"Czarna wiedźma" - historia najskuteczniejszej snajperki w dziejach
„Mam 25 lat i zabiłam już na froncie 309 faszystów” – przedstawiała się podczas cyklu spotkań w Stanach Zjednoczonych. Ludmiła Pawliczenko do dziś uchodzi za jednego z najskuteczniejszych snajperów w historii II wojny światowej.
„Mam 25 lat i zabiłam już na froncie 309 faszystów” – przedstawiała się podczas cyklu spotkań w Stanach Zjednoczonych. Ludmiła Pawliczenko do dziś uchodzi za jednego z najskuteczniejszych snajperów w historii II Wojny Światowej. Niemieccy żołnierze nazywali ją „czarną wiedźmą”, a niekiedy żartowali, że jest jedyną kobietą, której nie chcieliby wpaść w oko.
Urodziła się w 1916 roku w ukraińskim mieście Biała Cerkiew, ale w wieku 14 lat przeniosła się z rodzicami do Kijowa. Wtedy też Ludę zafascynowało strzelectwo. Dziewczynka zapisała się do klubu i szybko zaczęła odnosić znaczące sukcesy. Instruktorzy byli zachwyceni jej celnym okiem oraz niezwykłą umiejętnością hamowania nerwów.
Na ścianach pokoju Pawliczenko błyskawicznie przybywało medali, ale nie zaniedbywała również edukacji. W 1937 roku rozpoczęła studia historyczne na uniwersytecie w Kijowie, a w 1941 roku obroniła pracę magisterską.
Kilka tygodni później armia Hitlera zaatakowała Związek Radziecki. 25-latka nie miała wątpliwości, co powinna zrobić i znalazła się w gronie ochotników, którzy zgłosili się do obrony ojczyzny. Gdy członkowie komisji rekrutacyjnej zobaczyli przed sobą drobną i delikatną kobietę, postanowili skierować ją do pracy w szpitalu polowym. Zmienili zdanie, gdy wyciągnęła z kieszeni garść medali z zawodów strzeleckich. Pawliczenko wysłano na pierwszą linię frontu, gdzie wkrótce miała zyskać status żywej legendy.
„Z nerwami paskudna sprawa"
Ludmiła trafiła do 25. „Czapajewskiej” Dywizji Strzelców, której zadaniem była obrona Odessy. Zmagania nad Morzem Czarnym trwały kilka miesięcy, a Pawliczenko większość czasu spędzała na polu walki. Wstawała codziennie między 3 a 4 nad ranem, zakładała na ramię ważący blisko 4 kilogramy karabin snajperski Mosin Nagant, pakowała do plecaka zapas amunicji i trochę prowiantu, a później podczołgiwała się na 100-200 metrów od pozycji przeciwnika. Maskowała się i nieruchomo czekała na dogodny moment do oddania strzału, niekiedy nawet kilkanaście godzin. „Z nerwami paskudna sprawa. Ciężko się uspokoić. Drży ręka” – pisała w liście do kuzynki.
Mimo drżenia ręki, podczas obrony Odessy zanotowała 187 celnych trafień. Została też trzykrotnie ranna. Kolejni niemieccy żołnierze zginęli z jej ręki podczas oblężenia Sewastopola, do którego wycofała się dywizja Ludmiły. Walki trwały blisko osiem miesięcy, ponieważ miasto było świetnie ufortyfikowane, a ukształtowanie terenu sprzyjało radzieckim snajperom.
Jednym z nich był sierżant Leonid Kucenko (według niektórych źródeł nazywał się Kiczenko), którego Pawliczenko poznała na kursie strzeleckim i szaleńczo się w nim zakochała. Para wzięła podobno polowy ślub, ale szczęście nie było jej pisane. Ukochany Ludmiły zginął w czasie jednego z niemieckich szturmów. Dowódcy na kilka dni odebrali wówczas zrozpaczonej kobiecie broń, ponieważ obawiali się, że targnie się na swoje życie.
Amerykańskie tournée
W czerwcu 1942 roku Ludmiła została ciężko ranna, gdy obok jej kryjówki eksplodował pocisk moździerzowy. Snajperkę ewakuowano z Sewastopola i przewieziono do szpitala w głębi Rosji. Nigdy nie wróciła na pierwszą linię frontu, ale i tak miała już status gwiazdy. Rosyjskie gazety obszernie informowały o dokonaniach „czarnej wiedźmy”, jak nazywali ją niemieccy żołnierze. „Historyk z wykształcenia, żołnierz z urodzenia, walczy całym żarem swojego młodego serca” – opisywała gazeta „Krasnyj Czernomoriec”, publikując zdjęcia Pawliczenko ściskającej w dłoniach karabin. Żołnierka opowiadała tam m.in. o pojedynku z niemieckim snajperem, który zginął, bo zawahał się przez ułamek sekundy, widząc na celowniku kobiecą twarz. Zresztą bardzo ładną, co Rosjanie szybko postanowili wykorzystać w celach propagandowych.
Ludmiła została wysłana na tournée po Stanach Zjednoczonych, by przekonać Amerykanów do większego zaangażowania w działania wojenne. Gościła m.in. okładce magazynu „Time”, który opisywał ją następująco: Brązowooka, delikatna, ładna, w ciemnozielonym mundurze i czarnych butach podporucznika Armii Czerwonej.
Gdy jedna z amerykańskich dziennikarek zwróciła uwagę Pawliczenko, że uniform zdecydowanie ją pogrubia, Rosjanka wściekła się i odpowiedziała: Noszę ten mundur z dumą. Jest pokryty krwią bitewną i jest na nim order Lenina.
W Białym Domu przyjął ją prezydent Franklin D. Roosevelt. Ludmiła zaprzyjaźniła się także z jego żoną - Eleanor, która przyznała: Jest coś niezwykle uroczego w tej młodej rosyjskiej kobiecie.
Zafascynowała też popularnego piosenkarza Woody’ego Guthrie, a ten napisał na cześć bohaterki piosenkę „Miss Pavlichenko”.
Po powrocie do Rosji Ludmiła została instruktorem szkoły strzelców wyborowych. Jej podopieczni zastrzelili podobno 12 tysięcy żołnierzy wroga. Po zakończeniu wojny pracowała w Dowództwie Marynarki Wojennej, pisała również artykuły i książki historyczne. Mieszkała w Moskwie, gdzie w 1957 roku odwiedziła ją amerykańska przyjaciółka - Eleanor Roosevelt.
Rosjanie do dziś pamiętają jej twarz widniejącą na popularnych znaczkach pocztowych, wyemitowanych po śmierci Pawliczenko w 1974 roku
Rafał Natorski/(RN)/(kg), WP Kobieta
_ Korzystałem z artykułu Mariusza Zielińskiego „Gwiazda Armii Czerwonej”, który ukazał się w tygodniku „Ale Historia” (6.02.2012)_