Dobre wychowanie, etykieta czy coś innego?
Pamiętacie zdjęcie amerykańskiego koszykarza, który zrobił sobie zdjęcie z parą książęcą, kładąc dłoń na ramieniu małżonki następcy brytyjskiego tronu? Specjaliści zgodnie twierdzili, że naruszył on etykietę. Dlaczego? W obecności rodziny królewskiej nie należy wychodzić z inicjatywą kontaktu, a co dopiero mówić o dotykaniu.
– Etykieta i ceremoniał królewski kształtowały się w późnym średniowieczu. Równolegle na dworze hiszpańskim i burgundzkim. Wówczas ceremoniał zabraniał dotykania królowej – dotknięcie groziło dworzaninowi karą śmierci – wyjaśnia Sibora. – Był taki przypadek, że królowa spadła z konia, trzeba było jej pomóc, dworzanin uratował jej życie, ale niestety musiał później uciekać z dworu. Królowa z chwilą namaszczenia staje się osobą z pierwiastkiem świętości. Zasada o niedotykaniu monarchów ewoluowała przez stulecia, ale do dzisiaj obowiązuje – dodaje.
– I tu mamy przykład słynnej wpadki Michelle Obamy, która niechcący objęła królową Elżbietę. Monarchini natychmiast zrewanżowała się tym samym gestem, aby zrównoważyć tę sytuację. Po tym incydencie Buckingham Palace nie wydał jednak żadnego oświadczenia – tłumaczy badacz protokołu i dyplomacji. – Ceremoniały królewskie przez lata ewoluowały, ale następców tronu wychowywano właśnie w taki sposób. W kodeksach życia towarzyskiego, pisanych najczęściej przez arystokratów, a kierowanych do bogatego mieszczaństwa, sugerowano, że rzeczą nieelegancką i niestosowną jest okazywanie uczuć na zewnątrz. Oczywiście nie jest to zakazane, ale nie wypada tego robić – podsumowuje Janusz Sibora.