Katarzyna Nosowska smutno o relacji z tatą. "Pamiętam każdy raz"
Katarzyna Nosowska w nowym wywiadzie opowiada o trudnej relacji ze swoim ojcem. – Nie potrafiłam doskoczyć do poprzeczki, którą zawiesił bardzo wysoko – mówi. Nieraz na nią krzyczał, w jej domu dochodziło też do przemocy.
Ojciec Katarzyny Nosowskiej był marynarzem i siłą rzeczy rzadko go widywała. Kiedy jednak przebywał w domu, nie mogła liczyć na ciepło z jego strony. – Chciał, żeby wszystko chodziło jak w zegarku – mówi w rozmowie z "Pani" piosenkarka. – Dzięki jego pracy miałam coca-colę w puszcze, zagraniczne słodycze, napoje w kartonikach i ładne lale, wszystko, czego dusza zapragnie. Materialnie dobrobyt, a emocjonalnie bieda – dodaje.
Artystce rodzinny dom kojarzy się z samotnością. Całymi dniami przesiadywała przy biurku w swoim pokoju. Ojciec wymagał od niej poświęcenia się nauce. Praktycznie nie wychodziła. – Moje miejsce było w pokoju, gdzie miałam się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć – wspomina. Nie szło jej z jednym przedmiotem, który był zarazem konikiem ojca: matematyką. – Byłam z niej absolutnie tępa – mówi gwiazda. Nie trudno się domyślać, jak zareagował jej tata, gdy na świadectwie przy matematyce widniała czwórka. – Wrzeszczał: "Jak można prostych rzeczy nie rozumieć, nie starasz się!" – przypomina sobie Nosowska.
Z rozmowy dowiadujemy się też, że artystka była karana cieleśnie. – Dorastałam w czasach, kiedy lanie było preferowanym sposobem "komunikowania się" się z dzieckiem. ja nie byłam dzieckiem bitym często, raczej na tyle rzadko, że pamiętam każdy pojedynczy raz, ale za to karano mnie inaczej np. długim milczeniem, jawną dezaprobatą. W domu załatwiano mi bardziej mental niż ciało – wyjaśnia. Dzisiaj nie ma żalu do ojca i jak zaznacza, nie liczy już na to, że ją przeprosi. Dotarło do niej, że w dzieciństwie musiał przejść coś podobnego. O tym, co ją spotkało chce zaś myśleć jak o lekcji "koniecznej do hartowania ducha".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl