Julia Wróblewska chodzi na psychoterapię. "Wystawili 6‑latkę na czerwony dywan"
Julia Wróblewska wyznała fanom, że regularnie korzysta z pomocy terapeuty. Długo się jednak wahała. W ostatnim wywiadzie tłumaczy, dlaczego i co spowodowało, że zgłosiła się po wsparcie.
Fani 20-letniej aktorki dowiedzieli się, że od jakiegoś czasu chodzi na psychoterapię. Sama ich o tym poinformowała. W rozmowie z Wideoportalem Julia mówi, że wcześniej nie miała odwagi podejmować tematu. – Długo bałam się wrzucić coś takiego. Sama się stygmatyzowałam – wspomina.
W pewnym momencie Wróblewska zrozumiała, że jako osoba publiczna może takim wyznaniem komuś pomóc. – Wiem, że mimo wszystko jestem wzorem, mam jakiś wpływ – mówi. Jej historia wywołała lawinę komentarzy i wiadomości. – Pytano mnie w nich o koszty terapii, jak ona przebiega, co się na niej dzieje. Wiadomo, że na początku trzeba się zgłosić do psychologa, który prawdopodobnie wysyła do psychiatry i potem trafia się do terapeuty na dłużej – tłumaczy.
Wróblewska podkreśla, że terapia jej pomaga i wie, że czasami jest konieczna, by wyjść na prostą. Wyjaśnia też, dlaczego znalazła się w gabinecie terapeutycznym. – Presja i stres – mówi. – Jako 6-latka zostałam wystawiona na czerwony dywan. Nikt nie powiedział mi jak i co mam robić. Zostawili mnie z tym samą – wspomina. To był czas, gdy wystąpiła w hitowej komedii romantycznej "Tylko mnie kocha". Grała córkę Macieja Zakościelnego i podbiła tą rolą serca Polaków. O jej dramacie nikt nie wiedział.
– Nie udało mi się do końca zbudować swojej tożsamości, bo od dziecka gram role. Dziecko jest bardzo plastyczne i trudno mu czasami odróżnić rzeczywistość od fikcji. Zastanawiałam się, kim jestem – opowiada 20-letnia dziś Julia. Swoje zrobił również rozwód jej rodziców. – To była spora rzecz w moim życiu - ocenia. I żałuje, że wtedy nie trafiła na terapię. Dziś próbuje przepracować tamten okres.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl