Pan Tadeusz
Jeśli mówimy o filmach Andrzeja Wajdy, na myśl przychodzą nam te najwcześniejsze lub te ostatnie dzieła – „Katyń” czy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, ale jest wśród nich film wyjątkowo malowniczy. To „Pan Tadeusz” utkany z polskości, naszych wad i zalet, naszych marzeń i strachów. Wśród wielu po mistrzowsku zagranych postaci na plan pierwszy wydobywa się kusząca Telimena. Wcieliła się w nią kolejna seksbomba polskiego kina Grażyna Szapołowska.
Jej stroje, mimika, gesty czy intonacja głosu – wszystko pasowało do tej postaci. Telimena to doświadczona kusicielka, która chce oczarować młodego Tadeusza, ale nie dlatego, że go kocha, ale dlatego, że chce sprawdzić siebie, udowodnić sobie samej, że wciąż jest atrakcyjna. Skonfrontować z młodością i niewinnością, której uosobieniem jest Zosia grana przez Alicję Bachledę-Curuś.
„Pan Tadeusz” to dzieło niezwykłe również pod kątem aktorów, idealnie dobranych do swoich postaci.
Wielu z nich w czasie kręcenia filmu miało tzw. moment przełomowy w swojej karierze, wielu pytało: „co dalej?”, wielu chciało wyzwolić się z filmowej szufladki. Z pewnością jedną z takich aktorek była również Grażyna Szapołowska. Rola Telimeny otworzyła gwieździe zupełnie nowy rozdział. To dzięki Andrzejowi Wajdzie świat spojrzał na Grażynę Szapołowską na nowo, zobaczył ją w zupełnie innym świetle. Dziś Grażyna Szapołowska to już nie tylko Marisca z filmu „Magnat” czy żona „Wielkiego Szu”.
- Nie tylko gram Telimenę, ja nią jestem. Lubię ją za dystans do życia i siebie. Jest samotna, ale z wyboru. To luksus dojrzałości – mówiła Grażyna Szapołowska po premierze „Pana Tadeusza”.