowo uporczywymi miesiączkami, które zawsze spędzała, leżąc w łóżku, bo kiedy wstawała - mdlała, zmaga się od kiedy pamięta. Jak podkreśla, "dobrze, gdy w ogóle je miała". Po ukończeniu 20. roku życia jej okres zaczął zanikać. Przerwy od jednego do drugiego trwały miesiącami.

- Jako nastolatka czułam ból. To nie było nic nadzwyczajnego, bo każda z nas usłyszała chociaż raz w życiu, że "miesiączka musi boleć". Tak więc było. Problem pojawił się, kiedy skończyłam 20 lat. Miesiączki po prostu zniknęły - opowiada Magda w rozmowie z Wirtualną Polską.

Gdy udała się do pierwszego ginekologa, stwierdził, że "to wina stresu".

- Przeprowadziłam się do innego miasta na studia, więc ten stres był. Zdaniem tamtego ginekologa, to on był przyczyną zaniku miesiączki. Przepisał mi wtedy tabletki, kazał poczekać i pojawić się za kilka tygodni. Tak zrobiłam, ale miesiączka nie wracała - mówi.

Dodaje, że "nie zliczy, ilu lekarzy odwiedziła".

- Na początku traktowałam to w miarę spokojnie, bo takie rzeczy się zdarzają. Nie ja pierwsza i nie ostatnia przestałam mieć miesiączkę. Kiedy minął rok bez niej, zaczęłam się poważnie martwić. Konsultowałam się z wieloma specjalistami, którzy nic nie wykrywali. Robili USG, cytologię, wszystkie inne badania, nie stwierdzając kompletnie nic. Wychodziłam z gabinetu słysząc, że jestem zdrowa i "taka już moja uroda" - wspomina.

12 lat bólu

Ból, brak regularnej miesiączki, niepewność, co takiego się dzieje. Tak wyglądało ostatnie 12 lat u Magdy. Dopiero przez przypadek znalazła specjalistę, który nie miał wątpliwości. Po badaniu USG oznajmił jej, że ma "zaawansowaną endometriozę, którą trzeba natychmiast usunąć".

- Z jednej strony poczułam ogromny strach. Nie wiedziałam za wiele na temat endometriozy, ale kojarzyła mi się z tym, że nie będę mogła zajść w ciążę. A chciałam mieć dzieci. Z drugiej - odczułam ulgę. W końcu ktoś powiedział, co mi jest - wyznaje.

Operacja u Magdy była koniecznością. Nie oznacza to jednak, że nie będzie mogła zajść już w ciążę. Choć zaawansowana endometrioza może wywołać duże problemy z płodnością, ginekolog, który obecnie prowadzi Magdę, kazał jej być dobrej myśli.

- Nie powiedział, że będzie łatwo, ale dał do zrozumienia, że damy sobie z tym radę - że zrobi wszystko, żebym normalnie funkcjonowała i mogła mieć dzieci - mówi Magda.

- Kiedy pomyślę jednak o tych 12 latach, o liczbie lekarzy, u jakich byłam, o słowach, które usłyszałam - jestem wściekła. Gdybym trafiła wcześniej na dobrego specjalistę, bardzo możliwe, że endometrioza byłaby zdiagnozowana znacznie wcześniej. Nie musiałabym zmagać się z tym okropnym bólem, przechodzić operacji - podsumowuje w rozmowie.

"Jak boli, to dobrze"

Historia Magdy nie jest jednak jednym przykładem tego, jak trudno jest trafić na odpowiedniego specjalistę. Olga, która jest kilka lat od nie młodsza, przeżyła to samo.

- Zaczęło się typowo, od bolesnych miesiączek. Te przerodziły się w dolegliwości żołądkowo-jelitowe, zmęczenie i uczucie, że zaraz zemdleję. Pierwsze dwa dni spędzałam w łóżku, bo nawet wyniesienie śmieci kilka metrów od mieszkania wiązało się z niewyobrażalnym dla mnie wysiłkiem - opowiada Olga.

W jej przypadku miesiączki były regularne. To, z czym do dziś się zmaga, to trądzik - na twarzy, barkach i plecach. Mimo podjętego wielokrotnie leczenia, nie jest w stanie się z nim uporać.

- Wcześniej nie łączyłam tych objawów i nie zdawałam sobie sprawy, że powodem wszystkiego mogą być zaburzenia hormonalne, choroba. Myślałam, że każda z tych rzeczy jest związana z czymś innym. Dopiero po kilku latach poznałam prawdę - mówi.

Zanim to nastąpiło, tak jak Magda, odbyła wizyty u wielu ginekologów.

- Badałam się regularnie, robiłam cytologię, USG. Niby wszystko sprawdzali, a jakoś żaden z nich nie zauważył, że coś mi dolega. Jeden, profesor - i to chcę podkreślić, powiedział, że "jak boli, to dobrze". Na sam koniec wizyty u niego usłyszałam też, że "jestem idealnie zbudowana, żeby urodzić dużo dzieci" - wspomina.

Wystarczyło tylko pięć minut rozmowy

Ból i wspomniane przez Olgę dolegliwości trwały kilka lat - do momentu, w którym udała się do kolejnej ginekolożki w Warszawie. Jak mówi, lekarce wystarczyło tylko pięć minut rozmowy, by stwierdzić, że Olga może mieć endometriozę.

- Natrafiłam na nią przypadkiem w internecie, podczas kolejnych poszukiwań. Miała świetne opinie, więc nie miałam nic do stracenia. Po przeprowadzeniu wywiadu i dokładnym wysłuchaniu, co mi dolega, z czym się zmagam, jakie mam objawy, od razu powiedziała, że jest taka możliwość, że to endometrioza - opowiada Olga.

Aby potwierdzić swoje przypuszczenia, ginekolożka najpierw zbadała Olgę dłońmi i pobrała próbki do cytologii. Następnie wykonała USG dopochwowe.

- Na USG było to już widoczne gołym okiem. Po lewej stronie mam endometriozę, która - mówię to po ponad roku od diagnozy, na szczęście się nie powiększa. Wszystko dzięki lekarce, która poleciła mi, co mogę robić, by czuć się lepiej - dodaje Olga.

Od ponad roku stosuje dietę przeciwzapalną i suplementację, która została dostosowana do jej schorzenia przez dietetyczkę. Jest w trakcie kolejnych badań, które mają pokazać, czy z endometriozą nie są związane inne dolegliwości, z którymi zmaga się na co dzień - m.in. insulinoopornością, depresją i zaburzeniami lękowymi. Badania, z racji długiego czasu oczekiwania, wykonuje prywatnie. Nie ukrywa, że przeznacza na to duże pieniądze.

Aleksandra Lewandowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (29)
Zobacz także