Aleksandra wychowuje piątkę dzieci. Program "Mama 4 plus" nazywa skandalicznym
Dawno żaden pomysł PiS nie wzbudził tyle dyskusji. Matki łączące pracę z wychowaniem kilkorga dzieci mają prawo czuć się oszukane. - Ten program sugeruje, że pójście kobiety do pracy jest mniej akceptowalne niż opiekowanie się potomstwem w domu – uważa dr hab. Mariola Bieńko.
31.01.2019 | aktual.: 07.02.2019 13:36
Aleksandra jest matką samotnie wychowującą piątkę dzieci. Ma dwóch synów w wieku 18 i 13 lat, jedenastoletnią córkę i dwuletnie bliźniaczki. Kobieta słyszała o programie "Mama 4 plus" i twierdzi, że jest on krzywdzący dla sporej części kobiet. - Jeśli matka, która ma czwórkę dzieci lub więcej, siedzi w domu, nie podejmuje pracy zarobkowej i jeszcze dostanie za to emeryturę, to uważam, że jest to skandal – mówi Aleksandra w rozmowie z WP Kobieta.
39-latka na własnym przykładzie udowadnia, że można jednocześnie pracować i wychowywać gromadkę dzieci. Jest zatrudniona jako asystentka medyczna w prywatnym szpitalu okulistycznym w Warszawie i pracuje przez pięć dni w tygodniu od godziny 8 do 16. Aleksandra swoje codzienne życie podporządkowuje pod skrupulatnie ułożony harmonogram. – Rano przed pracą wysyłam starsze dzieci do szkoły, a bliźniaczki oddaję do żłobka. Później odbiera je najstarszy syn lub moja mama – opowiada. Dzieci również trzymają się wytycznych. – Mają rozpisane, co trzeba zrobić każdego dnia: wyjście z psem przed i po szkole, wyrzucenie śmieci, opróżnienie zmywarki, karmienie zwierząt - wylicza. - Resztę domowych obowiązków wykonuję sama – dopowiada.
Gdy pytam Aleksandrę, czy ma jakikolwiek czas na relaks i odpoczynek, słyszę zdziwienie w jej głosie. – No oczywiście! Uwielbiam czytać, więc robię to w drodze do pracy. Lubię też oglądać filmy, więc często urządzam z synami wieczory filmowe. Od marca planuję pójść na siłownię. Mam ją pod domem i jest czynna do 22, więc spokojnie zdążę – opowiada.
39-latka znajduje nawet chwilę, żeby pójść potańczyć. - Wtedy proszę mamę, aby została z dziećmi na noc – przyznaje.
Kobieta nie bierze pod uwagę zrezygnowania z pracy, aby móc ewentualnie w przyszłości korzystać z programu "Mama 4 plus". – Moje dzieci są dla mnie najważniejsze, ale nie potrafiłabym funkcjonować bez pracy. Dobrze się czuję, gdy mogę rozmawiać z ludźmi i im pomagać – wyjaśnia.
Aleksandra uważa, że emerytura dla wielodzietnych matek powinna być przyznawana tylko tym kobietom, których dzieci są niepełnosprawne lub ciężko chore. – One z reguły nie były w stanie pracować, bo ich dzieci potrzebowały nieustannej opieki – analizuje.
Patriarchalny system
- Przyznawanie świadczeń kobietom ze względu na posiadanie co najmniej czworga dzieci i brak z tego tytułu składek emerytalnych, może sugerować dyskryminację tych kobiet, które urodziły TYLKO jedno, dwoje lub troje dzieci i w dodatku zdołały w tym czasie połączyć macierzyństwo z pracą zawodową. Pomysłodawcy programu "Mama 4 plus" podkreślają, że ratują demografię w Polsce, wspierając rodziny i dzietność. Jest to oczywiście godne pochwały, jednak brakuje danych potwierdzających, że przyznawane od kilku lat świadczenie w programie 500+ wpłynęło bezpośrednio na wzrost liczby urodzeń w Polsce – wyjaśnia socjolożka, dr hab. Mariola Bieńko.
- Jeśli popatrzymy pod kątem bezpieczeństwa kobiet na rynku pracy, czyli dokonywania przez nie świadomych życiowych wyborów, to uważam, że świadczenie mogłoby w przyszłości wpłynąć na część z nich i sprawić, że zrezygnują z pracy zawodowej – dopowiada ekspertka.
Ponadto dr Bieńko twierdzi, że program "Mama 4 plus" lokuje Polskę w patriarchalnym systemie, gdzie rola kobiety jest bardzo tradycyjna i ma polegać przede wszystkim na rodzeniu dzieci. - To sugeruje, że pójście kobiety do pracy jest mniej akceptowalne niż opiekowanie się potomstwem w domu – uważa.
- Można mieć nadzieję, że motywacja kobiet, planujących macierzyństwo, związana będzie z dobrowolną i świadomą chęcią spełniania się w roli matki, a nie jedynie z góry opracowaną strategią finansową - zaznacza.
Wychowali przyszłych podatników
Odmienne zdanie ma socjolog, dr hab. Mikołaj Jasiński. – Nie sądzę, żeby kobiety teraz zaczynały intensywnie rodzić kolejne dzieci, żeby nie pójść do pracy. To jest nielogiczne. Te, które chcą pracować, będą pracować. A te, które nie czują się na siłach, i tak zostaną w domach – mówi. – Program ma przede wszystkim docenić osoby, które poświęciły się dla potomstwa. To jest oddanie pieniędzy ludziom, którzy wychowali przyszłych podatników – dodaje.
Jasiński sam jest ojcem czwórki dzieci i wskazuje na własnym przykładzie, jak bardzo zmienia się funkcjonowanie rodziny po czwartym dziecku. – Weźmy choćby tak przyziemną kwestię jak samochód. Pięcioosobowy po prostu staje się za mały – mówi.
Socjolog uważa, że nawet gdyby program "Mama 4 plus" miał negatywny wpływ na rynek pracy, to nie będzie to poważnym problemem. – Świadczenie dotyczy wąskiej grupy społeczeństwa. Szacuje się, że pieniądze może dostać zaledwie 85 tysięcy osób – mówi. Socjolog jednocześnie twierdzi, że warto w przyszłości poszerzyć program. – Dobrze byłoby, gdyby rząd zaczął premiować również powrót do pracy młodych mam. To ucięłoby wiele zarzutów – mówi Jasiński.
Zasady programu
Adresatkami programu "Mama 4 plus” będą kobiety w wieku emerytalnym (ukończone 60 lat), które urodziły i wychowały co najmniej czwórkę dzieci, a jednocześnie były nieaktywne zawodowo lub nie wypracowały sobie prawa do najniższej emerytury. Takie kobiety będą miały przyznane prawo do rodzicielskiego świadczenia uzupełniającego w wysokości 1100 zł brutto, czyli tyle, ile obecnie wynosi najniższa emerytura w Polsce.
Ponadto nowym programem Prawa i Sprawiedliwości zostaną objęci również ojcowie co najmniej czwórki dzieci, których żony porzuciły rodzinę lub zmarły. Dodatkowo, podobnie jak w przypadku kobiet, niezbędnym wymogiem będzie osiągnięcie przez mężczyzn wieku emerytalnego (65 lat). Ustawa wejdzie w życie 1 marca 2019 roku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl