Dajcie spokój posłowi Robertowi Winnickiemu. „Mnie też wypadło dziecko z wózka”
Nie przypuszczałam, że przyjdzie mi bronić posła Roberta Winnickiego, ale po hejcie, który wylał się na niego za nieupilnowanie dziecka, które fiknęło mu z wózka, gdy udzielał wywiadu, muszę dać głos sprawiedliwości i powiedzieć: Odwalcie się! A komu nie fiknęło?
14.05.2018 | aktual.: 14.05.2018 13:28
O takich wypadkach rodzice rozmawiają ze sobą po pijaku, przy drugiej butli wina. Normalnie strach mówić, bo to patologia, bo skandaliczne niedopatrzenie, jeszcze dziecko zabiorą, na pewno tylko mi się to przytrafiło... Podlani odwagą decydują się na wyznania i nagle okazuje się, że nie ma dziecka, które nie spadłoby z łóżka rodziców albo wypadło ze swojego, połknęło złotówki, sturlało ze schodów, dotknęło żelazka itp.
Poseł Winnicki miał pecha. Jego wypadek zdarzył się na oczach kamer. Podczas marszu św. Huberta, gdy poseł udzielał wywiadu dziennikarzowi, jego synek wypadł z wózka. Spacerówki. Na filmie widać reakcję posła – przestraszony popędził ratować dziecko. Dzięki nagraniu świat orzekł, że poseł „chciał się przylansować na dziecku”, że „powinien odpowiedzieć za nieodpowiedzialne sprawowanie opieki przed sądem”. To najdelikatniejsze z komentarzy internautów.
Nie zrozumcie mnie źle – uważam, że do takich wypadków nie powinno dochodzić. Ale jeśli jednak są immanentnym elementem rodzicielstwa, to nie udawajmy, że zdarzają się tylko nieodpowiedzialnym rodzicom. Zdarzają się również dobrym matkom i ojcom.
Ja - (nie?)doświadczona matka
Skąd wiem? Jestem dobrą matką i moje dziecko także wypadło z wózka. Zaparkowałam wózek w miejscu, w którym stawiałam go dziesiątki razy, zablokowałam koła tak, jak blokowałam dziesiątki razy, ale wózek i tak przewrócił się. Jak? Nie wiem. Jedno koło zsunęło się z krawężnika i fik, Florek leżał na chodniku. Na szczęście była zima, był w grubym kombinezonie, nawet się nie obudził.
Starsza córka też padła ofiarą mojego niedopatrzenia. Gdy miała 6 miesięcy weszła w kubek z gorącą kawą, którą postawiłam na podłodze. Zojka jest pierwszym moim dzieckiem i w wychowaniu szłam na żywioł. Nie zorientowałam się, że raczkowanie wrzuciło drugi bieg i że z dnia na dzień zyska taką samodzielność w eksplorowaniu mieszkania. Poparzyła się. Tydzień zmieniałam jej opatrunki.
Ja - doświadczona matka
Dzień po tym wypadku rozmawiałam z Małgorzatą Terlikowską, matką piątki dzieci, kobietą, która ma czarny pas macierzyństwa. Nadal roztrzęsiona opowiedziałam jej o tym, jak nieodpowiedzialną matką jestem, bo tak o sobie wówczas myślałam. Przytuliła mnie – rozhisteryzowaną, początkującą mamę i powiedziała, że jeszcze wiele takich wypadków przede mną. Że jej też się zdarzały. Że z tego składa się rodzicielstwo. Uspokoiła historią o swojej córce, która zjadła kiedyś żarówkę. Po prostu zjadła. Nie świeci, żyje zdrowo.
To nie znaczy, że byłyśmy bez winy - Małgorzata Terlikowska i ja. Dobrobyt dzieci spoczywa przecież na naszych barkach. Oczywiście dobrze o systemie świadczy, że każdorazowo rodzic, który wpada na izbę przyjęć z dzieckiem, które spadło ze schodów, skanowany jest przez personel pod kątem patologii. Ale nie mówimy tu o patologii, mówimy o niecodziennych elementach codzienności rodzica.
Źli rodzice to tacy, którzy nie uczą się na swoich błędach. Więc będę pierwsza, która odpali walec i przejedzie się po pośle Winnickim, gdy jeszcze raz nie zapnie synowi pasów w wózku.Wyciągajmy lekcje ze swoich porażek.
Wypadek synka posła Winnickiego jest argumentem za tezą, którą lansujemy w WP Kobieta od wielu miesięcy: dzieci zasługują na uwagę dwojga rodziców. Nie tylko dlatego, że obowiązki trzeba dzielić między partnerów po równo, ale też dlatego, że pomysłowość latorośli przerasta wyobraźnię jednego opiekuna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl