Barbara Radziwiłłówna
Mogła być, ale nie była, gdyż zmarła zaledwie pół roku po koronacji. Zachorowała ciężko zaraz po tej uroczystości. Pojawiła się gorączka, później spuchły jej nogi, a na brzuchu pojawił się stale powiększający wrzód, który wkrótce zaatakował narządy płciowe kobiety. Jej wyniszczony organizm nie był w stanie przyswoić żadnego pokarmu. Co zjadła, natychmiast zwracała.
Gdy zmarła, od razu pojawiły się pogłoski, że padła ofiarą trucizny. Za spiritus movens zabójstwa uznano Bonę, a za bezpośredniego wykonawcę jej włoskiego sekretarza Ludwika Monti.
Obecnie większość badaczy odrzuca hipotezę otrucia. Historycy zwracają uwagę na to, że opis choroby Barbary wyklucza ten powód śmierci. Uważają oni, że wskazuje raczej na raka szyjki macicy.
Tę tezę wspierają źródła z epoki, omawiające XVI-wieczne sposoby „leczenia” raka. Były to plastry, jakimi opatrywano ciało Barbary. Innej kuracji wówczas nie znano. Nic więc dziwnego, że taka kuracja skończyła się śmiercią pacjentki.