Katarzyna Dowbor o przemocy domowej w wywiadzie dla "Gali"
Jedna z najpopularniejszych polskich prezenterek telewizyjnych i dziennikarek udzieliła wywiadu dwutygodnikowi "Gala", w którym opowiedziała o rodzinie, pracy i osobistym szczęściu. Nie zabrakło również tematów dotyczących rozpadu jej małżeństwa, przemocy domowej, wyprowadzki i układania sobie życia na nowo. Katarzyna Dowbor uchodzi za kobietę silną, czy taka jest naprawdę?
Ulubienica widzów nie miała życia usłanego różami. Dziennikarka w wywiadzie dla magazynu "Gala" poruszyła temat niezwykle istotny i aktualny dla polskiej rzeczywistości. Mowa o przemocy domowej, której Dowbor była ofiarą. Katem był jej drugi mąż - nieżyjący już, znany dziennikarz sportowy Janusz Atlas. Ten problem dotyka wiele Polek i dlatego prezenterka jakiś czas temu odważyła się publicznie przyznać do tego, że była bita przez męża. Co gorsza, wiele kobiet godzi się na to i nie próbuje szukać pomocy. - Zastanawiałam się, czy mówić o tym publicznie, ale myślę, że są kobiety, które muszą coś takiego usłyszeć, by podjąć decyzję o odejściu od kata. Nie można wierzyć, że jeżeli facet raz podniósł rękę, już nigdy więcej tego nie zrobi - stwierdziła Dowbor i dodała - Miałam absolutną rację, bo była kolejna żona i ten sam problem.
Przemoc domowa
Dziennikarka podkreśliła również, że media w znacznym stopniu wyolbrzymiły problem. Nie była notorycznie bita, a ten incydent miał charakter jednorazowy. - Prawda jest taka, że zostałam uderzona przez męża raz i, że tak powiem, w pijanym widzie. To był koniec tego małżeństwa. Tego dnia, w którym zostałam uderzona, spakowałam się i wyprowadziłam - skomentowała Dowbor.
Prezenterka z przekonaniem wyznała, że odejście od kata jest jedynym mądrym rozwiązaniem. W szczególności jeśli w grę wchodzą dzieci, które przyglądają się takim patologicznym scenom. - Dzieci są dużo bardziej zniszczone psychicznie tym, gdy patrzą, jak ojciec bije matkę. Nie wolno na to pozwolić. Jeżeli siebie szanujesz, jeżeli chcesz dobra swoich dzieci, spakuj walizkę i odejdź - doradziła Dowbor.
Spełniona w każdym calu
Dziennikarka wspomniała, że jej również nie było łatwo podjąć taką decyzję. Zaczynała od wynajętego mieszkania, bo w ich wspólnym został mąż. Mimo przeciwności losu wzięła sprawy w swoje ręce i nie poddała się. Dziś cieszy się osobistym szczęściem i podkreśla, że to był najmądrzejszy krok, jaki w życiu postawiła. Dziennikarka w rozmowie dla "Gali" wróciła wspomnieniami do pamiętnego zwolnienia z TVP. - Kiedy po 30 latach pracy wyrzucili mnie z telewizji publicznej, byłam załamana. Wydawało mi się, że nie będę umiała przejechać Woronicza bez łez w oczach, a jednak jeżdżę - dodała. Czy teraz czymś się martwi? Nie, bo ma wszystko, by cieszyć się z życia. Odczuwa spełnienie zawodowe i prywatne. Jest dumna ze swoich dzieci i wnuczki, która uczy się w szkole muzycznej. Czasem tylko łapie się na tym, że za mało czasu spędza z rodziną i ukochaną wnuczką, Janinką.
Życiowi towarzysze
Najważniejszym miejscem na ziemi jest dla niej dom. - Ten dom to moja twierdza, magiczne miejsce, w którym najlepiej się czuję, z którego najchętniej bym nie wychodziła - przyznała Dowbor. Dziennikarka nie może w nim narzekać na samotność. Każdą wolną chwilę spędza z córką Marysią. Ma też się kim opiekować: dwa psy - Pepe i Benia, dwa koty - Jaggera i Fionę oraz dwa konie - Rodezję i Surmę. Nie przejmuje się, że przytyła 10 kg. - Dla moich zwierząt, czy gruba, czy chuda, jestem tą samą ukochaną pańcią.
Z emocjami radzi sobie tylko w teorii
Katarzyna Dowbor ma prawie 60. lat i nie zwalnia tempa. Od 2013 roku prowadzi program "Nasz nowy dom" na antenie Polsatu. Program wiele wniósł w jej życie. Przestała przejmować się drobiazgami oraz rzeczami, na które nie ma wpływu. Nauczyła się doceniać pojedyncze dni i cieszyć się z tego, że jest zdrowa i ma zdrowe dzieci. Dziennikarka podzieliła się także swoimi doświadczeniami z planu. - Zderzyłam się z totalną biedą, która czasem – oczywiście – wynika z niezaradności. W przypadku niektórych ludzi wystarczyłoby zmienić miejsce zamieszkania, ale iść za pracą - skomentowała dodając - Czasami wszyscy mamy łzy w oczach, ale po tych trzech latach na planie nauczyliśmy się, że nie ma co rozpaczać, musimy być twardzi. Bo nasze litowanie się nic nie da. Przygnębiający widok zaniedbanych domów, zderzenie się z ludzkimi problemami i chęć pomocy każdemu, zbiera swoje żniwo. Z emocjami panującymi na planie radzi sobie teoretycznie. W praktyce odczuwa skutki napięcia, co przekłada się na jej nienajlepsze wyniki badań.
Optymizm ma wypisany na twarzy
Katarzyna Dowbor wyznała, że nigdy w życiu nie była tak zaabsorbowana pracą jak teraz. Często nie znajduje czasu na życie prywatne. - Nie mam czasu na nic: ani na kosmetyczkę, ani manikiurzystkę, a występuję w telewizji, więc muszę dobrze wyglądać. Dziennikarka uchodzi za kobietę silną i niezwykle optymistyczną. W wywiadzie podkreśliła, że dba o to żeby właśnie na taką wyglądać. - Ale też jestem osobą, która nawet jak dostanie kopa, to wstaje i walczy dalej. Nie uznaję czegoś takiego jak nokaut - podsumowała. Dawniej zżerała ją ambicja, ale w tej chwili nic nie musi i to jest jej największy sukces.