Grzegorz Damięcki miał dość rodzinnej sławy. Myślał o zmianie nazwiska
Sława Damięckich to długa i bogata historia polskiego kina. Choć to wielkie dziedzictwo, bywa też ciężarem. Grzegorz Damięcki przyznaje, że rodzinna sława skłoniła go do myśli o zmianie nazwiska.
Grzegorz Damięcki przyznał wprost, że bycie częścią artystycznego klanu Damięckich bywało dla niego psychicznie obciążające. Tak bardzo, że na początku kariery rozważał... zmianę nazwiska. Chciał budować własną tożsamość zawodową. W rozmowie z Plejadą opowiedział o presji, oczekiwaniach i potrzebie prywatności, która zderza się z popularnością.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiele lat temu wyrzucili ją z hitu TVP. Czy wciąż śledzi „M jak Miłość”?
Grzegorz Damięcki o cieniu rodzinnego dziedzictwa
Choć dziś Grzegorz Damięcki to ceniony aktor teatralny i filmowy, który z powodzeniem gra główne role, nie zawsze było mu łatwo odnaleźć własną ścieżkę. Dorastając w rodzinie artystów, nie mógł liczyć na anonimowość. Jego rodzice — Barbara Borys-Damięcka i Damian Damięcki — to nazwiska dobrze znane polskiej widowni. Wujek, dziadkowie, kuzyni – niemal wszyscy związani ze sceną i ekranem.
— Kiedy kończyłem szkołę teatralną, to nawet się zastanawiałem, czy nie zmienić nazwiska i nie zacząć pracy zawodowej pod pseudonimem — wyznał aktor w rozmowie z Plejadą.
Jak przyznał, jego pomysł nie był zupełnie przypadkowy.
— Miałem taki pomysł, ponieważ mój dziadek w czasie okupacji ukrywał się, miał lipną kartę na nazwisko Bojanowski, więc nawet się zastanawiałem, czy nie użyć tego nazwiska — dodał.
Nie chodziło jednak o chęć odcięcia się od korzeni. Wręcz przeciwnie — Damięcki zaznaczył, że jest dumny z dorobku swoich przodków. Problem leżał gdzie indziej: w silnej potrzebie niezależności i braku zgody na to, by był oceniany przez pryzmat znanego nazwiska.
— Nie dlatego, że się swojej rodziny wstydzę, bo ja jestem z tych wcześniejszych pokoleń dumny, natomiast tak bardzo wbite miałem do głowy, że chciałbym pracować na swój własny rachunek i nie być z nikim porównywany — podkreślił.
Znane nazwisko – dar czy przekleństwo?
Dla wielu ludzi nazwisko otwierające drzwi może być marzeniem. Ale dla Grzegorza Damięckiego przez lata było źródłem presji. Porównania, oczekiwania i etykietki nie dawały mu spokoju. W wywiadzie aktor porównał swoje doświadczenia do losów innych dzieci sławnych osób, które niejednokrotnie mierzyły się z podobnym ciężarem.
— Zna się chociażby z literatury przekleństwo dzieci sławnych rodziców. Weźmy np. Geraldine Chaplin, Adolfa Dymszę czy całą masę innych ludzi. Życie tak zwaną odbitą sławą swoich rodziców bywa bardzo, bardzo upiorne, przykre, ciężkie, ołowiane i obciążające psychicznie — wyznał szczerze.
Jak sam przyznał, dziś udało mu się to wszystko przepracować.
— Nie mam z tym w tej chwili problemu. Zrobiłem porządek w swojej głowie na ten temat — dodał.
Jednak do dziś zależy mu na tym, by oddzielać życie prywatne od zawodowego. Damięcki chciałby, by jego praca mówiła za niego, a nie nazwisko, które nosi. Z tym jednak różnie bywa. Niedawno media rozpisywały się o jego rozstaniu z żoną.
- (Znane nazwisko) może być również piętnem, czego doświadczam chociażby teraz, kiedy w prasie brukowej pojawiają się paradoksy, że człowiek, który całe życie próbował bronić swojego życia prywatnego, nagle w XXI w. może być atakowany. Ludzie, którzy piszą takie rzeczy, nie zdają sobie sprawy z gigantycznej odpowiedzialności, którą biorą na siebie. Bo wystarczy, że to dotknie osoby o bardzo słabej konstrukcji psychicznej i może prowadzić do wielkich nieszczęść. (...) Staram się swoje życie prywatne absolutnie oddzielać od życia zawodowego. Chciałbym być rozpoznawalny za pomocą moich ról teatralnych czy ról filmowych, tak jak to było do tej pory - dodał.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.