Prawdziwy mężczyzna umie zapytać o drogę. I nie czuje z tego powodu wstydu
"Nic się nie bój mała, pamiętam trasę, na bank będziemy na 15.00" – powiedział i dojechał siedem godzin po czasie. Po drodze mijał dziesiątki lokalsów, którzy mogliby mu w podróżowaniu pomóc, zamiast jednak PONIŻYĆ SIĘ pytaniem o drogę, na przemian rzucał mięsem i doznawał kolejnych olśnień z cyklu "jesteśmy na dobrej drodze, pamiętam ten sklep". Taki scenariusz można zaobserwować w co drugiej polskiej rodzinie. Samiec alfa wie bowiem, gdzie jechać. A jak nie wie, to sam wykoncypuje, a ty kobieto patrz i podziwiaj. No cóż, takie zachowanie bardziej przypomina skoczną i obgryzającą co się da tchórzofretkę, aniżeli mężczyznę. Pytanie o drogę nie jest wyrazem zniewieściałości, lecz zdroworozsądkowego podejścia. W codziennych sytuacjach czujemy się bezpiecznie właśnie wtedy, kiedy facet obok nas logicznie i trzeźwo myśli. Nawet jeśli wieczorami wolimy, żeby zamienił się w poeto-artysto-Wertera.