Jak 25‑latka szuka męża. Amulet miłości, czyli korzeń róży przy szyi i zdjęcie Buddy
Żeby znaleźć miłość, nosi portret Chrystusa w portfelu i korzeń róży na szyi. Z facetami na spotkaniach towarzyskich jednak nie rozmawia, bo niby o czym? – Znajdę miłość, czuję to w kościach. Ktoś na mój widok padnie jak rażony piorunem już niedługo – wyrokuje 25-latka, z którą rozmawiałam na imprezie.
30.07.2018 | aktual.: 30.07.2018 20:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Więc tak: musisz sobie kupić albo wykopać korzeń róży i go sproszkować. A potem nosisz w woreczku zawiązanym na szyi. Miłość przyjdzie szybciej niż myślisz – mówi mi dziewczyna, poznana pięć minut wcześniej na balkonie mieszkania, w którym właśnie odbywa się prywatka na 15 osób.
- Bo róża to symbol miłości? Ale kto ci to powiedział? I znalazłaś tę miłość?
- No, jeszcze nie. Ale znajdę. Czuję to w kościach, ktoś padnie na mój widok jak rażony piorunem – odpowiada z przekonaniem.
Okazuje się, że jest sama od 2,5 roku, choć rozpaczliwie stara się kogoś znaleźć. I na początku trochę się dziwię – ładna, nieco krępa brunetka z zaraźliwym śmiechem. Sympatyczna, troskliwa i otwarta. Nie wygląda, jakby czegokolwiek jej brakowało. Skoro intensywnie szuka, to czemu nie znajduje? Drążę temat. Czyżby była aż tak wybredna?
- No stara, robię wszystko. W portfelu mam zasuszoną czterolistną koniczynkę. Noszę też obrazek z Chrystusem, wiesz, z napisem "Jezu ufam Tobie". I zdjęcie Buddy. Modlę się codziennie o to, no i nigdy nie wiadomo, które bóstwo mnie wysłucha – mówi. Z pełną powagą.
Zobacz także
Założyła też konto na "portalu randkowym", bo Tinder wydaje jej się nieadekwatną aplikacją, ona przecież seksu nie szuka. Szuka tylko księcia - gotowego i chętnego na spędzenie z nią całego życia. I choć rozmawiała z ponad 50 mężczyznami, z żadnym się nie spotkała. Tchórzyła, choć zawsze był ku temu "istotny" powód – popełnił błąd ortograficzny, wysłał dziecinną emotikonkę, wydawał się zbyt pewny siebie... Koniec końców zawsze uznawała, że lepiej jej będzie w łóżku z laptopem. I korzeniem róży.
"Miłość i biegunka przychodzi znienacka"
- A czym się zajmujesz po pracy tak w ogóle? Masz szansę poznać kogoś nowego inaczej niż przez internet? W sumie to gadamy już tyle czasu i ty tak na głos o tej miłości, a może teoretycznie fajny chłopak jest właśnie tutaj i się spłoszy korzeniami róży…- dopytuję.
Pracuje w branży IT, nikim z pracy nie jest zainteresowana. Po fajrancie udziela się na Facebooku. Ktoś znalazł pieska? Trzeba go skontaktować z odpowiednią organizacją, poszukać zwierzakowi domu. Inna osoba zbiera na chore dziecko? Ona się tym zajmie, zawsze jest na posterunku. Poza tym ostatnio była na ostrej diecie, więc z wycieńczenia nie chciało się jej wychodzić z domu. A teraz na imprezie ma po prostu ochotę pogadać o szukaniu miłości, bo ten temat ją kręci. Nie chce wchodzić w jakiejś small talki o tym, co ktoś sądzi o "Zimnej Wojnie" ani dyskutować o tym, że Kora umarła i co to za ogromna strata dla polskiej sceny muzycznej. A poza tym nie ma tu nikogo "w jej typie".
Zobacz także
- No to JAK ma przyjść ta miłość? - pytam.
- Podobno miłość i biegunka przychodzi znienacka (śmiech). Może w sklepie mnie zaczepi. Może wprowadzi się do mojego bloku i będzie chciał pożyczyć sól. Może wpadnę na niego, rozleję mu kawę na koszulę i będę musiała mu to wynagrodzić…
- Ale będziesz też musiała z nim wtedy pogadać. Przecież nie zakocha się w milczącej księżniczce.
- Wymyślasz problemy. Napijemy się?
"Ładna, miła, a nienormalna"
I tak zakończyła się nasza rozmowa. Dziewczyna na imprezie popląsała jeszcze godzinę, każdemu opowiadając o tym samym. Zastanawiała się głośno nad chodzeniem do wróżki i kosmoenergetyką, co samo w sobie byłoby całkiem ciekawe, na pewno jednak nie jako sposób na znalezienie rycerza na całe życie.
- Ładna, miła, a nienormalna – skwitował mój kolega, kiedy wyszła.
Nienormalnością bym tego nie nazwała, ale pędem w kierunku ślepej uliczki na pewno. Gdyby tylko ta dziewczyna poszła do psychoterapeuty, powiedziałby jej, że w każdym związku ona sama powinna być wartością dodaną. Że czekanie na księcia nic jej, oprócz rozczarowania, nie da. A miłosne zaklęcia działać mogły w bajkach i zresztą nie zawsze dobrze się kończyły.
Żeby znaleźć miłość, trzeba nie tylko "wychodzić" do ludzi, ale też z nimi rozmawiać. Otworzyć się na nowe doświadczenia, pracować nad sobą, doskonalić się, poznawać nowe miejsca i okoliczności. Nie szukać na siłę, ale też nie odmawiać wszystkim propozycjom randek, nie spisywać od razu na straty. Bo – jak mówi slogan, który każdej z was jest znany - żeby wygrać, trzeba grać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl