Blisko ludziDJ Wika: Jestem zwykłą, szarą emerytką, która nie mogła pogodzić się z tym, że przeszła na emeryturę

DJ Wika: Jestem zwykłą, szarą emerytką, która nie mogła pogodzić się z tym, że przeszła na emeryturę

76-letnia DJ Wika nie zwalnia tempa - wulkan energii mówi nam o swoim podejściu do życia, pochwala decyzję 60-letniej aktorki, która urodziła bliźnięta. Mówi też o kontrowersjach wokół wysokości wieku emerytalnego.

DJ Wika: Jestem zwykłą, szarą emerytką, która nie mogła pogodzić się z tym, że przeszła na emeryturę
Źródło zdjęć: © Eastnews
Katarzyna Gruszczyńska

76-letnia DJ Wika, czyli Wirginia Szmyt nie zwalnia tempa - wulkan energii mówi nam o swoim podejściu do życia, pochwala decyzję 60-letniej aktorki, która urodziła bliźnięta. Mówi też o kontrowersjach wokół wysokości wieku emerytalnego.

WP: : Andrzej Łapicki przyznawał, że na emeryturze przez cztery lata przechodził przez okres szlafrokowy. Nie miał żadnych marzeń, chodził po domu w szlafroku, oglądał telewizję i nie był zbyt szczęśliwy. Dopiero miłość do Kamili, którą później poślubił, wyrwała go z tego marazmu.

- Nie dziwię się, że miał okres szlafrokowy. To już wtedy był starszy pan, miał grubo po 80. Przyznam, że mnie ten związek nie szokował. Niektórzy uważają, że jak dwoje ludzi się spotka, to od razu musi być łóżko i tam muszą przewracać się na wszystkie strony. Nie dostrzegają, że miłość miewa różne oblicza. To może być fascynacja człowiekiem, platoniczne uczucie. Nigdy nie wnikam w szczegóły, bo to dla mnie trywialne.

Miłość na pewno go uratowała. Sam fakt obcowania z młodą osobą może mieć zbawienny wpływ na starszego człowieka. Obserwuję panów na zabawach, które prowadzę. Oni szukają tylko i wyłącznie młodszych partnerek. Mało jest mężczyzn, którzy chcą mieć za wybranki rówieśniczki. Młoda kobieta ich dowartościowuje, podnosi ich status. A dla tych pań to często kwestia finansowa, ustawienia się. Czasami jest to rodzaj pewnej kalkulacji.

WP: : Ludzie ekscytowali się związkiem Andrzeja Łapickiego z młodszą o 60 lat Kamilą. Teraz na tapecie jest Barbara Sienkiewicz - aktorka, która w wieku 60 lat urodziła bliźnięta.

- Dla mnie to jest ciemnogród. 60-letnia kobieta ma prawo kochać, żyć. Jestem pełna podziwu dla jej decyzji i bardzo się cieszę razem z nią.

WP: : Jej decyzję krytykuje środowisko lekarskie. Ciąża i połóg to wielki wysiłek dla organizmu. Poza tym nie doczeka dorosłego wieku swoich dzieci.

- Co to ma do rzeczy? Ona może żyć jeszcze 30-40 lat. Dzieci będą się nią opiekowały. Potrzeba 18 lat, by dziecko dorosło. Krytykować ją mogą tylko ludzie złośliwi, chamscy. Ta aktorka powinna mieć dużą odporność i nie zwracać uwagi na komentarze powodowane niskimi pobudkami. Ona się cieszy z posiadania potomstwa. Miałabym jedynie zastrzeżenia odnośnie nieudzielenia jej pomocy. Wywołała burzę brakiem zapomogi. Jej przypadek jest ewenementem medycznym, ale państwo musi wykazać się wysoką kulturą i wesprzeć ją finansowo. Ale to nie w Polsce. W krajach zachodnich taka kobieta byłaby szanowana. U nas jest zeszmacona, co jest bolesne. Środowisko aktorów powinno zorganizować zbiórkę na wyprawkę. Mogłaby na przykład dostać rolę w telenoweli. A gdyby wcieliła się w postać matki, miałaby szansę zagrać wraz ze swoimi dziećmi.

WP: : Jest pani uwrażliwiona na pomoc innym. Przez wiele lat pracowała pani z młodzieżą z problemami.

- Skończyłam pedagogikę specjalną i przez 30 lat pracowałam między innymi z młodzieżą po wyrokach sądowych. Miałam kontakt z dziećmi głęboko upośledzonymi i młodzieżą niedostosowaną społecznie. Moje spojrzenie na życie jest inne. Jeżeli widzę normalnego człowieka, to uważam, że powinien być szczęśliwy. Ma wszystko, by zrobić coś ze swoim życiem. Nie musi mieć wsparcia, kogoś, kto nim posteruje.

WP: : Pani umiejętnie steruje swoim życiem.

- Też popełniałam w młodości wiele błędów. Nie ma tak, że w wiek dojrzały wskakuje się aksamitnie. Potrafię jedną rzecz - wyciągać wnioski. Życie dało mi dużą nauczkę. Moje pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem. Drugie było bardzo udane. Przeżyłam też pewne rozczarowania. To dało mi wiedzę, że nie powinnam uważać, że wszystko mi się należy, że muszę się wszystkim podobać.
Istnieją kwestie, z których muszę zrezygnować. Człowiek nie musi się bać odpuszczania tego, co nie jest dobre dla niego, co go męczy. Nie jestem za tym, żeby tkwić w małżeństwie, mimo że ludzie się nie dobrali. To nie jest związek, tylko walka. Dziesięć razy bym się rozwodziła, żeby tylko znaleźć to, czego szukam. Mam tylko jedno życie. Teraz nikogo nie szukam. Nie dlatego, że w „tym wieku” nie wypada, bo przecież ludzie też się wiążą w dojrzałym wieku.

WP: : Na swoich imprezach wyswatała pani wiele par.

- Swatka to za dużo powiedziane, ale ludzie kojarzą się na zabawach, które prowadzę. Gdy pracowałam w klubie, było ponad dwadzieścia par, które w ciągu tych pięciu lat się pobrały.

WP: : Nie boi się pani własnego zdania i występuje na przykład w kościelne święta. Madonna, która kilka lat temu zaplanowała swój występ w Polsce 15 sierpnia - w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, została mocno skrytykowana przez środowiska katolickie. Domagały się odwołania imprezy.

- Ja nie jestem Madonną (śmiech). Szanuję Kościół, podświadomie jestem wierząca. Wierzę, że moja mama, która umarła ponad 20 lat temu, czuwa nade mną. Człowiek musi coś mieć, wiedzieć, że ktoś mu pomaga. Ktoś ma Boga, ktoś inny Matkę Boską, a jeszcze inna osoba Jezusa Króla Polski. Ja mam swoją mamę.

WP: : Rodzice odeszli spokojnie? Była pani świadkiem ich śmierci?

- Pochowałam ojca, mamę i męża - widziałam, jak te trzy ważne osoby odchodzą. To robi wrażenie, daje siłę. Człowiek widzi, że na pewne rzeczy nie ma żadnego wpływu. Mamy przykład Jana Kulczyka - bogatego człowieka, który mógł kupić wszystko, ale życia się nie kupi. Mama miała 89 lat, gdy umarła, ojciec - 62. O godzinie pierwszej w nocy mama była u mnie w łazience i myła mi plecy, bo zawsze lubiła to robić. Mówiłam: Mamuś, połóż się, bo już jest późno. A potem wychodzę z wanny i słyszę dziwny dźwięk. To był trzeci i ostatni zawał serca. Wniosek? Życie to prezent, który nie wiadomo, jak długo potrwa. Idzie pani chodnikiem i z balkonu spadnie na głowę cegła.

WP: : Jest pani za obniżeniem wieku emerytalnego?

- Nie jestem zwolenniczką obniżania wieku emerytalnego, ale to nie ode mnie zależy. Znam wiele osób, które musiały odejść na emeryturę chcąc jeszcze pracować. Są świetnymi specjalistami i zakład pracy czerpałby korzyści. A na ich miejsce nie było odpowiednio wykwalifikowanych ludzi, ale wiek, emerytura i sio. Są też i tacy, którzy mają 50 lat i bez przerwy przebywają na zwolnieniach lekarskich i narzekają, że muszą iść do roboty. Niech przejdą na emeryturę. Ktoś zawala drogę innemu, nie jest wydajnym pracownikiem. Przychodzi do zakładu, ale nic nie wnosi. Mój mąż przeszedł na emeryturę, ale jeszcze chciał pracować. Co to jest 60 lat? Jestem zwykłą, szarą emerytką, która nie mogła pogodzić się z tym, że przeszła na emeryturę.

WP: : Nie taką szarą.

- Nie godziłam się na to, że przeszłam na emeryturę i stałam się nikim. Szok! Starości nie ma w telewizji. W studiach siedzą same piękne i młode panie. Nie ma żadnej starej baby, bo kto by na nią patrzył. A przecież chodzi o wyrobienie szacunku do każdej grupy społecznej.

WP: : W Gdańsku, na reprezentacyjnej ulicy Długiej z daleka można odróżnić polskich od niemieckich emerytów. Ci drudzy zawsze mają eleganckie ubrania, wygodne i markowe buty, wykonane z dobrej jakości skóry.

- Ba! Mają nawet inną cerę, sposób bycia niż ten nasz. Choć trzeba przyznać, że nasi też już się trochę opierzyli, domyli, dopachnili. Polska zmieniła się o 180 stopni. Trzeba zobaczyć, jak wyglądają wioski, miasta, autostrady, życie rolników. Jedno, co zostało u rolników, to stosunek do zwierząt. Piękny dom, zadbana łąka, a na niej oblepiona gnojem krowa. Traktor wartościowy, ale zwierzęta zaniedbane. W duszy została dzicz.

WP: : Jakich idoli miała pani, gdy była nastolatką?

- Moje koleżanki wklejały zdjęcia ulubionych muzyków do specjalnych albumów. Ja zajmowałam się sportem, gimnastyką, brałam lekcje gry na pianinie, dużo pływałam w jeziorze. Poza tym byłam molem książkowym. Pasjonował mnie świat indiański. Nie czytałam „Ani z Zielonego Wzgórza”, a takie dotyczące relacji człowieka ze światem zwierząt. To mi pozostało do dziś. Jestem uwrażliwiona na ich los.

Rozmawiała: Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(mtr), WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (120)