"Dla dzieci ojciec jest bardzo ważny". Denis Urubko pierwszy raz nie o górach, a życiu
Nie lubi mówić o prywatnym życiu, ale dla WP Kobieta zrobił wyjątek. Jeden z najlepszych wspinaczy świata, Denis Urubko, opowiedział nam o swoim ojcostwie i ciężkich czasach, które już za nim. O tym, jak wygląda życie himalaisty, kiedy wraca do domu, opowiedział Monice Katarzynie Krupskiej i Malinie Błańskiej.
09.03.2018 | aktual.: 09.03.2018 19:57
Partnerki himalaistów są dla nas bohaterkami. Trudno nam wyobrazić sobie nerwy, które targają pana żoną, gdy pan się wspina. Pewnie odchodzi od zmysłów. Życie z himalaistą to chyba ciężki kawałek chleba?
Początek takiego związku jest romantyczny, jak każdy początek. Potem jest coraz trudniej. Byłem żonaty cztery razy, a teraz jestem piąty. Życie ze mną nie jest łatwe, bo robię wszystko dla sztuki, a nie dla pieniędzy.
*Tych wypraw jest bardzo dużo, jak to odbija się na życiu rodzinnym? *
Bardzo się odbija. Wspinanie jest ciężkie również dlatego, że tak długo jest się poza domem. W życiu zdarzały się momenty, gdy nie dbałem o to, by zrobić coś dla domu, utrzymać rodzinę. Były tylko góry, góry, góry. Jestem w górach około 10 miesięcy w roku, ale dziś jestem szczęśliwy. Mam ośmioro dzieci, dom we Włoszech, możliwość jeżdżenia na wiele wypraw, wielu przyjaciół na całym świecie.
Mówi pan o problemach i o braku pieniędzy. Tomasz Mackiewicz również borykał się z problemami natury finansowej.
Wiedzą panie, co to znaczy merkantylizm? Że wszystko robi się dla pieniędzy. Nigdy taki nie byłem. Nie myślę o pieniądzach. To co robię, robię dla sztuki, dla marzeń. By realizować się. Fantastycznie, że obecnie wynikają z tego pieniądze. Teraz mam dobrą sytuację i pieniądze same idą do mnie.
Ale nie zawsze było tak, że były pieniądze. Jak wyglądało życie bez nich?
Gdy mieszkałem w Kazachstanie, zdarzały się ciężkie lata. Nawet takie, że nie miałem za co kupić śniadania, mieszkałem na ulicy.
I wtedy też miał pan rodzinę na głowie?
Tak. Próbowałem zorganizować nam życie i pracę, ale równolegle zaczęły się problemy w relacji z ówczesną partnerką. Zabawne, że jak byłem do niczego, to było ok.
*Teraz – będąc w Warszawie – nie zatrzymał się pan w hotelu, tylko u przyjaciela, również himalaisty. Przyjaźń w górach jest chyba bardzo ważna. *
Powiedziałbym, że tworzymy taką mafię. W każdym większym mieście jest u kogo się zatrzymać – zawsze mogę liczyć na nocleg u któregoś przyjaciela. Pomagamy sobie w małych i dużych sprawach. Miałem kolegę, był dla mnie jak brat. Zginął w górach, gdy spodziewali się dziecka. Urodziła się dziewczynka, która, nigdy nie poznała ojca. Gdy wyprowadzałem się do Europy, zostawiłem jej mamie swój samochód, wysyłałem pieniądze, opiekowałem się nimi.
Jakim ojcem jest Denis Urubko?
Mój ojciec wpoił mi najważniejsze zasady. Dla dzieci ojciec jest bardzo ważny z praktycznego punktu widzenia. Ma je uczyć życia, zarażać energią i zarabiać pieniądze, aby miały za co zjeść śniadanie. Tak powinna wyglądać miłość ojca. Gdy wracam z wyprawy, bardzo dużo czasu spędzamy ze sobą. Chodzimy wspólnie na narty, rower.
Czy tęskni pan za dziećmi podczas swoich wypraw?
Oczywiście. Ale mamy internet i dzieci obserwują wszystko. Wysyłamy też do siebie zdjęcia.
A po powrocie? Jak wygląda aklimatyzacja do życia rodzinnego?
To pewnie zaskoczy panie, ale w naszym domu nie ma żadnych zdjęć gór, obrazów. Wszystkie rzeczy z górami w tle znajdują się w garażu. Mój przyjaciel z Zakopanego mawia i ja się z nim zgadzam, że dom, który buduje mężczyzna nie jest dla niego. Buduje go zawsze z myślą o kobiecie i dzieciach, to oni mają czuć się w nim dobrze, nie on. Mój dom też nie jest dla mnie. Ja mógłbym mieszkać w biurze mojego sponsora, to nie byłby dla mnie problem.
Jakie obowiązki czekają na pana na miejscu, po powrocie do domu?
Mamy sad. Zajmuję się nim.
Czy chciałby pan, aby pana córka spotykała się z himalaistą?
Nie, nie chciałbym. Żaden z moich kolegów też nie. Wiemy, jaki to trudny los.