Dziewczyny benzodiazepiny
- To był kwiecień zeszłego roku, pamiętam doskonale ten dzień. Stałam na przystanku, czekałam na autobus, bo miałam jechać do domu, a po drodze zrobić jakieś zakupy na kolację – wspomina Agata (28), projektantka opakowań kosmetyków - Nagle poczułam okropny, trudny do opisania lęk. Zaczęłam drżeć i pocić się na całym ciele, ręce mimowolnie zaczęły zaciskać mi się w pięści, w gardle poczułam ciężką gulę, a przed oczyma wirowały mi ciemne płatki. – Agata nie wiedziała, dlaczego się tak czuje i co spowodowało taką reakcję. Siedząc na ławce w wiacie przystanku, przeczekała kilka autobusów, ciężko oddychając i ocierając pot z twarzy. Kiedy po czterdziestu minutach minął atak, Agata wybrała numer korporacji taksówkowej i podała domowy adres. – Przeleżałam w letargu do rana, a następnego dnia ustawiłam się w kolejce do lekarza pierwszego kontaktu.
Drobna starsza pani doktor, pokiwała głową, wypisując Agacie listę badań do wykonania – Nerwica, kochana, wszystkie to teraz macie. To gorsze niż Czarnobyl – diagnozowała lekarka – Zrób, dziecko, te badania, a dziś weź sobie połówkę relanium i staraj się przespać. Potem zobaczymy, co będziemy robić. – Kiedy łyknęłam pierwszy raz piętkę „rolki” poczułam się o niebo lepiej – wspomina Agata swój pierwszy raz – Ten cudowny moment, kiedy rozluźniają się mięśnie, puls nie wariuje i można wreszcie odetchnąć. Tylko troszkę chce się spać - Kiedy Agata pokazała się u lekarki z kompletem badań (wszystkie w normie), ta pokiwała głową: „Klasyczny przypadek moja droga. Masz jeszcze te tabletki ?” - Skłamałam, że położyłam na biurku w pracy i ktoś je „pożyczył” – Lekarka bez słowa wypisała dwa opakowania relanium 5 mg, z zastrzeżeniem, że tylko w ostateczności i tylko połówkę oraz poleciła się skontaktować z psychiatrą.
POLECAMY: 15 lat Wp.pl