Adonizacja – czyli potęga twojego uroku mierzona sukcesami
Ponoć aż 85 procent każdego naszego sukcesu to zasługa dobrego wrażenia, jakie robimy. Nic prostszego więc, jak świadomie wzmagać działanie naszego uroku osobistego, aby osiągać kolejne ważne dla nas cele. Jednak pojawia się w tym miejscu kwestia etyki i zwyczajnej uczciwości. Na ile możemy posługiwać się urokiem osobistym w dążeniu do własnych celów i czy aby inni już w ten sposób nas nie wykorzystali?
30.09.2013 | aktual.: 20.02.2018 11:10
Ponoć aż 85 procent każdego naszego sukcesu to zasługa dobrego wrażenia, jakie robimy. Nic prostszego więc, jak świadomie wzmagać działanie naszego uroku osobistego, aby osiągać kolejne ważne dla nas cele. Jednak pojawia się w tym miejscu kwestia etyki i zwyczajnej uczciwości. Na ile możemy posługiwać się urokiem osobistym w dążeniu do własnych celów i czy aby inni już w ten sposób nas nie wykorzystali?
Przyjęło się, że to my, kobiety, potrafimy po mistrzowsku manipulować naszą urodą, wdziękiem i seksapilem. Dzięki wyglądowi jesteśmy w stanie przekonać mężczyzn do wielu decyzji, do których żadna inna siła nie byłaby rady. Czy jednak nie zdarza się czasami, że przekonane o swojej przewadze dajemy się łatwo omamić samczemu urokowi i robimy rzeczy, do których później nie chcemy się przyznać nawet przed samą sobą?
Zobaczmy najpierw, jak działa nasz urok. Pan Zbigniew zbliża się do sześćdziesiątki. Niewysoki i niespecjalnie atrakcyjny. Rok temu wszedł do jednego z salonów popularnej sieci komórkowej. Do dziś płaci wysoki abonament, do tego ubezpieczenie telefonu i na dodatek posługuje się starym aparatem. Chciał tylko przedłużyć umowę, ale śliczna, ujmująca i energiczna dziewczyna tak skutecznie go przekonała, że jeszcze przez rok będzie płacił sporą część swojej renty za usługi, które są mu zupełnie niepotrzebne.
To dość częsty przypadek. Można go właściwie nazwać sztandarowym. Manipulacja wdziękiem szczególnie działa na osoby zakompleksione, niepewne własnej wartości, samotne słowem wszystkie złaknione komplementów oraz akceptacji. A czy my nie jesteśmy spragnione komplementów. Czy kiedy w sklepie słyszymy od przystojnego sprzedawcy, że będziemy doskonale wyglądały w tych butach, czy nasze serce nie zaczyna bić szybciej i nie jesteśmy bardziej skłonne je kupić? Nie ma się co oszukiwać, każda z nas czuje głód docenienia, a w domu czy w pracy, nie zawsze możemy poczuć się tymi "naj".
Najbardziej jednak boli i brutalnie ściąga na ziemię, gdy sprzedawca tuż po podpisaniu umowy czy też otrzymaniu pieniędzy, diametralnie zmienia do nas nastawienie i odstawia na tzw. boczny tor. Łatwo poczuć się oszukaną i z pewnością często nie będzie to uczucie bezpodstawne. Jednakże bez używania uroku osobistego, raczej trudno o jakikolwiek sukces sprzedażowy, co więcej, klienci w ogromnej większości są przygotowani na miłe przyjęcie. Bez tego sprzedawcy spotykać się mogą co najwyżej z krytyką. Dlatego często chcemy być oszukiwane, żeby choć przez kilka minut czuć się wyjątkowo.
O ile granie urodą i seksapilem łatwo jest uchwycić na polu zawodowym, to o tyle trudniej jest dostrzec je w relacjach z najbliższymi. Oczywiście, urokliwy styl bycia może być czyjąś wizytówką i nie będzie to nic złego, a wręcz przeciwnie. Miłe obejście, komplementy wprowadzają relaksującą i przyjemną atmosferę. Groźne są dla nas tylko te sytuacje, w których stajemy się zmanipulowane, działamy wbrew sobie i te, które wpędzają nas w kompleksy, kłopoty, złe relacje. Jednakże uświadomienie sobie problemu, zdarza się, że zajmuje nawet lata. Będąc w związku, czyli maksymalnie blisko osoby, którą darzymy uczuciem, co dodatkowo przesłania nam trzeźwy osąd, trudno jest ocenić, na ile ktoś dopuszcza się manipulacji, a na ile po prostu stara się być dla nas uroczym.
W adonizacji, czyli wykorzystywaniu swojego uroku osobistego, nierzadko jest tak, że osoba posługująca się rzeczonym własnym urokiem może działać nie do końca świadomie, niemal instynktownie. Przykład z domu, podobne środowisko mogą powodować, że autokontrola działa w zupełnie innych granicach, niż ogólnie przyjęte. Jednakże efekty bywają takie same: wykonywanie pracy za kogoś, zgadzanie się na niekorzystne dla nas rozwiązania, ciągłe wspieranie kogoś przy jednoczesnym zapominaniu o sobie.
Jak rozpoznać, czy partner wykorzystuje swój urok oraz jego oddziaływanie na nas? To niezwykle trudne. Niezależnie od tego, ile trwa związek pewne elementy w relacjach z pewnością zdążyły się już powtórzyć i to niejednokrotnie. Warto przeanalizować je pod tym właśnie kątem. Jeśli ukochany, wzorem „supersprzedawcy” po uzyskaniu tego, na czym mu zależało, traci w bolesny dla nas sposób zainteresowanie naszą osobą, możemy delikatnie postawić tezę o adonizacji. Rozmowa może wiele wyjaśnić i rozwiązać, jeśli jednak mimo niej sytuacja się powtarza, to z pewnością stoimy przed poważnym problemem.
Daleko trudniejsze jest jednak rozwikłanie tego typu dylematu w sytuacji, gdy partner nie traci zainteresowania nami, za to my czujemy coraz większy dyskomfort robiąc kolejne rzeczy wbrew sobie. Możliwości oceny tego z pewnością jest wiele, ale najbardziej prawdopodobna jest taka, że mamy do czynienia z wytrawnym graczem.
Dlaczego tak szybko wpadamy w sidła adonizacji, i to zarówno w tym sensie, że dajemy się wykorzystywać, jak i w tym, że sami wykorzystujemy innych? Siła naszego uroku to naprawdę potężna moc. Dzięki niej budujemy pozytywne relacje, odnosimy sukcesy. Będąc na tzw. „fali” trudno jest samemu narzucić sobie cugle i to właśnie wtedy, gdy jesteśmy tacy rozpędzeni, a granica zdaje się być przecież taka płynna.
Z drugiej strony osoba, która osacza nas swoim urokiem wkracza w naszą sferę osobistą niezwykle szybko i pewnie powodując niejednokrotnie silniejsze bicie serca, po czym równie szybko nieco się wycofuje. I to właśnie to zdziwienie i pożądanie poprzedniego stanu wpędza nas często w coś, czego wcale nie chcemy.
Urok osobisty to wielka broń i ogromny atut. Świadomość tego może nas uchronić przed wieloma przykrościami, jak też pomóc w równie wielu sukcesach. Granice musimy jednak znaleźć same.
(smż/mtr), kobieta.wp.pl