Jak robiono TO w PRL?
Tymczasem w latach PRL-u całkiem nieźle funkcjonowała prostytucja. Oczywiście nie było mowy, żeby kobieta stała przy drodze w skąpej spódniczce i „łapała okazje” – mówi psycholog społeczny, Janusz Czapiński. – Wszystko było zakamuflowane. Nikt nie otwierał oficjalnych agencji towarzyskich. W tamtym okresie używano też m.in. określenia TIR-ówka, jednak nie odnosiło się ono do dziewczyny stojącej przy drodze, lecz do tej, której klientami byli kierowcy zagraniczni. Znane były także mewki – przyjmujące marynarzy, czy arabeski – dla gości arabskich. Powstała też nowa instytucja. W latach 50. i 60. urzędniczki, które po godzinach dorabiały wiadomą pracą fizyczną, nazywano biurwami.
W PRL-u także karierę zrobiło powiedzenie: „Cnotka albo piechotka”. Rzekomo kolega z pracy proponował podwózkę do domu, po drodze jednak zatrzymywał się gdzieś w ustronnym miejscu i rzucał to hasło. W zależności od odpowiedzi udzielonej przez cnotliwą lub bardziej frywolną koleżankę, zależało, czy wracała ona do domu na pieszo, czy samochodem.
I kto, słysząc takie historie, uwierzy w to, że socjalizm był siermiężny i szary? Dzisiaj o seksie mówi się dużo i wszędzie. Wtedy liczyły się czyny, nie słowa. Teraz nie mamy czasu, w PRL-u było go pod dostatkiem. A że zawsze byliśmy pomysłowym narodem, nawet gomułkowskie mieszkania czy wszechobecna pruderia, nie przeszkodziły nam w dbaniu o tę sferę życia.
Tekst: Izabela O'Sullivan
(ios/sg)