11 września. Jego siostra i siostrzenica były w jednym z samolotów, które uderzyły w WTC. On wtedy stamtąd uciekał
W atakach terrorystycznych zginęły prawie 3 tys. ludzi. Wśród nich były Ruth i Juliana – siostra i siostrzenica Rona Clifforda. Był w holu World Trade Center, kiedy samolot, którym leciały, wbił się w bliźniaczą wieżę. Ron wyszedł z niej, nie wiedząc jeszcze o śmierci krewnych.
10.09.2020 13:40
Rona wciąż prześladują koszmary. Nie dość, że stracił ukochaną siostrę i siostrzenicę, to kobieta, której pomógł dotrzeć do szpitala, zmarła z powodu odniesionych obrażeń 40 dni po atakach. W uszach słyszy krzyki palących się żywcem ludzi, a przed oczami ma tych, którzy skakali z wysokich pięter i ginęli tuż pod jego stopami. W głowie odtwarza najczarniejsze chwile swojego życia i wciąż nie wie, dlaczego ocalał. Był ostatnim człowiekiem, które wsiadł na prom do New Jersey, choć tak naprawdę nigdy nie opuścił miejsca od 11 września nazywanego "Ground Zero".
"To po prostu nierealne"
Ron Clifford, Irlandczyk z krwi i kości, mieszka w USA od 40 lat. – To niesamowite, że mogę tu być, kiedy te wszystkie rzeczy wydarzyły się na moich oczach. Nigdy tego nie zrozumiem. Moja siostra, którą tak bardzo kochałem… Nie mogę tego pojąć. To po prostu nierealne – tak dekadę po atakach cytował jego słowa "Daily Mirror".
Dopiero gdy dotarł do domu w mieście Glen Ridge w stanie New Jersey, gdzie mieszka z żoną Brigid, zdał sobie sprawę, że Ruth i Juliana mogły być na pokładzie porwanego lotu United Airlines nr 175. – Miałem spaloną skórę. Całe moje ciało pachniało paliwem lotniczym. Chciałem tylko wziąć prysznic… A potem zadzwonił mąż Ruth – opowiadał.
Clifford nie czekał ani chwili. Zaczął szukać jakichkolwiek informacji o podróży swojej siostry i jej 4-letniej córki. Wysłał członka rodziny na lotnisko Logan w Bostonie, ostatnie miejsce, gdzie je widziano. – I około godz. 14 sprawy przybrały fatalny obrót.
Straszne wieści wkrótce się potwierdziły: Ruth i Juliana zginęły.
– Ja akurat byłem na spotkaniu w wieży, kiedy samolot w nią walnął. Pamiętam niesamowity wstrząs, który wszyscy poczuliśmy. Wszędzie był dym. Jak z mgły wyłoniła się wtedy tamta kobieta, mocno poparzona. Posadziłem ją na schodach, poszedłem do łazienki. Wróciłem z plastikową torbą pełną wody i oblałem ją. Była w bardzo złym stanie – relacjonował.
Apokalipsa
Potem położył się obok niej na podłodze. W tamtej chwili nadleciała druga maszyna. Z Julianą i Ruth. – Budynek zatrząsnął się w posadach. Przysięgam – podłoga się uniosła – opowiadał. Do kobiety, którą zajął się Ron, podeszła pielęgniarka i dała jej trochę tlenu. Ręce rannej spuchły. Ubranie dosłownie skleiło się z ciałem.
– Czekała na autobus. Myślę, że paliwo na nią spłynęło i napromieniowało. Chodziła jak ślepa. Przykryłem ją czymś i zaprowadziłem do drzwi wejściowych. Ludzie krzyczeli, że uderzył samolot – pamięta, jakby to było wczoraj.
Wyszedł na ulicę i wszystko wyparowało. – Można było zobaczyć powłoki samochodów. Widzieliśmy zbliżających się do nas strażaków. Jeden był w białym kapeluszu. Zawsze będę pamiętać, co powiedział: "Jezu Chryste! Na litość boską!". To była katastrofa. Słyszałem przerażające dźwięki i czułem do niczego podobne zapachy. Obejrzałem się i zobaczyłem skaczących ludzi. To było katastrofalne. Katastrofalne! Niektórzy lecieli razem, trzymając się za ręce. Jakaś kobieta ściskała swoją torebkę. Wydaje mi się, że temperatura w środku była tak wysoka, że musieli skakać – relacjonuje.
Ruth, Juliana i Paige
Kiedy to wszystko się działo, Ruth Clifford i Juliana McCourt już nie żyły. Nie żyła też przyjaciółka siostry Rona – Paige Farley-Hackel. Również była w porwanym samolocie, ale tym drugim. Kilka godzin wcześniej spotkały się we trójkę na międzynarodowym lotnisku w Bostonie. Celem ich podróży była słoneczna Kalifornia, a dokładnie Los Angeles, z którego miały dotrzeć do Disneylandu.
Kobiety rozdzieliły się jednak przed startem, bo Paige zdała sobie sprawę, że może wykorzystać mile w programie lojalnościowym. W ten sposób dostała bilet na lot 11. Żegnała się z Ruth i Julianą: "Do zobaczenia na miejscu!".
Samolot Farley-Hackel został porwany i uderzył w północną wieżę World Trade Center. Ten, którym leciały Clifford i McCourt, również uprowadzony, wbił się chwilę później w wieżę południową. Juliana miała zaledwie 4 lata i była jedną z najmłodszych ofiar ataków.
David McCourt, tata dziewczynki i mąż Ruth, wpadł w rozpacz. Nie potrafił poradzić sobie z tragedią, która go spotkała. Lata zajęło mu przekucie jej w coś pozytywnego – program B.R.A.V.E imienia swojej córeczki, który pomagał uczyć dzieci rozwiązywania konfliktów. Po jakimś czasie ponownie uwierzył w miłość. Zakochał się w kobiecie, którą poznał rok po atakach. Wzięli ślub w 2011 r. Na świat przyszło troje ich dzieci. Niestety w 2013 r. David zmarł po długiej walce z czerniakiem. Miał 61 lat.
Zobacz także
Jego szwagier powiedział, że do śmierci nie przepracował straty pierwszej żony i córki. Ron ciągle stara się tego dokonać. Przeboleć, nawet jeśli rany nigdy do końca się nie zabliźnią. Co roku 11 września wypływa łodzią w rejs. Myśli wtedy o Ruth, Julianie i innych, którzy zginęli w wyniku ataków. Jest po terapii.
– Powtarzam sobie, że muszę cieszyć się życiem. Ma się je tylko jedno. Jeśli coś czasem kołacze mi w głowie tego dnia, to myśl: "Idź naprzód".
Nawet jeśli boli.