5 kultowych kreacji w filmach Andrzeja Wajdy
Andrzej Wajda myślał nie tylko scenariuszem, ale też obrazem. Absolwent krakowskiej ASP budował sceny niczym obrazy na płótnie, zwracając dużą uwagę na każdy detal. W jego filmach były więc ważne nie tylko słowa, relacje głównych bohaterów czy scenografia, ale też kostiumy, które budowały postać, stając się nieodzownym elementem każdej roli.
Niczym wielcy portreciści opowiadał nam historie swoich bohaterów poprzez to, jak wyglądali, jak ubierali się czy jaką nosili fryzurę. Przy pomocy najwybitniejszych kostiumografów – Barbary Ptak, Magdaleny Tesławskiej-Biernawskiej czy Renaty Własow - udało mu się zbudować kultowe postacie, które żyją w naszej wyobraźni i już dawno opuściły sztywne ramy kinowego dzieła. „Polowanie na muchy”, „Człowiek z marmuru” czy „Pan Tadeusz” to filmy, w których narodziły się wspaniałe kreacje aktorskie – nie tylko doskonale zagrane, ale też wspaniale ubrane.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że to tylko kropla w morzu wspaniałych obrazów, które przez lata malował nam w kinie wielki mistrz, ale postanowiliśmy skupić się na tych kilku, aby poprzez nie uzmysłowić wam jak różnorodny i interesujący jest dorobek Andrzeja Wajdy i jego zespołu. Przedstawiamy wam 5 najwspanialszych postaci z filmów Andrzeja Wajdy, które zawładnęły naszą wyobraźnią! Z pewnością macie również swój przegląd takich niezapomnianych ról. Zapraszamy was do komentowania i pisania o tych postaciach, które były ważne dla was!.
Polowanie na muchy
*Długie blond włosy, uśmiech na twarzy i wielkie, naprawdę ogromne!, przeciwsłoneczne okulary *– to wizerunek, który już na zawsze kojarzyć się nam będzie z Małgorzatą Braunek. Aktorka w 1969 roku zagrała rolę uwodzicielskiej Ireny w filmie Andrzeja Wajdy.
Irena to studentka polonistyki, mieszkająca w nowoczesnym mieszkaniu, ubierająca się w najmodniejsze stroje, otaczająca się przedmiotami, które dziś nazwalibyśmy jednym słowem: „trendy”. Ta filmowa trendsetterka to zaborcza kobieta, traktująca swoich kochanków jak zdobycz. Jest kobietą nowoczesną, zapowiadającą wielką seksualną rewolucję i wyzwolenie kobiet. Okulary-muchy XXL stają się symbolem tych przemian, w których to kobieta jest na pierwszym miejscu. Hipnotyzująca, tajemnicza, bez kompleksów, łagodna, ale jednocześnie silna – taka jest współczesna wampirzyca, która chce zdominować mężczyznę skazanego na porażkę.
Jak wynika z licznych analiz filmowych i wywiadów reżysera, Andrzej Wajda zdecydował się na realizację scenariusza Janusza Głowackiego, by rozprawić się z kobietami. Nie mógł jednak przewidzieć, że filmowy wizerunek Małgorzaty Braunek stanie się symbolem pokolenia. Styl ubierania się filmowej Ireny z kinowych ekranów szybko przeniósł się na polskie ulice. Kultowy rekwizyt – wielkie okrągłe okulary, które aktorka wygrzebała w dyskoncie Standa podczas wakacji we Włoszech, stały się symbolem kobiet, pragnących przejąć władzę nad światem, a jeśli nie nad nim, to chociaż nad władającymi nim mężczyznami.
Człowiek z marmuru
- Nie ma zbyt wiele postaci kobiecych w polskiej literaturze, (…) więc wszystko, w czym pojawiają się interesujące kobiety, należy pilnie obserwować – mówił w jednym z wywiadów Andrzej Wajda. Choć w wielu filmach pierwszoplanowe role odgrywają mężczyźni, towarzyszą im charakterystyczne, wyraziste kobiety.
W dorobku reżysera odnajdziemy również kilka spektakularnych filmów, w których pierwszoplanową rolę gra kobieta. Wystarczy wspomnieć tu chociażby o „Człowieku z marmuru”. Wizerunek dziennikarki tropiącej sprawę przodownika pracy Mateusza Birkucia, genialnie nakreśliła Krystyna Janda.
*- Byłam studentką poleconą panu Wajdzie przez szkołę teatralną, poza tym zainteresowało go to, że właśnie próbuję grać rolę męską. Byłam przed premierą "Portretu Doriana Graya" w Teatrze Małym. Pan Wajda przyszedł, pamiętam, na próbę do teatru. Pomogło mi także to, że byłam wtedy trochę podobna do Agnieszki Osieckiej, a właśnie dla Agnieszki napisał tę rolę dwanaście lat wcześniej pan Ścibor-Rylski. Agnieszka była studentką szkoły filmowej w Łodzi i pierwowzorem tej postaci – *wspominała w jednym z wywiadów Krystyna Janda.
W filmowej Agnieszce była siła, pragnienie prawdy i energia, która już niebawem miała opanować cały kraj. W genialny sposób pokazał to nie tylko Andrzej Wajda, ale też jego operator – Edward Kłosiński (mąż Krystyny Jandy), a także kostiumografki – Wiesława Konopelska i Lidia Rzeszewska.
W tle historii murarza "dzieje się" gierkowska Polska lat siedemdziesiątych – pełna fałszerstw i politycznej propagandy, ale jednocześnie tląca się odwilżą i tęsknotą za zachodnim światem. Odbija się to nie tylko w fabule filmu, ale też w kostiumach głównej bohaterki.
Agnieszka to studentka szkoły filmowej, walcząca o wolność i prawdę – tę samą, o którą walczyli wszyscy młodzi ludzie na całym świecie. To czas, gdy moda staje się nośnikiem wyższych wartości, łamie stereotypy, wyznacza nowe ścieżki. Symbolem tej walki jest właśnie jeans – materiał „młodych gniewnych”, buntujących się przeciwko normom społecznym i ideologii. Jeansowa koszula i szerokie spodnie z wysokim stanem, pod spodem rozpięta bluzka, włosy spięte nad karkiem dla wygody, amerykański plecak wojskowy – to legendarna stylizacja filmowej Agnieszki, która przylgnęła jednocześnie na wiele lat do wizerunku Krystyny Jandy.
- Wszyscy wtedy chodziliśmy tak ubrani, ale pan Andrzej nadał temu formę i konsekwencję. Dodał do tego amerykański worek wojskowy i kazał mi na ekranie powiedzieć, że w nim mieści się cały mój dobytek, żeby było jasne, że w razie czego nie mam nic do stracenia, oprócz honoru. Chciał, żebym była przedstawicielką nowego, nadchodzącego pokolenia, ludzi radykalnych i bezkompromisowych. Pokolenia, które uderzy pięścią w stół. I tu był wizjonerem. To ludzie z tego pokolenia stworzyli tuż później "Solidarność" – mówiła o swojej roli Krystyna Janda.
Ziemia Obiecana
Była jedną z największych gwiazd PRL-owskiego kina, uwodzicielką, o której śniło po nocach wielu Polaków. Jedną z najbardziej odważnych scen, i tym samym filmowych kreacji, stworzyła w filmie „Ziemia Obiecana” Andrzeja Wajdy.
Początkowo w rolę Lucy Zukerowej miała wcielić się sama Violetta Villas, ale nie przyjechała na próby kostiumowe (podobno kot tego dnia przebiegł jej drogę) i reżyser zdecydował się na Kalinę Jędrusik. Czterdziestolatka, która uchodziła za największą seksbombę czasów PRL-u, idealnie pasowała do roli kochanki. O jej życiu prywatnym krążyły legendy, a jej otwarty związek z pisarzem Stanisławem Dygatem budził wiele kontrowersji.
Wizerunek dekadenckiej żydowskiej kusicielki przykleił się do niej na długo. Reżyser namawiał aktorkę, aby w filmie wystąpiła przed kamerą zupełnie nago. Kalina Jędrusik odmówiła. W zamian zagrała jak nigdy dotąd. Erotyczne sceny z Danielem Olbrychskim były tak ostre, że reżyser zdecydował się na wycięcie części materiału. Mimo to scena z pociągu przeszła do historii jako jedna z najgorętszych w polskim filmie.
Lucy Zucker jedząca karpia i „pożerająca” ciało Karola Borowieckiego utrwaliła wizerunek Kaliny Jędrusik jako jednej z najbardziej wyzwolonych kobiet tamtych czasów.
Niewinni czarodzieje
To film o młodości, o dojrzewaniu, określaniu własnej tożsamości, ale też film o świecie, którego już nie ma, świecie lat sześćdziesiątych okraszonych modą, sztuką i jazzem.
- "Niewinni czarodzieje" są dziś pewnie jednym z najbardziej obojętnych politycznie filmów, jakie zrealizowałem – mówił o swoim dziele Andrzej Wajda.* - Całkowicie inaczej oceniały go jednak władze z czasów Gomułki. Niewinny temat młodego lekarza, który lubi elastyczne skarpetki i dobre papierosy, posiada magnetofon i nagrywa na nim swoje rozmowy z dziewczętami, którego jedyną pasją jest gra na perkusji w jazzowym zespole Krzysztofa Komedy – okazał się bardziej drażliwy dla ideologów-wychowawców niż Armia Krajowa i powstanie warszawskie."*
Akcja filmu rozgrywa się w czasach, gdy nawet moda czy muzyka miały ogromne ideologiczne znaczenie. Zachód pełen trendów i nowinek staje się złem wcielonym. Utlenione włosy, prochowiec spięty w talii paskiem i skuter to maska, za którą ukrywa się główny bohater grany przez Tadeusza Łomnickiego - niepewny, sceptyczny, nieokreślony. Dla władz była to jednak symbol buntu przeciwko ustalonym zasadom. Choć sam Andrzej Wajda nie przepadał za tym filmem, dziś jest jednym z najbardziej cenionych w jego twórczości.
- Zrobiłem ten film, żeby pokazać, że "idzie młodość", ale nie taka, jaką chciał widzieć rząd, nie ta z Nowej Huty, a właśnie taka, zupełnie inna, patrząca na Zachód, słuchająca jazzu, w kolorowych strojach, w dwóch różnych skarpetkach - opowiadał reżyser. *- Władza z jazzem walczyła. Walczyła z takim kostiumem. Wszystko musiało być przecież do siebie podobne. Młodzież szukająca własnej osobowości bardzo od tego odstawała. *
Postać młodego lekarza Bazylego grającego na perkusji w jednym z jazzowych zespołów, lubiącego klubowe nocne życie i kobiety stała się symbolem ówczesnych trzydziestolatków, wciąż poszukujących własnej drogi, nie odpowiadających i nie odnajdujących się w politycznych sloganach.
Pan Tadeusz
Jeśli mówimy o filmach Andrzeja Wajdy, na myśl przychodzą nam te najwcześniejsze lub te ostatnie dzieła – „Katyń” czy „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, ale jest wśród nich film wyjątkowo malowniczy. To „Pan Tadeusz” utkany z polskości, naszych wad i zalet, naszych marzeń i strachów. Wśród wielu po mistrzowsku zagranych postaci na plan pierwszy wydobywa się kusząca Telimena. Wcieliła się w nią kolejna seksbomba polskiego kina Grażyna Szapołowska.
Jej stroje, mimika, gesty czy intonacja głosu – wszystko pasowało do tej postaci. Telimena to doświadczona kusicielka, która chce oczarować młodego Tadeusza, ale nie dlatego, że go kocha, ale dlatego, że chce sprawdzić siebie, udowodnić sobie samej, że wciąż jest atrakcyjna. Skonfrontować z młodością i niewinnością, której uosobieniem jest Zosia grana przez Alicję Bachledę-Curuś.
„Pan Tadeusz” to dzieło niezwykłe również pod kątem aktorów, idealnie dobranych do swoich postaci.
Wielu z nich w czasie kręcenia filmu miało tzw. moment przełomowy w swojej karierze, wielu pytało: „co dalej?”, wielu chciało wyzwolić się z filmowej szufladki. Z pewnością jedną z takich aktorek była również Grażyna Szapołowska. Rola Telimeny otworzyła gwieździe zupełnie nowy rozdział. To dzięki Andrzejowi Wajdzie świat spojrzał na Grażynę Szapołowską na nowo, zobaczył ją w zupełnie innym świetle. Dziś Grażyna Szapołowska to już nie tylko Marisca z filmu „Magnat” czy żona „Wielkiego Szu”.
- Nie tylko gram Telimenę, ja nią jestem. Lubię ją za dystans do życia i siebie. Jest samotna, ale z wyboru. To luksus dojrzałości – mówiła Grażyna Szapołowska po premierze „Pana Tadeusza”.