Gdy mężczyzna marzy o ślubie. "Nie wiem, dlaczego ona nie chce"
Śni o pięknej białej sukni i kwiatach we włosach, czasem o eleganckim fraku, czasem o sportowym garniturze. Obowiązkowo ma być podniosła atmosfera, niezależnie od tego, czy zdecydują się na drewniany kościółek, czy uroczystość w ogrodzie. A potem wesele do białego rana. Jest jednak jeden problem: ona nie chce ślubu.
16.02.2020 | aktual.: 16.02.2020 17:25
W filmie "Cztery wesela i pogrzeb" w reżyserii Mike’a Newella Charles, główny bohater grany przez Hugh Granta, jest częstym gościem na weselach przyjaciół. Ślub dla niego to ostatnia rzecz, na którą gotów byłby się zdobyć. Jest łamaczem kobiecych serc, niemal oszustem matrymonialnym. Kilka jego byłych narzeczonych, zalewając się łzami, robi mu wyrzuty, że nie chciał się z nimi ożenić. Awersja Charlesa do ślubu nie mija nawet wtedy, gdy poznaje piękną Amerykankę Carrie, w której szaleńczo się zakochuje. Po wielu perypetiach, kilku kolejnych ślubach i jednym pogrzebie, Charles w kulminacyjnej scenie pyta graną przez Andie MacDowell Carrie, czy zechce nie wychodzić za niego za mąż. Kobieta kiwa głową na znak zgody i para pieczętuje umowę pocałunkiem w strugach deszczu.
Filmów, w których to mężczyzna stroni od ślubu i broni się przed nim jak diabeł przed święconą wodą, są tysiące. Do kobiet przylgnęła wieki temu łatka, że to one dążą za wszelką cenę do zamążpójścia, to im zależy na tym, żeby nie być "starą panną". Nie bez powodu w języku funkcjonują takie określenia jak "upolować męża", "złowić męża", "złapać faceta (na dziecko)"… Co jednak, gdy role się odwracają?
Ślub to anachronizm
Jędrek na ślub z Anitą czeka już piąty rok. Kupił jej trzy pierścionki zaręczynowe, zarzeka się, że czwartego nie da. - Mam uzbieraną kasę na ślub, wesele, podróż poślubną. Anitka nie musiałaby wydać ani grosza. Na dodatek mam też odłożone pieniądze na pół domu. Działkę już kupiłem - wylicza 36-letni analityk finansowy. - A ona nie chce ślubu. Dlaczego? Tak naprawdę to nie mam pojęcia…
Poznali się osiem lat temu na szkoleniu. Na przerwach wychodzili razem na papierosa. I tak wychodzimy do dzisiaj - śmieje się 36-letnia Anita, która wprowadziła niedawno zwyczaj niepalenia w ich wspólnie wynajętym mieszkaniu. Kobieta, tak jak jej narzeczony, jest analityczką finansową. - Żyjemy razem, jakbyśmy byli po ślubie - tłumaczy. - Mamy tzw. wspólne gospodarstwo domowe, dwa koty, działkę budowlaną, na której kiedyś może coś postawimy. Albo sprzedamy, bo ceny ziemi nieustannie rosną. Ślub niczego nie zmieni. Na około jest tyle małżeństw, które okazują się fikcją, bo są pełne kłamstw, rywalizacji, zdrad, kłótni o wszystko. Na co nam ślub?
- Brak ślubu nie gwarantuje nam, że nasz związek będzie wolny od tych wszystkich wad - przekonuje Anitę Jędrek. - Dla mnie ta ceremonia, przysięga, zabawa, mają ogromne znaczenie nie tylko w wymiarze rzeczywistym, ale też w metafizycznym i symbolicznym.
Tymczasem Anita, która podkreśla, że nie jest ani romantyczna, ani sentymentalna, nie widzi powodu, żeby wydawać w ciągu jednego dnia kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy złotych na imprezę, której ona na dodatek nie chce. - Moim zdaniem ślub to anachronizm - mówi. - Powinniśmy mieć możliwość pójścia do notariusza i złożenia podpisów świadczących o tym, że jesteśmy związkiem partnerskim, dziedziczymy po sobie i możemy w szpitalu uzyskiwać informacje na temat tej drugiej osoby w razie wypadku czy choroby. Jędrek tymczasem uparł się na ślub… Jest góralem, moim zdaniem rodzice na niego naciskają, że żyjemy w grzechu, bo bez ślubu, a on jest rozdarty między tradycją i nowoczesnością, że tak górnolotnie powiem.
Jędrek mówi, że dla niego problemem jest brak dzieci, a on bez ślubu ich nie chce mieć. - Potrzebuję do bycia rodzicem normalnej rodziny - przekonuje. - Mamy po 36 lat, zegar biologiczny nam tyka, zwłaszcza Anitce. Niestety ona do dzieci ma podobny stosunek jak do ślubu, a ja nie chcę żyć tylko dla niej i dla siebie. To jest dla mnie rzeczywisty, poważny problem.
Facet bez wad?
Gdy Patrycja poznała Przemka, miała wrażenie, że złapała Pana Boga za nogi. Opiekuńczy, ciepły facet sprawił, że poczuła się nie tylko bezpiecznie, ale też była przekonana, że pierwszy raz spotkała kogoś, przy kim niczego nie musi udawać. Tym cenniejsze to było dla niej, bo miała za sobą kilka nieudanych związków, samotne macierzyństwo i rozwód. - Wydawało mi się, że takiego faceta nie ma prawa być na świecie - opowiada 38-letnia Patrycja, która po skończeniu polonistyki zajęła się projektowaniem wnętrz i robi to z sukcesem po dziś dzień. - Na dodatek był kawalerem, bezdzietnym, czyli bez obciążeń, zobowiązań, traumatycznych przeżyć. Niestety to później okazało się jego wadą…
Po paru latach wspólnego mieszkania razem Przemek poprosił Patrycję o rękę. Oświadczyny i pierścionek przyjęła, ale o szczegółach związanych ze ślubem nie chciała słuchać. Tak jest do dzisiaj. Dlaczego? Przemek nie wie do końca. Podejrzewa, że Patrycja go sobie wyidealizowała, a jak się okazało, że jest człowiekiem z krwi i kości, to poczuła się rozczarowana. I oszukana. - Bardzo jej imponowało, że prowadzę firmę handlującą sprzętem narciarskim i snowboardowym, a z drugiej strony organizuję dedykowane wyjazdy narciarskie i snowboardowe do wszystkich zakątków świata - opowiada Przemek. - Ale niestety nieszczęśliwy zbieg okoliczności, nieuczciwy kontrahent i biznes zaczął się sypać. Nie z powodu mojego zaniedbania, tylko po prostu. Czasem tak się dzieje. Dla Patrycji moje problemy finansowe to była katastrofa.
- Nie zgadzam się z tym, to nadużycie - zaprzecza kobieta. - Uważam, że Przemek bardzo lekko sobie traktował swoją pracę. Ja zawsze zasuwałam, pilnowałam tego, co mam. On odpuszczał. Jak sobie teraz wyobraża ślub? Przecież popadł w tarapaty finansowe. Jak mamy zrobić wesele? Jak mamy stanąć wspólnie na nogi? Jak mam mu ponownie zaufać? Potrzebuję partnera, a nie kogoś, kto finansowo na mnie zawiśnie.
Przemek ma obawę, że nigdy nie sprosta oczekiwaniom Patrycji, którą kocha i z którą chciałby mieć dziecko. - Pati ma 38 lat, ja 40 - mówi mężczyzna. - To ostatni dzwonek na wspólne dziecko, którego Patrycja nie chce w obecnej sytuacji finansowej. A ja przecież jestem samowystarczalny, zarabiam na życie, tylko nie mam na razie kokosów. I najgorsze jest, że wiem, że ona nie jest materialistką, tylko osobą żyjącą w strachu i bojącą się podjąć ryzyko wyjścia za mąż w sytuacji, gdy nie może wszystkiego kontrolować. A przecież ta kontrola to ułuda… A ja chcę ślubu, bo potrzebuję tego oparcia, tego symbolicznego złączenia, ale też aktu będącego wyrazem wzajemnego zaufania.
Ślubna kość niezgody, czyli rozpad związku?
- Powody, dla których kobiety dążyły kiedyś do ślubu, w obecnych czasach występują znacznie rzadziej. Kiedyś było to związane z prawami, które kobiety miały, a właściwie których nie miały, życiem w zmaskulinizowanej kulturze, gdzie dominacja męska w większości sfer życia była ogromna. Małżeństwo zapewniło kobiecie bezpieczeństwo, byt, środki do życia, ale też pozycję społeczną, szacowność. Kobieta samotna stała znacznie niżej w hierarchii społecznej niż ta zamężna - uważa psycholożka Agnieszka Szymańska.
- Teraz te obowiązujące przez wieki reguły, u których podstaw leży wciąż panujący stereotyp, jakoby to kobieta ciągnęła mężczyznę do ołtarza, nie istnieją. Nic zatem dziwnego, że ślub przestał być dla kobiet łakomym kąskiem. Choć zdaje się, że obie bohaterki reportażu kierują się zupełnie innymi przesłankami. Pierwsza nie chce ślubu, bo nie stanowi on dla niej wartości, druga sprawia wrażenie osoby, u której lęki odgrywają bardzo znaczącą rolę. Niezależnie od pobudek, ślub lub jego brak to jedna z najbardziej zasadniczych kwestii w życiu człowieka. Znaczące różnice w podejściu do niej mogą być kością niezgody nawet w bardzo poważnym związku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl