Ciało (nie)gotowe na plażę. "Wszystkie możemy korzystać z wakacji w pełni"
26.06.2023 07:54, aktual.: 06.09.2023 10:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Kurczowo trzymałam się myśli, że nie jestem wystarczająco. Wystarczająco szczupła czy atrakcyjna. Wreszcie zrozumiałam, że to zupełnie bez sensu. Po latach się przełamałam. Moim pierwszym kostiumem kąpielowym, który ułatwił mi wyjście na plażę, był strój typu sukienka - pisze dla Wirtualnej Polski Ewa Zakrzewska (Ewokracja) - modelka plus size, influencerka i osobowość telewizyjna.
Dzieci Marty bawią się na brzegu jeziora i budują zamki z piasku, siostra w mocno wyciętym bikini opala ciało na leżaku, szwagier z mężem grają w piłkę plażową z nowo poznaną ekipą. Marta siedzi obok w oversize'owej sukience dorwanej w indyjskim sklepie, przypominającej trochę orientalny obrus. Na pytanie siostry, dlaczego się nie opala, mówi, że nie lubi, ma wrażliwą skórę, nie chce potem cierpieć. To nieprawda. Bardzo chciałaby się opalać, ale nie może sobie na to pozwolić.
Po drugim dziecku przestała chodzić na basen i plażę. Przytyła trzy rozmiary, pojawiły się rozstępy. Nawet zebrała się raz w sobie i poszła do sklepu, w którym zawsze kupowała sobie stroje kąpielowe, ale nie było jej rozmiaru. Innych firm już nie szukała, wystarczająco najadła się wstydu. Brak rozmiarów to dla niej wystarczające potwierdzenie, że plażowanie nie jest dla niej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marta wyjechała z rodziną kilkukrotnie za granicę. Mimo, że była w Turcji, Egipcie i w Grecji, nie pływała ani razu. Ale za to zamoczyła nogi w ciepłych morzach i dzieciaki super się bawiły. To musi jej wystarczyć. Na radość z wakacji nie pozwoli jej strach i kompleksy.
"Jakby walenia wywaliło na brzeg"
Ola nosi rozmiar 56. Kilka lat temu trenowała judo w klubie ojca. Kilka lat temu i kilkadziesiąt kilogramów temu. Nigdy nie była drobna, ale sport w jej życiu był, odkąd pamięta. Jedna impreza to zmieniła. Szaleństwo sobotniej nocy, złamana deska na schodach i kostka z przemieszczeniem. Operacja, ból. Koniec z judo.
Przyjaciele Oli trenowali dalej, ona w tym czasie szukała nowego pomysłu na siebie. Relacje z dotychczasowym towarzystwem się rozluźniły, aż w końcu zupełnie została bez przyjaciół i znajomych z klubu. Dużo czasu spędzała na grach komputerowych. Nowe hobby, które nie sprawiało bólu. Postawiła na znajomości wirtualne. Tak poznała Magdę, która zaproponowała jej babski wyjazd nad morze. Ola nie miała żadnych oporów - zawsze była spontaniczna i otwarta.
Zamówiła sobie strój dwuczęściowy, zawsze kochała się opalać. Z Magdą wynajęły wspólnie pokój, w dzień opalanie, wieczorem wyjścia i poznawanie nowych ludzi. Ostatniego dnia opalały się na plaży obok jakiejś pary. Ola usłyszała, gdy kobieta mówiła do partnera "zobacz, jakie ona ma cielsko, jakby walenia wywaliło na brzeg". Na autopilocie wstała z ręcznika, podeszła do tej pary. Twarz kobiety z szyderczo uśmiechniętej zmieniła się na niepewną i zdziwioną, Ola, stojąc nad nimi, zapytała: "słyszałam, że chcecie mi coś powiedzieć?". Kobieta, nadal zamrożona, nie była chyba w stanie otworzyć ust. Jedynie jej partner, zadziwiony, odpowiedział krótko: "nie, nie".
Po swojemu i bez tłumaczeń
Monika w dzieciństwie przeżyła pożar, jednak ślady tej tragedii zostaną z nią do końca życia. Blizny ma niemal na każdej partii ciała, ale najmocniej ucierpiały ręce i klatka piersiowa. Zawsze chodzi w długim rękawie, najchętniej w golfach.
Nie wie, co bardziej ją krępuje - wzrok innych ludzi czy ciągłe pytania o to, co się jej stało. Nie ma cierpliwości, by po raz kolejny o tym opowiadać. Nie chce pokazywać blizn i już. Nie zamierza wychodzić ze swoje strefy komfortu, ale także nie zamierza się ukrywać. Wyjście na plażę też nie stanowi dla niej problemu. Stroje kupuje w Internecie. Głównie te z pełną osłoną, projektowane dla muzułmanek. Lub stroje z długim rękawem i szortami. Zapytana o kompleksy mówi, że ich nie ma. Po prostu chce spokojnie spędzać czas i nie zamierza nikomu się tłumaczyć.
Moje relacje z własnym ciałem również długo miały status "to skomplikowane". Zbyt skomplikowane, by pozwolić sobie na wakacje i wiele innych, z pozoru zwyczajnych, czynności. Zauważyłam, też, że moje obawy i kompleksy nie malały z traconymi podczas diet kilogramami.
Ani jednych wakacji więcej
Podobnie jak moja pewność siebie, która niestety nie nabierała mocy z kolejnymi zrealizowanymi celami wagowymi. Oczywiście cieszyły mnie sukcesy w odchudzaniu. Ale reszta pozostawała bez zmian. Nie przybywało mi poczucia własnej wartości, nadal nie mogłam sobie pozwolić na zwyczajne funkcjonowanie. Kurczowo trzymałam się myśli, że nie jestem wystarczająco. Wystarczająco szczupła czy atrakcyjna.
Wreszcie zrozumiałam, że to zupełnie bez sensu. Po latach się przełamałam. Moim pierwszym kostiumem kąpielowym, który ułatwił mi wyjście na plażę, był strój typu sukienka. Zakrywał moje największe kompleksy, ale również nie był luźnym t-shirtem, w którym co prawda całkiem dobrze się siedziało na plaży, ale kąpiel w nim nie była najprzyjemniejsza. Z sukienkowych strojów po kilku latach przerzuciłam się na bikini. Staram się nie szukać cudzych krzywych spojrzeń na siłę. A jeśli przypadkiem takie się trafi, nie będę przepraszać i chować głowy w piasek. Zbyt wiele wakacji straciłam.
Uważam, że wszystkie możemy korzystać z wakacji w pełni. Niekoniecznie musimy nosić kuse bikini. Nie musimy być tak pewnie siebie jak Ola, by stanąć ze złośliwcami twarzą w twarz. To nie obcy ludzie powinni decydować, co nosimy, czy jak spędzamy czas. Odmawianie sobie pływania czy zabawy na plaży w obawie przed własnymi kompleksami lub - co gorsza - cudzymi opiniami, nie ma żadnego sensu.
Jeśli tak jak Monika lepiej czujemy się zasłonięte, szukajmy stroju, który spełni nasze oczekiwania. Nie musimy nikomu niczego tłumaczyć. Jeśli tak jak Ola marzymy o równej opaleniźnie, idźmy w to!
Jeśli jednak nie potrafimy zrobić kroku naprzód, warto rozważyć wsparcie terapeuty. Wstyd przed kostiumem kąpielowym to zapewne zaledwie wierzchołek góry lodowej. Szkoda odbierać sobie szansę na wspaniałe wspomnienia.
A może lepiej zrobić "formę" na lato i pozbyć się problemów? Co sezon czytamy z okładek "Przygotuj ciało do bikini", "Ciało na plażę w dwa tygodnie", "Schudnij pięć kilogramów w dziesięć dni".
Szybkie diety, suplementy, czyli biznes budowany na kompleksach kobiet nadal ma się bardzo dobrze. Oczywiście aktywność fizyczna i cele sylwetkowe to świetna sprawa. Pod warunkiem, że robimy to z miłości do własnego ciała, a nie pod presją i z nienawiści napędzanej kompleksami. Z niej nigdy nie wynika nic dobrego.