Celowo zaszła z nim w ciążę, on się wycofał. Z piekła, które rozpętała, nie dało się uciec
06.03.2018 20:11, aktual.: 18.06.2018 15:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Młoda dziewczyna zaczęła romansować z dużo starszym mężczyzną, myśląc, że on rzuci dla niej wszystko, co zresztą na początku deklarował. Chciała "złapać go na dziecko", on się wycofał. Zaczęła go szantażować, straszyć, grozić. Wyjaśnieniem takiego zachowania jest zaburzenie, które dotyka wielu z nas. O tym, na czym polega, rozmawiamy z psychoterapeutką Katarzyna Zawiszą-Mlost.
Katarzyna Chudzik, WP Kobieta: Celebryci często obnoszą się swoją wielką miłością, publicznie deklarują uczucie po życia kres. Potem, z dnia na dzień, miłość znika, a rodzi się nienawiść. O czym to świadczy?
Katarzyna Zawisza-Mlost: W mediach wiele rzeczy jest na pokaz, jednak czasami mamy do czynienia z osobami z zaburzeniami osobowości typu borderline. "Borderzy", jak potocznie się o nich mówi, jednego dnia mogą kochać, drugiego nienawidzić i chcieć się rozstawać. Ponieważ przeżywają oni bardzo skrajne emocje, które nieustannie się zmieniają. Borderline to osobowość pogranicza – jedną nogą dana osoba stoi w zaburzeniach psychotycznych psychozie (np. schizofrenii), a drugą w zaburzeniach neurotycznych (np.nerwicy).Ta osobowość jest pomiędzy.
Jak powstaje takie zaburzenie?
Osobowość się kształtuje w pierwszych latach życia, a zaburzenie jest zazwyczaj wynikiem nieprawidłowej relacji z rodzicem czy opiekunem. To, jak zostanie stworzona więź z dzieckiem, oddziałuje na to, jak to dziecko w przyszłości relacje z samym sobą oraz otaczającym je światem.
Czyli mowa o rodzinie patologicznej?
Nie tylko. Może być to np. "normalna, porządna rodzina", w której panują bardzo surowe zasady, uczucia są zależne wyłącznie od spełniania oczekiwań otoczenia, a za brak podporządkowania stosuje się dotkliwe kary. Tylko nikt o tym nie wie, bo dramat rozgrywa się w domu. Czasami nieleczona depresja poporodowa, która ciągnie się latami, może powodować wycofanie się z życia i budowanie nieprawidłowej relacji z dzieckiem, które zostaje obwinione o chorobę matki. Często osoby z zaburzeniami typu borderline mają bardzo trudne doświadczenia z dzieciństwa, bywa, że były opuszczone przez najbliższych, np. poprzez nagłą śmierć lub wyjazd rodziców za pracą. Często jako dzieci były one wykorzystywane seksualnie. Dlatego też miewają problemy z własną seksualnością oraz tożsamością seksualną. Albo w ogóle wycofują się z życia seksualnego, albo prowadzą je w sposób rozwiązły, przypadkowy. Zdarza się, że nie wiedzą, kim są również w sferze intymnej: czy są heteroseksualne, homoseksualne czy biseksualne. Stale poszukują i nie mogą się odnaleźć.
Niedoszli samobójcy o rysie osobowości borderline też trafiają do pani gabinetu?
Na szczęście tak, bo to sięganie po pomoc. Trafiła do mnie kiedyś dwudziestoletnia dziewczyna po próbie samobójczej. Wychowywała się w wielodzietnej rodzinie, było tam siedmioro dzieciaków. Jej zadaniem było pilnowanie młodszego rodzeństwa, kiedy rodzice pracowali. Niestety pewnego dnia, będąc pod jej opieką, jedno z młodszych dzieci wpadło do stawu i utopiło się na jej oczach.A ona nie mogła mu pomóc, bo nie umiała pływać. W ogóle nie wiedziała, co ma zrobić.
Horror. Mogła mieć depresję, ale czy rzeczywiście zaburzenie osobowości?
Dziewczyna miała zaburzenia osobowości, bo rodzice obciążali ją winą za ten wypadek. Okazywali jej uczucia i mówili, że ją kochają, ale z drugiej strony powtarzali, że to ona zabiła to dziecko. Dziewczyna przeżywała skrajne emocje, była w potwornym stanie. Nienawidziła siebie i czuła się winna, ale jednocześnie jej zdrowa część podpowiadała jej, że nie powinna się czuć odpowiedzialna. Była przecież dzieckiem, a dzieci nie mogą brać odpowiedzialności za inne dzieci, bo nie są nawet odpowiedzialne za siebie.
Takich historii jest wiele, za każdym borderem jest bardzo trudna, najczęściej dramatyczna historia. Takie zaburzenie powstaje pod wpływem przeżyć wręcz nie do zniesienia lub sytuacji, w której dziecko nie mogło być dzieckiem, musiało wcielać się w rolę dorosłego, żeby zajmować się pijanymi rodzicami, młodszym rodzeństwem itp.
Wspomniała pani, że w mediach jest wiele osób z tego typu zaburzeniami. Skąd to przypuszczenie?
To środowisko sprzyja zaburzeniom. Celebrycki świat wspiera zachowania skrajne, wręcz je promuje. A kiedy ktoś już stanie się "gwiazdą", to ma większe przyzwolenie na różne, czasami bardzo nieprzyjemne zachowania wobec innych ludzi, rzadziej odczuwa straty z tym związane, bo nawet jeśli ktoś wycofuje się z takiej znajomości, to na jego miejsce zaraz znajduje się inna osoba wpatrzona w tę "gwiazdę". I tak trudniej dostrzec prawdziwy problem czy podjąć leczenie.
Czy warunki środowiskowe albo ukochana osoba mogą "ratować" bordera?
Myślę, że nie. Osoba z zaburzeniem typu borderline doznaje ogromnych skoków nastrojów, niezależnie od tego, z kim ma do czynienia. Czuje cały czas głęboką pustkę. Chce mieć z innym człowiekiem bardzo bliską, zawłaszczającą relację. Ale jeśli ktoś nie spełnia jej wyobrażeń, zaczyna nienawidzić. W pierwszej fazie związku z borderem jest emocjonująco, ale kiedy okres fascynacji minie i zacznie się normalne życie, wychodzą demony. I mało kto to wytrzymuje, bo życie z borderem przypomina emocjonalny rollercoaster.
Nawet najuczciwsza i najrozważniejsza osoba, której "nie da się" znienawidzić?
Nawet. Życie z borderem przypomina rollercoaster. Jak on się zakochuje, to na zabój. Wszystko jest temu podporządkowane, jest przeszczęśliwy, planuje już do końca życia być z tą osobą, nie zastanawia się nad konsekwencjami. Niestety to są osoby, które nie potrafią utrzymać związku. Poziom ich awantur jest tak skrajny, że ktoś z zewnątrz nie wpadłby na to, że spowodowane zostały np. tym jedna osoba nie kupiła chleba i na kolację trzeba będzie zjeść kaszę. Z zewnątrz wygląda to tak, jakby ktoś chciał komuś odebrać życie, w sposób zamierzony zrobić drugiej osobie krzywdę tym brakiem chleba a nie po prostu zapomniał.
Przygotowując się do wywiadu, czytałam, że u osób z borderline występuje strach przed emocjonalnym porzuceniem w związku. Co to oznacza na co dzień?
Oznacza to, że ta osoba – jeśli zabraknie jej skrajnych emocji – czuje się niekochana. W każdym związku następuje moment stagnacji, normalności. Dla nich ta normalność jest niezrozumiała. Potrafią przez nią zarzucać brak miłości czy wręcz zdradę. Brak huśtawki emocjonalnej jest zagrażający. Osoby takie pozostając w związku, i tak stale czują lęk przed porzuceniem, dlatego często porzucają same, aby nie dopuścić do bycia porzuconym lub to porzucenie prowokują. I tak w kółko. Najczęściej dopiero po kilku takich sekwencjach i realnych stratach zaczynają przeczuwać, że coś z nimi jest nie tak.
Jeśli już mamy tę wiedzę, to czy na samym początku znajomości możemy zauważyć, że mamy do czynienia właśnie z borderem?
Różnie, to zależy, ile spędzamy czasu z daną osobą. Na pierwszy rzut oka te osoby często zwracają na siebie uwagę. Lubią być w centrum zainteresowania, bywają dowcipne, błyskotliwe. Ale gdzieś pod spodem kryje się złość i agresja. Takie osoby często mogą wybuchać nieadekwatnym do sytuacji i niekontrolowanym gniewem, szczególnie pod wpływem krytyki. Lub w drugą stronę – wycofują się z życia, bardzo chronią własną prywatność. Bywa, że są to osoby, które potrafią zmienić się o 180 stopni jak dr. Jekyll i mr. Hyde. Raz ktoś jest miły i bardzo dobrze traktuje innych, by za chwilę zachować się bardzo agresywnie. I nigdy nie wiadomo, czego możemy się spodziewać.
Strywializuję: cały dzień myślał o pierogach, a dziewczyna przygotowała spaghetti. Może wybuchnąć złością?
Tak, zdecydowanie. Za tym zawsze stoi jakaś historia, której my nie znamy. Jeśli nie ma poważnego tematu, to znajdzie się "niepoważny". Znajomy opowiadał mi o awanturze, która została wywołana tym, że ktoś pił z kubka bordera w pracy. Poziom awantury, która została w tej firmie wszczęta, zaskoczył wszystkich. Pojawił się nawet oficjalny e-mail i nazwanie złodziejem osoby, która bezwiednie ten kubek pożyczyła. Borderzy są w ogóle raczej kłótliwi. To ich sposób na rozładowanie napięcia.
Skąd się to napięcie bierze?
Z tej właśnie ciągłej huśtawki. Osoby te nie potrafią pomieścić w sobie pomieścić różnych emocji, wszystko jest skrajne. Odbierają ludzi jako dobrych – i wtedy ich idealizują, albo jako złych – a wtedy ich nienawidzą i poniżają.
Taki sam stosunek mają do rzeczy, zainteresowań, idei? Są w stanie jednego dnia powiedzieć, że uwielbiają dyskusje polityczne i czują się w nich jak ryba w wodzie, a drugiego z pełnym przekonaniem uznać, że brzydzą się polityką?
Może tak być, gdyż ich świat i poglądy często zależą od ich emocji. Nie ma w tym nic stałego. Mówi się nawet o nich jako stabilnych w niestabilności.
Straszne.
Tak, to bardzo trudne. Takie osoby naprawdę mają ciężkie życie, jak również ich rodziny i bliscy. Najczęściej nie rozumieją, co się z nimi dzieje. Są tak trudne w funkcjonowaniu, że bardzo często zostają same, obwiniając świat zewnętrzny, mówią, że mają pecha do ludzi. Nie zastanawiają się nad swoim udziałem w tym, że życie im się nie układa, że popadają w konflikty. Z czasem inni budują związki, relacje koleżeńskie – a ta osoba wciąż zaczyna na nowo i wciąż wszystko traci.
Jak rozmawiać z "borderem" i namówić go, żeby wybrał się do terapeuty?
Bordera nie da się namówić na pójście do terapeuty. On musi sam poczuć, że życie wymyka mu się spod kontroli. I trafia do tam zazwyczaj dlatego, że dochodzą do tego inne zaburzenia, bądź uzależnienia. Próby samobójcze, wahania nastrojów, stany depresyjne, lękowe czy paranoiczne. A czasami różnego rodzaju bóle, problemy ze zdrowiem, które po wielu badaniach, nie mają swojej fizycznej przyczyny. Dlatego czasami, po wielu wizytach u różnych specjalistów, ktoś w końcu zasugeruje wizytę u psychoterapeuty i wtedy taka osoba jest bardzo zaskoczona, że jej cierpienie może mieć podłoże psychiczne. Jednak diagnoza "zaburzenia typu borderline" często przynosi poczucie ulgi. Okazuje się wówczas, że chory nie jest sam ze swoim cierpieniem. Jest ono dobrze opisane i pokazuje, że to, z czym człowiek się zmaga, ma swoją przyczynę i można go leczyć.
Dodatkowe schorzenia są efektem zaburzenia osobowości czy występują niezależnie?
Raczej są efektem. Borderline jest jak choroba autoimmunologiczna agresywna, np. hashimoto. Jeśli ma pani hashimoto, to ma pani chorą tarczycę, a nie cały organizm, chociaż tarczyca wpływa na funkcjonowanie całego organizmu. Ale z biegiem lat ta tarczyca funkcjonuje coraz gorzej i to wpływa na resztę. Tak samo jest z borderem – im więcej lat mija, im więcej mu się przydarzy, tym jest gorzej. Ludzie mają motywację do leczenia, wtedy, kiedy bardzo źle się czują, psychicznie albo i psychicznie, i fizycznie. Kiedy się przestraszą, że tracą kontrolę nad sobą i swoim życiem. Czasami relacje z dziećmi, które bywają bardzo trudne, są motywacją do leczenia lub chociaż poszukiwania pomocy.
Dla osób funkcjonujących w bliskich relacjach z osobowością borderline są dwa wyjścia? Przekonać ją do leczenia lub odejść?
To byłoby dobre rozwiązanie, ale nie zawsze możliwe. Jednak warto się dystansować od trudnych relacji, co nie zawsze jest takie łatwe. Mam taki przykład: młoda dziewczyna zaczęła romansować z dużo starszym mężczyzną, myśląc, że on rzuci dla niej wszystko, co zresztą na początku deklarował. Celowo zaszła z nim w ciążę. I była głęboko rozczarowana, że on wcale nie chciał z nią żyć. Zaczęła go szantażować, straszyć, grozić. I to nie ona przyszła na terapię, tylko właśnie on. Żeby móc z nią zerwać kontakt.
Jak to zrobić?
Żeby przerwać trudną, destrukcyjną relację, trzeba trochę się podleczyć. Proszę pamiętać, że zdrowa osoba nie zwiąże się z borderem. Samemu trzeba być w jakiś sposób zaburzonym, żeby wejść głęboko w relację z taką osobą.
A jak się wyleczyć?
Intensywną, często wieloletnią psychoterapią. Baza osobowości kształtuje się głównie w pierwszych latach życia, ale później dalej się rozwija i to, co dzieje się w życiu dorastającego człowieka, to, jak przechodzi kolejne etapy rozwojowe, ma na nią wpływ. Jeśli ktoś przychodzi na terapię, kiedy ma 30 lat, to ma już 30 lat ugruntowanego mechanizmu zachowania. Żeby to zmienić, potrzeba lat pracy na niezwykle delikatnym materiale, jakim jest osobowość właśnie. Przypomina to rozbrajanie warstwa po warstwie tej złożonej struktury osobowości, często towarzyszą temu trudne emocje, tylko z tą różnicą, że specjalista jest dobrze przygotowany do przyjęcia i zrozumienia przeżyć pacjenta. Nie zerwie kontaktu, nie ucieknie, nie porzuci, nie odda, ale też nie pozwoli traktować się jak osoba, na której można się wyżyć, zatrzyma agresje. Pacjent odzyskuje własne życie i może w końcu być szczęśliwy. Nie niszcząc wszystkiego wokół siebie.