Tulipanowa gorączka

Holandia to wiatraki, saboty i tulipany – prawda? Albo – bardziej nowocześnie – coffe shops i czerwone latarnie... Wiatraków w Amsterdamie nie widać, saboty są nawet pluszowe, za to tulipany - te warte są uwagi.

Tulipanowa gorączka
Źródło zdjęć: © sxc.hu

18.12.2008 | aktual.: 28.02.2012 17:14

Holandia to wiatraki, saboty i tulipany – prawda? Albo – bardziej nowocześnie – coffe shops i czerwone latarnie... Wiatraków w Amsterdamie nie widać, saboty są nawet pluszowe, za to tulipany - te warte są uwagi.

Przydatne znaki każdego turystę skierują na Bloemenmarkt, czyli Targ Kwiatowy, jedna z największych atrakcji Amsterdamu. Pośród pływających stoisk, które kiedyś zaopatrywały centrum miasta w kwiaty, pałętają się teraz turyści spragnieni solniczek w kształcie chodaków, zapalniczek w kształcie chodaków i breloczków do kluczy w kształcie chodaków... Pomiędzy owymi przydatnymi akcesoriami można faktycznie znaleźć kwiaty... W sezonie setki, tysiące tulipanów. Poza – ich cebulki kuszące tajemnicą krągłego kształtu i zdjęciem przylepionym do siateczki, w której się kryją. Jakie wolisz? Czarne czy papuzie? A może jednak popielniczkę w kształcie chodaka czy ... prawie naturalnej wielkości krasnala?

Gdyby ktoś miał ochotę na tulipany w innej formie niż cebulka lub wielka wiecha zebrana w folię zawsze może wybrać się do ogrodu Keukenhof – podobno właśnie tam zaczyna się holenderska wiosna...Trzydzieści dwa hektary kwitnących prawie nieustannie tulipanów naprawdę robi wrażenie. Zwłaszcza, że ogród miał szanse „dojrzeć” – mieści się w tym miejscu od 1949 roku, a powstał jako forma ... reklamowa dla hodowców kwiatów. Pośród starych drzew można spokojnie przyjrzeć się najpiękniejszym z stu dwudziestu gatunków o ośmiu tysięcy odmian. Sadzone są specjalnym systemem – gdy jedne przekwitają drugie zakwitają, bo posadzone są warstwami. Pośród tęczy, flag, i rozet ułożonych z kolorowych pąków można znaleźć te o imionach nadanych na cześć Gagarina, Vivaldiego czy Presleya. Czy jest tam odmiana zwana Maria Kaczyńska? Tego nie wiem...

Delikatny kwiatuszek w Polsce kojarzony ze Świętem Kobiet i specyficzna czerwienią –i wygląda faktycznie dosyć niepozornie. Trudno chyba sobie wyobrazić, ze kiedyś budził niezwykłe żądze, traktowany był jako waluta, popełniano przez niego samobójstwa...

Tulipanowa mania czy gorączka ogarnęła Holandię w szesnastym wieku i wywarła na mieszkańcach tego kraju wyraźne do dziś piętno. Ówczesne szaleństwa spekulacyjne porównać by można chyba do dzisiejszych wahań na światowych giełdach. Momentem kulminacyjnym „gorączki” był rok 1637, kiedy cebulki najsłynniejszej i najcenniejszej odmiany „Semper Augustus” osiągnęły rekordową cenę 6 tysięcy florenów za sztukę, by szybko spaść do ceny 5 florenów.... Na rynku cebulek nie było zasad – raz sprzedawano jedną cebulkę za trzynaście tysięcy, później dwie za trzydzieści tysięcy florenów.

Szaleństwo tulipanowe ogarnęło cały kraj – handlem cebulek zajmowała się zarówno arystokracja, jak i mieszczanie – traktując to jako swoisty rodzaj hazardu. Prawdziwy klimaks następował, gdy np. na rynku pozostawały tylko dwie cebulki słynnej, a zakontraktowanej odmiany. Maniacy potrafili sprzedać wtedy cały majątek, żeby za nie zapłacić...Setki tysięcy cebulek sprzedano „zaocznie” – bez oglądania.... Czy dziwi teraz takie przywiązanie Holendrów do tulipana? W końcu każdy taki kwiatek nosi w sobie historię wielkich namiętności i przy okazji jest symbolem wielkich pieniędzy... Podobno dużo czasu minęło, zanim Holandia podniosła się po tulipanowym krachu. Jedno jest pewne – nie żywi do cebulki żadnej urazy...

Podobno takie namiętności rodzą się ze sztuki. Czy na holenderską pasję wpłynęły obrazy Rembrandta, na których widnieją tulipany? Na obrazach mistrza, zgromadzonych w amsterdamskim muzeum można oglądać te o żyłkowanych płatkach – nazwane później ...rembrandtami. A takich rzeczy można dowiedzieć się , kiedy przypadkowo szwendając się pomiędzy najbardziej malowniczymi kanałami Amsterdamu trafi się do Amsterdam Tulip Museum na Prisengracht 112 – małego oddziału muzealnego składającego się głownie ze ... sklepu i niewielkiej multimedialnej wystawy w piwniczce. W wielkich szklanych słojach na rustykalnej wystawie, zaraz obok cudownej kafejki z krzesełkami na zewnątrz – leżą sobie spokojnie brązowe cebulki i kuszą... Zarówno „nadzy chłopcy” („naked boys” to angielska nazwa Ziemowitów) jak i magiczny czarny tulipan – bohater powieści Dumasa. Kto chce może oczywiście wyjść z makatką, kubkiem lub parasolką w tulipany. Sabotów i krasnali – niestety brak.

Calineczka podobno obudziła się na płatkach tulipana... Czy wierzą w to nadal Holendrzy, który w szesnastym wieku jedną cebulkę wyceniali na 36 worków pszenicy, 72 worków ryżu, 4 krów, 12 owiec, 8 świń, 2 beczek wina, 4 beczek piwa, 2 bryły masła, 2 funty sera i kubek wykonany ze szczerego złota? Nie wiadomo... Na razie jedyne, co mogę powiedzieć to to, że w modnej dzielnicy Jordaan wielkie, odkryte okna kamienic ozdobione są nie tulipanami tylko orchideami w doniczkach. Może współczesny Amsterdam to już miasto orchidei?

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto z Amsterdamu nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, robi doktorat z gender i queer studies. Zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

ZOBACZ TEŻ

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)