Blisko ludziDominika Gwit: przytyłam 25 kilogramów i świat się nie skończył

Dominika Gwit: przytyłam 25 kilogramów i świat się nie skończył

Większości z nas zdarza się stanąć przed lustrem i pomyśleć: "chciałabym schudnąć". Często jednak to kwestia kilku dodatkowych kilogramów, które mogłyby szybko zniknąć, dzięki zwiększonej dawce ruchu czy zmianie nawyków żywieniowych. Gdy jednak waga wskazuje sporo ponad normę, tusza staje się problemem i to naprawdę dużej wagi. O tym przekonała się Dominika Gwit. Doskonale wie, jak to jest być skrajnie otyłym, ale poznała też ciemne strony obsesyjnego zrzucania wagi. Dzięki tym doświadczeniom zrozumiała, że szczęście w życiu to nie liczba na wadze czy rozmiar na metce ubrania. Zdrowa i pełna optymizmu opowiedziała nam, dlaczego postanowiła napisać książkę "Moja droga do nowego życia", a także zdradziła plany na najbliższe miesiące.

Dominika Gwit: przytyłam 25 kilogramów i świat się nie skończył
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Magdalena Pomorska

22.05.2016 | aktual.: 26.05.2016 19:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jedzenie zajmuje w polskiej tradycji ogromne znaczenie. Ale to biesiadowanie przy wspólnym, rodzinnym stole coraz częściej zamienia się w zajadanie problemów i smutków przed ekranem telewizorów. Jakie twoim zdaniem najczęstsze błędy popełniają Polacy w kwestii codziennego żywienia?

Nie jestem ekspertem w kwestii dietetyki i nie mam prawa oceniać nikogo. Uważam, że ludzie przede wszystkim nie zwracają uwagi na to co, ile i kiedy jedzą. Jeśli chodzi o żywienie najmłodszych, polska tradycja opiera się na tym, że im więcej dziecko zje, tym lepiej. A to nie o to chodzi. Moja mama do dzisiaj mówi, że gdyby miała kiedyś tę wiedzę, którą ma teraz, to nigdy takich błędów w kwestii żywienia nie popełniałaby. Jedzenie kojarzy się z miłością, przez żołądek do serca itd. Wiadomo, że domowe jedzenie jest najlepsze, ale polska kuchnia jest jaka jest i wszyscy to wiedzą. Babcie i ciocie chcą nas nakarmić, jak najlepiej, bo to jest taka oznaka ich miłości. Na hasło „dieta” reagują w stylu „oj tam oj tam wnusiu jedz”. Ważne jest to, aby zwracać uwagę na to co jemy, ile i o jakiej porze, zwłaszcza w przypadku dzieci. To nie tylko chodzi o otyłość, ale po prostu o zdrowie. Organizm bardzo łatwo reaguje na niedożywienie wynikające z braku odpowiedniego pokarmu. Chodzi o to, aby w posiłku znalazło się wszystko to, co nam jest każdego dnia potrzebne. Prawda jest taka, że skomponowanie odpowiedniego jadłospisu nie jest trudne. Wystarczy poczytać, zasięgnąć wiedzy u osób, które się na tym znają. Ciągle się o tym rozmawia w programach śniadaniowych i pisze w lifestylowych mediach, mówi się o tym co jest zdrowe, a co nie. Wystarczy tylko trochę się na tym pochylić, a naprawdę można jeść i karmić bliskich zdrowymi posiłkami.

Jak sama wyznałaś, na temat otyłości masz coś do powiedzenia, ale jednocześnie to pewnego rodzaju twoja szczera spowiedź. Dlaczego zdecydowałaś się napisać tę książkę i do kogo ją kierujesz?

Kieruję ją przede wszystkim do ludzi, którzy mają marzenia i chcą w życiu coś osiągnąć. Również do ludzi, którzy boją się marzyć. Ta książka nie jest o odchudzaniu. Jest o dziewczynie, która mimo kilkudziesięciokilogramowej nadwagi, całe życie goni za marzeniami i chce dążyć do swoich celów, spełniać marzenia. I wie, że tylko ciężką pracą można w życiu do czegoś dojść. Każdy z nas ma jakieś kompleksy. Ktoś jest gruby, drugi chudy, a jeszcze inny ma krzywy nos czy nogi. Wszyscy mnie pytają "dlaczego chciałaś być chuda", a ja odpowiadam, dlatego, że całe życie byłam gruba. Tylko problem polega na tym, że otyłość jest chorobą, jest niebezpieczna i w pewnym momencie zagraża zdrowiu. I trzeba o tym mówić głośno, ale nie można się dać zwariować. Jeśli jesteś zdrowa i czujesz się ze sobą dobrze to żyj! Po prostu żyj. Zdarza się jednak, że ciało może zacząć nas ograniczać. Tak jak powiedziałam ostatnio - ciało jest narzędziem do spełnienia marzeń. Jeżeli w pewnym momencie się psuje, to należy je naprawić. I według tej zasady trzeba żyć: zwracać uwagę na zdrowie i nie dać się zwariować.

Tusza i wygląd w pewien sposób zapewniały ci charakterystyczne role. Jak sama piszesz, odchudzając się i radykalnie zmieniając wygląd nie mogłaś zaangażować się w żaden projekt na dłużej. Czy nie masz myśli, że cały ten proces odebrał ci szansę do pojawienia się na małym i dużym ekranie?

Wszyscy się mnie pytają, czy nie straciłam w życiu żadnej szansy. Ja nie straciłam nigdy żadnej szansy. Zawsze robiłam w życiu to, co chciałam. W książce piszę o kilku sytuacjach, w których tusza była powodem stwierdzeń, że nie zostanę aktorką. A ja wiedziałam, że zostanę. Bo bardzo tego chciałam. Nie może być jednak tak, że w pewnym momencie ciało mnie ograniczy, bo aktor gra ciałem. Nigdy niczego nie straciłam, wręcz przeciwnie, zawsze szłam po swoje. Jednocześnie też powtarzam, że okej, gdybym była chuda, nie zagrałabym Kai w "Galerianka", a później "Grubej" w "Przepisie na życie", ale może gdybym była od zawsze chuda, dzisiaj grałabym Julię w Teatrze Narodowym. Nie wiem tego i nie chcę "gdybać".

Wielu osobom wydaje się, że odchudzanie to coś prostego. Ale zrzucanie nadmiaru kilogramów wiąże się z pewnymi kosztami. Zarówno finansowymi, jak i mentalnymi, mam na myśli zmianę przyzwyczajeń o 180 stopni i pewne wyrzeczenia. Jak było w twoim przypadku?

Zawsze powtarzam, że są osoby, które są na diecie i takie, które tylko mówią, że się odchudzają. To są dwie różne rzeczy. Wszyscy mówią o wyrzeczeniach na diecie, ale dieta to jest dieta. W przypadku redukcji wagi po prostu nie ma przebacz i trzeba stosować się do zasad. Należy ograniczyć ilość kalorii, kontrolować wartości odżywcze. Dlatego tak ważna jest pomoc specjalisty. Aby kogoś odchudzić, trzeba mieć odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Dobry dietetyk tak ułoży jadłospis, że znajdą się tam produkty i dania, które lubimy, a także te, które są zdrowe i niezbędne. Nie można sobie wtedy na wiele rzeczy pozwolić, bo jakoś jednak trzeba schudnąć.

Początek roku czy kalendarzowa wiosna to często czas, gdy wiele osób postanawia schudnąć. Czy można twoim zdaniem nakreślić stały schemat tego przedsięwzięcia. Mam na myśli tu m.in. pożegnania z ulubionymi smakołykami czy robienie motywujących kolaży idealnych sylwetek.

Tak konkretnie nie robiłam, ale kiedyś, gdy byłam na diecie, powiesiłam sobie na lodówce moje najgorsze zdjęcie z zaskoczenia, gdzie widać jaka jestem gruba. Masakra! Byłam wtedy największa w swojej "karierze" (śmiech).

A jak wytrwać w tych postanowieniach, aby często kolejny raz nie skończyło się na słomianym zapale. Gdybyś miała wymienić 5 sposobów, które w twoim przypadku się sprawdziły i mogą być inspiracją dla innych, to co by to było? Sama przetestowałam np. codzienne zapisywanie posiłków w zeszycie.

Z jednej strony jest to dobre, bo to takie przejęcie kontroli. Ale z drugiej strony można wpaść w błędne koło. Do tego trzeba naprawdę zdrowo podejść. Trudno mi powiedzieć, co mogłoby się sprawdzić i byłoby uniwersalne. Wiem natomiast, że najpierw trzeba sobie w głowie poukładać pewne rzeczy i zrozumieć, dlaczego chce się schudnąć. I to musi być rozsądne podejście, aby nie wpaść w obsesję. Wiadomo, że odchudzanie jest ważne, ale nie może stać się najważniejszym elementem naszego życia. U mnie tak było, u mnie nie było życia oprócz tego. Ja siebie strasznie skrzywdziłam. W pewnym momencie już w ogóle nie byłam sobą. Żyłam tylko dietą, tym w którym momencie mam zjeść, kiedy mam iść na trening. Kontrolowałam ile zjadłam, ile spaliłam kalorii. To jest bardzo cienka granica, trzeba umieć ją znaleźć i jej nie przekroczyć. Największym wrogiem dla siebie jesteśmy my sami. Musimy mieć do tego wszystkiego zdrowe podejście. Nie potrafię i nie mam prawa mówić komuś co ma zrobić. Ma żyć w zgodzie ze sobą i być zdrowym.

Efekt jojo dla odchudzających się to jedna z najczarniejszych wizji. Czy bazując na swoich doświadczeniach uważasz, że zawsze jest to coś złego, czego należy się obawiać?

W moim przypadku to kwestia powrotu parudziesięciu kilogramów, ale jestem zdrowa i czuję się świetnie. Dostałam wielką lekcję od życia. Od zawsze wydawało mi się, że będę szczęśliwsza, gdy będę szczuplejsza. Okazało się to nieprawdą, bo wpadłam w chorą obsesję. Nie mówię ludziom: macie być chudzi czy grubi. Każdy powinien być zdrowy i czuć się dobrze ze sobą. Efektu jojo bałam się najbardziej na świecie, nie mogłam przez to spać. Pewnego dnia obudziłam się jednak ze świadomością, że przytyłam 25 kilogramów i świat się nie skończył. Mało tego, zaczęłam się znów uśmiechać, tańczyć, spotykać się z przyjaciółmi. Mimo że stało się to, czego obawiałam się najbardziej, wszystko było w porządku. Nie mam już żadnej paranoi. Przytyłam, bo jestem chora na otyłość. Ludzie na całym świecie umierają z tego powodu. Nie mówię, że otyłość jest dobra. Jej skrajna postać jest straszna i ludzie otyli codziennie z bezsilności godzą się z jej koszmarem i myślą, że są przegrani. A to nie prawda! Jeżeli w życiu czegoś bardzo chcesz, to możesz to zrobić. Każdy ma w sobie pokłady silnej woli. Trzeba je w sobie obudzić i przemyśleć pewne rzeczy. Omówić to z samym sobą. Odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla na najważniejsze. Dieta nie musi być karą. Robimy to dla siebie. Jeżeli ma być nam dzięki temu lepiej, to zróbmy to! A naprawdę wszystkich nas stać na to, aby zrobić dla siebie dobrze i sprawić, że w życiu będzie lepiej. Niezbędna jest wewnętrza spowiedź, z przyznaniem się do błędów i wnioskami, jak ich unikać, jak je poprawić. Tak jest ze wszystkim. Problemem jest kult ciała we współczesnym świecie. Nie wiadomo kto i w imię czego, karze nam mieć kaloryfer na brzuchu. Ludzie mają być przede wszystkim zdrowi i pracować nad tym, aby akceptować samych siebie.

Faktycznie jest ten kult rozmiaru "zero", ale jednocześnie w kampaniach bielizny czy na wybiegach pojawiają się kobiety w rozmiarach XXL...

Żadna skrajność nie jest dobra. To jest kontrowersyjne. My chcemy patrzeć na piękno i dobrze. Zawsze podziwiam i trzymam mocno kciuki za dziewczyny, które dbają o swoje ciało. Jeżeli jednocześnie czują się dobrze, są zdrowe i odnajdują w tym sens życia, to super. Ale nie dajmy się zwariować. Za okładkami gazet kryją się zwykli ludzie. Tak samo czują, przeżywają sukcesy i mają swoje kompleksy. Jak każdy inny. Lekarz leczy, aktor gra. Zawsze to powtarzam.

Podkreślasz, że to właśnie teraz, gdy znowu jest cię więcej, czujesz się spełniona i szczęśliwa. Skąd więc pomysł na okładkę książki, na której widać szczuplejszą wersję Dominiki?

Jeżeli chodzi o okładkę to absolutnie oddałam się talentowi pana Pawła Panczakiewicza, który jest genialny i jest jednym z najlepszych projektantów okładek w Polsce. Zdjęcie, które jest na okładce, po prostu bardzo lubię. Byłam wtedy na konferencji prasowej "Singielki". Zaczynaliśmy przepiękny projekt i ten czas wspaniale mi się kojarzy.

Uśmiech uśmiechem, ale są takie sytuacje, gdy tak po ludzku nadmiar kilogramów sprawia, że człowiek się wstydzi i krępuje. Często to błahe rzeczy, jak większość szczupłych osób w windzie i jedna osoba ważąca ponad normę czy pytania ekspedientki o większy (niż np. 44) rozmiar jeansów. Jakie masz swoje sposoby, aby zawsze czuć się pewnie?

Ja od zawsze miałam duży dystans do siebie. On co prawda zmalał, gdy ciało zaczęło mnie ograniczać i kiedy przestałam być zdrowa. I to było straszne, dlatego ciągle będę powtarzać, że otyłość jest chorobą i nie można nic nie robić, gdy ktoś jest skrajnie otyły. To wszystko siedzi w głowie. To jest tak, że ty sama czujesz się ze sobą źle i czujesz się gorsza. Ja to doskonale znam. Mnie całe życie wydawało się, że jestem gorsza, bo jestem gruba. A to jest nieprawda. Dostałam dużą lekcję od życia i dzisiaj wiem, że to wszystko to bzdury. Tak jak piszę w tej książce, my patrzymy na siebie inaczej, niż otoczenie nas odbiera. Zawsze zastanawiałam się, gdy widziałam laski jeszcze większe ode mnie, które szły z podniesioną głową i z facetem pod rękę, skąd one mają taką pewność siebie? Dlaczego ja tak nie mogę? Nie mogłam, dlatego, że one miały w głowie co innego niż ja. Ja miałam jeden wielki kompleks, zawsze wydawało mi się, że jestem gorsza. W aspekcie atrakcyjności, otyłość zniszczyła mnie najbardziej. Bardzo szczerze piszę o tym w książce. Teraz to zniknęło, bo już byłam chuda, a nawet w pewnym momencie przeraźliwie chuda i nic to nie zmieniło. Wręcz przeciwnie, było mi jeszcze gorzej. Wszystko siedzi w głowie. Nie ma jednej odpowiedzi, na to jak czuć się pewnie. Trzeba zmienić myślenie i dojść do tego samodzielnie.

Wielu osobom wydaje się, że grubsza osoba na pewno ma kiepskie wyniki badań i każdy wysiłek to dla niej wyzwanie. A przecież bycie okrągłym nie musi oznaczać szeregu problemów zdrowotnych i nierzadko większa osoba np. świetnie pływa czy jest bardzo gibka. Otyłość to choroba, ale czy musi warunkować całe nasze życie?

Absolutnie nie! I w wywiadach oraz w mojej książce walczę z tymi stereotypami. Jestem sprawna, zawsze byłam sprawna, a jedyny gorszy moment to wtedy, gdy naprawdę byłam otyła. Otyłość łączy się z tym, że ma się metabolizm inny niż wszyscy, a to nie zawsze jest wynikiem tego, że siedzisz, nic nie robisz i tylko żresz. To jest nieprawda. Nie ma się jednak czego wstydzić. Zawsze powtarzam, że gdy bez względu na to, jak wyglądasz, gdy przyjdziesz do kogoś ze skuloną głową i powiesz "życie moje jest beznadziejnie, wyjeżdżam, koniec, pakuję się", to ta negatywna energia udzieli się i jeszcze pomogą ci się spakować, bo faktycznie jest beznadziejnie. A gdy przyjdę do ciebie z podniesioną głową i powiem "jest wspaniale, chodź, będziemy zdobywać świat", to ty ze mną pójdziesz obojętnie, jak będę wyglądać.

Dziewczyny i kobiety z nadmiarem kilogramów często ukrywają się pod czarnymi, obszernymi ciuchami. W nich czują się bezpieczne, mniej widoczne. Ale współczesna moda daje tyle możliwości kombinowania ze strojem niezależnie od rozmiaru, że warto zmienić takie postrzeganie świata przez osoby grubsze. Czy masz swoje triki, jak maskować pewne mankamenty figury?

Przede wszystkim ubieram się tak, aby było mi wygodnie. Lubię luźne stroje, tuniki i sukienki. Również boyfriendy i bluzy. Mój dzisiejszy strój wybrałam specjalnie pod akcję "Weź nie hejtuj". Jednym z etapów kampanii jest wyjście na ulicę. Zasłonięta w kapturze nagrywałam wszystko kamerą, a Rafał Jarząbek pokazywał przechodniom moje zdjęcie i pytał o ocenę. Nikt mnie nie zhejtował! Ponad 20 osób wypowiadało się o mnie pozytywnie! I właśnie o to chodzi. Widać dokładnie, jak siebie postrzegamy, a jak widzą nas inni.

Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w takiej akcji?

Dlatego, że nie godzę się na wszechobecny hejt. Nie podoba mi się to, jak się ludzie obrażają nawzajem. Nie podoba mi się, że anonimowo ktoś może kogoś zgnoić i czuć się dzięki temu lepiej. Szczerze mówiąc anonimowy hejt spływa po mnie, ale wiem, że doprowadza do wielu tragedii.

A co sądzisz o słynnym cheat day, czyli jednym dniu w tygodniu, w którym można sobie pofolgować w kwestii kalorycznych przekąsek?

To wszystko zależy od tego kto ma jakie podejście. Niektórym bardzo łatwo wyjść z tego „cheata”, a inni mają problem, bo z tego jednego dnia robi się tydzień… Podejrzewam, że łatwiej jest być na diecie tym, dla których jedzenie nie stanowi sensu życia. Jedzą po to, żeby żyć, a nie żyją po to, żeby jeść. To jest podstawowa kwestia, którą trzeba rozwiązać.

Poznałaś zarówno ciemne strony otyłości, jak i zbyt szczupłej sylwetki. Przed czym warto ostrzec osoby, które walczą o wymarzoną figurę i chcą czuć się dobrze w swojej skórze?

Najważniejsze to nie zatracać się w odchudzaniu. Jeśli dojdziesz do momentu, gdy czujesz się dobrze i jesteś zdrowa, to przestań. Ja musiałam iść na rekord. Chciałam być najchudsza na świecie. Dlaczego? Dlatego, że zawsze byłam gruba. I nagle, gdy byłam już chuda to w ogóle się sobie nie podobałam. Wyglądałam jak biedny zagłodzony chłopiec…

Wróćmy do Dominiki przed kamerą. Czy to prawda, że jesteś perfekcjonistką i zawsze jesteś przygotowana do konkretnych scen? A może lubisz i zdarza Ci się improwizować?

Zawsze wszystkiego uczę się na pamięć i jest to dla mnie ważne, aby być przygotowaną. Jednak podczas prób do scen, zawsze coś od siebie dołożymy. Ja zawsze jestem przygotowana, jestem wcześniej i nie rozumiem dlaczego wszystkich to tak dziwi (śmiech). Improwizacja wchodzi w grę, bo właśnie ta naturalność i spontaniczność przed kamerą są najważniejsze - oczywiście na temat. Moje przygotowanie to także mój szacunek dla kolegów z planu. Nie wyobrażam sobie, jakbym miała się spóźnić i jeszcze nie umieć tekstu. Chyba zawału bym dostała. Nie ma takiej opcji.

A jakie masz plany na najbliższe miesiące? Czy wkrótce zobaczymy cię w kolejnym serialu, a może na deskach teatru, który jest tak bliski twojemu sercu?

Dokładnie tak, na deskach teatru. Wchodzę w tym miesiącu w próby spektaklu "Dwa" z Radkiem Dunaszewskim, który reżyseruje "Singielkę". Partnerować mi będzie Michał Tomala, aktor którego znacie z "Na Wspólnej". W Hugonówce w Konstancinie, na pięknej scenie z piękną widownią, w pałacyku. Będziemy grać trudną bardzo, ale wspaniałą brytyjską sztukę "Dwa". Premiera będzie pod koniec września, ale już serdecznie wszystkich zapraszam. I to jest najpiękniejsza rzecz, jaka mi się ostatnio przydarzyła. Oprócz tego nadal "Singielka", piszę felietony. Mam pewne plany i coś obija mi się o uszy, że będzie się działo. Nie chcę jednak o tym mówić, aby nie zapeszać. Dopiero co wyszła moja książka i cały czas jestem w szoku. Nie wierzę, że to się stało naprawdę. Dzieje się, jestem szczęśliwa i naprawdę nie wiem, czego mogłabym chcieć więcej od życia. Wymyśliłam ostatnio nowe słowo "najsuper" i cały czas mówię, że jest właśnie tak teraz jest!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (47)