Praca, praca, praca...
Ostatnie dwa lata obijaliśmy się w biurze, ile się dało. Spóźnialiśmy się, wychodziliśmy przed czasem, urywaliśmy się pod byle pretekstem i braliśmy „urlop na żądanie” zbyt często. Jednak to wszystko było przez kobietę. Teraz, wolni i dumni, koncentrujemy się na pracy, a wszystkie emocje przekuwamy na efekty. Bierzemy pracę do domu, przychodzimy do biura w weekendy, bierzemy dyżury i dodatkowe zlecenia, wierząc, że nadmiar pracy nikomu ze złamanym sercem nie zaszkodził. I nie widzimy współczujących spojrzeń koleżanek, nie rozumiemy aluzji kolegów i sugestii szefa, który radzi nam, abyśmy trochę przystopowali.
POLECAMY: * Atrakcyjna w mgnieniu oka*