Dorota Gardias o swojej metamorfozie: "Wszystko się zmieniło po narodzinach Hani"
Wydaje się, że gwiazdy TVN-u zarabiają krocie i się raczej nie przemęczają. Okazuje się jednak, że ich życie niewiele różni się od naszego. Dorota Gardias w wywiadzie dla "Gali" opowiedziała o codziennych obowiązkach, macierzyństwie, karierze i zdradziła, na co wydała pierwsze zarobione pieniądze.
Jak wygląda jej dzień?
Zdradziła, jak wygląda jej codzienny grafik. Aby zdążyć ze wszystkim, budzi się skoro świt. - Wstaję o 4.30. Sama maluję się, czeszę i ubieram. Wszystko przygotowuję dzień wcześniej wieczorem, by rano nie marnować czasu. O 6 wychodzę z domu i pędzę do pracy. Kończę o 12.30, potem mam chwilę dla siebie. Załatwiam różne sprawy. O 15.30 odbieram Hanię z przedszkola. Wracamy do domu i jemy obiad, który przygotowuję - czytamy. Jak widać, jej grafik od samego rana jest napięty, jednak prezenterka nie zamierza narzekać. Twierdzi, że dobra organizacja to podstawa.
Pierwsze zarobione pieniądze
Dorota szybko zaczęła zarabiać pieniądze. - Od ósmej klasy podstawówki prawie do końca studiów jeździłam z zespołem taty na wesela, na których śpiewaliśmy - mówi. Zastanawiacie się, na co przeznaczyła pierwszą wypłątę? Na hamburgery! - Przed moją szkołą stała buda, w której sprzedawano najlepsze na świecie hamburgery. Co poniedziałek zapraszałam na nie koleżanki. Potem, kiedy byłyśmy już starsze, spotykałyśmy się wieczorami na piwo - dodaje Gardias.
Macierzyństwo
Dorota twierdzi, że macierzyństwo bardzo ją zmieniło. - Wcześniej miałam tylko pracę, nic poza tym. Wstawałam rano, jadłam śniadanie i jechałam do redakcji. Mogłam bez wyrzutów sumienia podróżować po Polsce, często brałam dodatkowe dyżury. To był fajny moment i wiem, że go wykorzystałam. (...) Teraz wiem, że w zyciu liczy się przede wszystkim rodzina, harmonia oraz spokój - czytamy.
Problemy ze zdrowiem
Gardias nie ukrywa, że kiedyś prowadziła niezdrowy tryb życia. - Przez wiele lat żyłam na 200 procent, prawie nie spałam. Paraliżował mnie stres, czułam się odpowiedzialna za wszystko i wszystkich dookoła. Doprowadziłam organizm do takiego stanu, że zaczęłam chorować, byłam na miesięcznym zwolnieniu. Tempo życia, stres, przejmowanie się wszystkim i wszystkimi dookoła sprawiło, że ciało przestało nadążać za duszą. Musiałam się zatrzymać i spojrzeć na życie z innej perspektywy - mówi. - Popularność to nie tylko przywileje, ale też plotki, hejt, ogromny stres. Albo nauczysz się funkcjonować w tym świecie, albo zwariujesz - dodaje na koniec.