Miała kochającego ojca
Miłość do Polski Elżbieta Dzikowska wyniosła z domu rodzinnego. To z inicjatywy rodziców ochrzczono ją jako Józefę (w domu nazywano ją Józefiną). Imię to otrzymała po dziadku i po marszałku Piłsudskim. Drugie imię, Elżbieta, upamiętnia prababkę podróżniczki.
Ojca, choć zginął, gdy była jeszcze mała, pamięta dobrze. - Był to bardzo czuły tatuś, tak go nazywałam. Przygotowywał mi śniadanie, pozwalając mamusi dłużej spać (...) Bardzo mnie kochał, ja też naturalnie go kochałam. Pamiętam, jak się cieszył, że urodził mu się syn, ale tylko przez pół roku miał okazję być z nim, jako że w 1944 roku został aresztowany i przewieziony do Zamku Lubelskiego. Tam znajdowało się okrutne więzienie, katownia. Został skazany na śmierć, a potem rozstrzelany - wspominała podróżniczka w wywiadzie dla WP.